MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podróż do Warszawy będzie wreszcie krótsza niż do Berlina? Czyli przed wyborami można więcej

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski fot. Polskapresse
Naprawdę, z Leśnicy do centrum Wrocławia najszybciej dojedzie się pociągiem! - zapewniała mnie pasażerka porannego osobowego Węgliniec - Wrocław Główny. No i ma argument: tramwaj na plac Dominikański jedzie z Leśnicy jakieś trzy kwadranse, a samochód... lepiej nie mówić. Jak stanie w korkach na Lotniczej czy Legnickiej, to i godzina wyjdzie. Tymczasem pociąg na Główny zajedzie w 15-17 minut, zaś stamtąd do Galerii Dominikańskiej to tylko dziesięć minut pieszo. - Poza tym z Leśnicy jadę zadarmo, bo na Urbancard - dodała fanka dróg żelaznych. Dobrze nam się rozmawiało, bo miło spotkać kogoś, kto nie traci serca, duszy i pieniędzy dla tej szatańskiej maszyny samochodem zwanej.

Tydzień był w ogóle bogaty w wiadomości kolejowe. Hitem na pewno była zapowiedź rzecznika Macieja Dutkiewicza, że w końcu roku zamiast sześciu godzin, podróż pociągiem z Wrocławia do Warszawy będzie trwać trzy godziny i 40 minut z opcją skrócenia jej jeszcze o 10 minut. A to dzięki remontom torów z Opola przez Częstochowę i Koniecpol.

To wariant przyspieszenia wymyślony za kadencji ministra infrastruktury Sławomira Nowaka. Tego słynnego kolekcjonera zegarków. Jak się okazało, hobby miało głębsze podstawy. Minister cenił jednak czas nie tylko swój, ale i podróżnych. Czy rzeczywiście tak radykalnie, bo o dwie godziny skróci się podróż do Warszawy? No i czy pojedziemy do stolicy osławionym pociągiem Pendolino? Przekonamy się już w grudniu. Na wszelki wypadek wszyscy o tym piszący powołują się na rzecznika PLK, bo już nie raz przyspieszaliśmy na torach... Ale gdy zapowiedź o bezprecedensowym skróceniu podróży do stolicy stanie się faktem, ziści się marzenie pierwszego marszałka dolnośląskiego prof. Jana Waszkiewicza, by do Warszawy szybciej się jechało niż do Berlina.

Druga optymistyczna wiadomość to taka, że do Kudowy-Zdroju można już dojechać pociągiem, bo skończył się remont po... remoncie. Historia była taka, że najpierw otwarto tę trasę w listopadzie, oczywiście po modernizacji, ale wiosną trzeba ja było znów zamknąć. Bo podczas remontu nr 1 okazało się, że jeden z wiaduktów to grubsza inwestycja, niż się wydawało. Postęp w stosunku do poprzednich takich sytuacji (patrz remont torów Jelenia Góra - Szklarska Poręba) był taki, że nie trzeba było szukać właściciela wiaduktu.

Aż nie chce mi się wierzyć, ale koleje wezmą się wreszcie za odbudowę linii Legnica - Rudna Gwizdanów. Wprawdzie tory są, ale tylko do przewozu rudy miedzi z kopalni do hut, bo górnicy jakoś się dogadują z hutnikami. Już parę lat temu ludzie z zagłębia miedziowego przekonywali urzędników, by linię zmodernizować i puścić nią pociągi osobowe Legnica - Lubin - Głogów. No ale zabrakło argumentów: wybory były jeszcze za horyzontem. Teraz klimat się zmienia. Oby na dłużej.

Gdy do tego dodamy informację, że ruszyła budowa nowych pociągów dla Kolei Dolnośląskich, obraz będzie jak za Gierka. Wszystko się rozwija i rozkwita, mimo przejściowych trudności. Radość jednak zmąciła wtorkowa burza we Wrocławiu, podczas której w holu wyremontowanego za 360 mln zł Dworca Głównego popłynęła deszczówka. Kto, jak i za ile zmyje tę plamę ze sztandarowej inwestycji Euro 2012?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska