Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wysypisko truje ludzi - twierdzi prokuratura. Jedna osoba postawiona przed sądem

Marcin Rybak
Marcin Rybak
.
. Marcin Makowka
Składowisko śmieci w Bogatyni zatruło środowisko i zagraża zdrowiu ludzi – twierdzi prokuratura. Przed sądem stanie Elżbieta T. Osoba z kierownictwa firmy, która zrządzała tym terenem i zwoziła tam śmieci. Również zza granicy. Wiele razy teren składowiska palił się.

Sprawa składowiska w Bogatyni jest głośna od lat. Warszawska spółka uzyskała zgodę od miejscowych władz na prowadzenie tam wysypiska. Miała bardzo ciekawe plany inwestycyjne. Produkcja paliw alternatywnych, nowe miejsca pracy. Została góra śmieci.

Zdaniem prokuratury Elżbieta T. odpowiada za to, że od grudnia 2013 roku do czerwca 2015 składowisko truło. Nie było zabezpieczone przed przedostawaniem się „odcieków” ze śmieci do gruntu. To zagrożenie dla jakości wód podziemnych.

Nie było też właściwie zabezpieczone przed rozwiewaniem śmieci, mieszaniem ich i samozapłonem. Sposób prowadzenia wysypiska w Bogatyni nie był zgodny z tym co wynikało z decyzji lokalnych władz.

Składowisko istnieje do dziś, choć nikt już na nie śmieci nie przywozi. Firma z Warszawy została przez starostwo zobowiązana do likwidacji hałdy. Ale decyzja w tej sprawie nie została – póki co – wykonana. Likwidacja hałdy śmieci to koszt – jak mówią dziś w starostwie – od 10 do 15 mln zł.

W tej hałdzie są śmieci przywiezione z Niemiec. Zdaniem śledczych wbrew obowiązującym przepisom. To kolejny wątek tego śledztwa. Również tę kwestię będzie badał zgorzelecki sąd. To tutaj trafił akt oskarżenia. Do Bogatyni oraz na składowisko w miejscowości Rusko trafiło 115.620 ton pochodzących ze „strzępienia pojazdów”. Większość z nich została złożona na placu w Bogatyni, część zmagazynowano w miejscowości Rusko. Za takie przestępstwo grozi nawet 5 lat więzienia.

Prokuratura też zwróciła uwagę na obietnice przerabiania śmieci na bogatyńskim składowisku. Powstała nawet specjalna instalacja. Jednak po pierwsze nigdy nie została uruchomiona a po drugie jej zdolności przerobowe były kilka krotnie mniejsze od ilości śmieci, które miały być przerobione.

Od marca do grudnia 2015 roku na składowisku dziesięć razy pojawiał się ogień W większości było to podpalenie. Nigdy nikogo nie złapano. Pożar z 7 czerwca miał być wywołany przez „zjawiska fizyczne zachodzące w instalacji elektrycznej” - stwierdził ekspert zatrudniony przez prokuraturę. To zdarzenie przypisywane jest zaniedbaniom, za które prokuratura postawiła Elżbietę T. przed sądem. Oskarżona nie przyznaje się do postawionych jej zarzutów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska