MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jan Biliszczuk o moście na Rędzinie

Jerzy Wójcik
Koniec budowy mostu na Rędzinie. Projektant, prof. Jan Biliszczuk, stanął pod przeprawą, ale nie jest w pełni spokojny. Dlaczego? - pisze Jerzy Wójcik

Most na Rędzinie stoi, zakończyły się testy. Już jest Pan spokojny?
Byłem spokojny już podczas testów, bo widziałem, że wszystko idzie, jak trzeba. Dlatego nie spodziewałem się żadnych sensacji na koniec. Ale zdradzę panu, że jestem spokojny tak na 99,9 proc.

A co z tym 0,1 proc.?
Zawsze jest jakieś ryzyko, którego nie da się wyeliminować nawet najlepszymi i najdokładniejszymi obliczeniami.

Pan Profesor tylko tak straszy, prawda?
(śmiech) Nie, mówię zupełnie poważnie. Podam panu przykłady mostów w Dubrowniku i Rotterdamie, które również zostały wybudowane w technologii wantowej. Pojawił się problem, bo przy silnych wiatrach czy opadach ciężkiego śniegu wanty przestają pracować we właściwy sposób i wibracje z przeprawy są inaczej tłumione.

Ale Pan przewidział te problemy?
Tak, przeprowadziliśmy odpowiednie pomiary i wanty są zaprojektowane w taki sposób, żeby teoretycznie nie były podatne na te zjawiska pogodowe. Podkreślam słowo: teoretycznie. Bo przecież wszystko zweryfikuje życie.

A jak się okaże, że jednak wanty źle pracują na wietrze i mokry śnieg też im prze-szkadza?
To mamy już przygotowane rozwiązania, które mogłyby to poprawić. Trzeba będzie wydać około 100 tys. złotych, żeby spiąć wanty ze sobą. Ale na razie nie mówmy o tym, bo na dziś wszystko wskazuje na to, że most da sobie radę.

Zdajemy się na Pana. Która to przeprawa zaprojektowana przez Pana?
Oj... przyznaję, że nie liczyłem. Obstawiam, że to będzie liczba w okolicach 50. Natomiast wiem na pewno, że jest to 10. most wantowy zaprojektowany przeze mnie i jednocześnie największa z tych wszystkich przepraw. Proszę też nie pisać, że zaprojektowana przeze mnie, bo nad projektem pracowała grupa ludzi.

Jak liczna?
Przy samej konstrukcji mostu pracowało 15 osób. Ale do tej liczby trzeba jeszcze dodać tzw. branżowców. To osoby, którym zlecono konkretne prace, np. przy oświetleniu, monitoringu czy systemie odwodnienia. Jeśli zbierzemy ich wszystkich, wyjdzie nam liczba około 100 osób.

Jak długo trwało projektowanie?
Około trzech lat.

Trzy lata separacji w małżeństwie?
(śmiech) Coś w tym jest. Żona zajmowała się wszystkim, bo ja miałem swój most. Zaczęła już jeździć z samochodem do mechanika, a w zeszłym roku to ona pamiętała, żeby zmienić opony na zimowe. Dlatego jak pan pyta, czy ja odetchnąłem, to panu powiem, że na pewno moja żona ode-tchnęła jeszcze głębiej, że ten most już wreszcie powstał.

Siedział Pan po nocach nad projektem?
Zdarzało się. Obliczyłem, że z 1000 dni, które zajęło nam projektowanie, przynajmniej 500 spędziłem na budowie na Rędzinie.

Pańskie oko konia tuczy?
To prawda, że lubię patrzeć robotnikom na ręce. Ale nie chodzi o to, żeby im wytknąć, że coś źle robią, tylko o to, żeby na budowie zweryfikować, czy rysunki i wytyczne konstruktora były dobre. Wie pan, na płaskim rysunku za biurkiem wszystko jest prostsze niż w rzeczywistości na budowie: nie można o tym zapominać, projektując tak wielką budowę.

Dużo wprowadzaliście zmian do projektu?
Powiem tak: dokumentacja samego pylonu została przygotowana w czterech wersjach i dopiero na budowie weryfikowano, która będzie najlepsza i najszybsza do wykonania. Wszystkie dokumenty zajmowały kilkadziesiąt segregatorów, a z tego, co pamiętam, wszystkich rzutów i rysunków było 1300. To naprawdę wielka inwestycja.

Unikatowa w skali Polski?
Oczywiście. Most na Rędzinie ma ok. 70 tys. mkw. powierzchni. Dla przykładu, również niemały most Milenijny ma 20 tys. mkw. Kiedyś most wielkości Milenijnego był budowany w Polsce raz na 4-5 lat. W zeszłym roku mieliśmy w budowie aż 12 podobnych mostów w całym kraju. To świadczy o tym, że na pewno nie możemy mówić o kryzysie w tej branży. Sam jestem w trakcie budowy dwóch kolejnych mostów wantowych, zaprojektowanych przeze mnie: na drodze S8 pod Oleśnicą oraz na obwod-nicy Olsztyna. To oczywiście inwestycje mniejsze niż most na Rędzinie, ale również okazałe.

Czyli pracy dla mostowców nie brakuje?
Zdecydowanie nie. Obawiam się, że szybciej zabraknie specjalistów w tej branży. Powiem panu, że już podczas budowy mostu na Rędzinie średnia wieku inżynierów była bardzo niska. Ci ludzie zostali rzuceni naprawdę na głęboką wodę i w mojej opinii sprawdzili się. Wielu młodych inżynierów kończyło Politechnikę Wrocławską. Na budowie zawsze spotykałem jakichś swoich studentów. Ważne, że wychowujemy sobie młodych specjalistów. Jak w końcu zdecyduję się na emeryturę, będę spokojny, że w branży zostaną ludzie, którzy znają się na rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska