Owe dwie minuty wpisano do urzędowego regulaminu i stały się obowiązującym prawem. Niektórych urzędników dwuminutowa norma zbulwersowała tak bardzo, że poskarżyli się – w anonimowym liście – Szefowi Służby Cywilnej. Anonim dotarł też do naszej redakcji. - Szef Służby Cywilnej skontrolował sprawę i uznał, że prawa nie łamiemy – mówi Marta Libner z biura prasowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- A skąd w DUW wiedzą tak dokładnie o której pracownik mija drzwi gmachu urzędu – przy Pl. Powstańców Warszawy 1? Ano w styczniu 2013 roku uruchomiono elektroniczny pomiar czasu pracy. Każdy dostał specjalną elektroniczną kartę a przy wejściu są czytniki. No i komputer rejestrujący każde wejście i wyjście pracownika. Co do sekundy.
I co? Ano okazało się, ze bywają tacy, którzy punkt 16.00 odbijają kartę przy wyjściu z Urzędu. A przecież urzędnikowi do czasu pracy nie liczy się od wejścia do wyjścia z budynku. Czas pracy – tłumaczy Marta Libner – to rzeczywisty czas, w którym pracownik rzeczywiście poświęca na wykonywanie swoich obowiązków. - Jeżeli ktoś o 16.00 odbija kartę przy wyjściu z budynku to znaczy, że przed 16.00 zakończył wszystkie czynności, pochował dokumenty czy wyłączył komputer. Czyli pracował za krótko.
Tak samo jest przy rozpoczynaniu pracy. Skoro urząd – tłumaczą – czynny jest od 8.00 do 16.00 to już o 8.00 klient ma prawo zostać urzędnika za biurkiem. To urzędnik ma czekać na klienta a nie odwrotnie. Każdy kierownik każdej urzędowej komórki ma informację o której wchodzili i wychodzili pracownicy. I on ich rozlicza z tego czy spóźniają się do pracy albo czy nie urywają się z niej wcześniej. Zgodnie z regulaminem pracownikowi można potrącić pensję za ten czas, którego nie przepracował. Albo nakazać mu niedopracowane minuty odrobić.
Autorzy anonimu nie zgadzają się z taką interpretacją prawa. Twierdzą, że to łamanie regulaminu i kodeksu i że pracownicy „zmuszani są by pracować 20 minut miesięcznie dłużej i to za darmo.
- A co byłoby z pracownikiem, który regularnie odbijałby kartę o 16.01. Co oznacza, ze każdego dnia urywa się minutę? - Nie ma takiego przypadku – tłumaczy Marta Libner. - Nikt tego nie liczy z aptekarską dokładnością. Każdą sytuację indywidualnie z pracownikiem analizuje jego przełożony. Dwuminutowa norma to umowny czas. Po to by zapewnić rzetelne przestrzeganie czasu pracy. Jeżeli urzędnik przyszedł kilka minut po 8.00 to po prostu powinien te kilka minut dłużej zostać w pracy i tyle.
Marta Libner zapewnia, że większość urzędników nie ma problemu z czasem pracy bo przychodzą wcześniej niż owe regulaminowe dwie minuty i nie stoją o 16.00 przy zegarze by odbić kartę 16.02.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?