Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Pogrzeb Janusza Łaznowskiego, wieloletniego szefa Solidarności [ZDJĘCIA]

Hanna Wieczorek
Setki bliskich, przyjaciół i działaczy "Solidarności" żegnały w piątek na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu Janusza Łaznowskiego, wieloletniego przewodniczącego dolnośląskiej "Solidarności". Janusz Łaznowski zmarł 11 marca 2015 po długiej i ciężkiej chorobie. Miał 71 lat.

Zanim Janusz Łaznowski został związkowcem, był artystą Opery Wrocławskiej. W 1980 r. organizował koncert dla strajkujących.

Działacze Solidarności często wspominają, że to właśnie on sprowadził artystów operowych do strajkującej w sierpniu 1980 zajezdni autobusowej nr 7 we Wrocławiu. Sam wtedy był artystą operowym i pomógł zorganizować koncert dla strajkujących. Po latach, kiedy opowiadał o występach w zajezdni, śmiał się, że już nie pamięta programu. – Ale na pewno był polonez – dodał od razu.
– Chociaż był artystą, jego konikiem było prawo pracy – mówi Kazimierz Kimso, szef dolnośląskiej „S”. – Na emeryturze zaczął pracę w komisji interwencji Zarządu Regionu i bardzo dobrze czuł tę dziedzinę. Tak się wyspecjalizował, że jako reprezentant związku brał udział w pracach Komisji Trójstronnej w zespole prawa pracy i układów zbiorowych.

Zawsze z fajką
Przyjaciele i znajomi mówią o Januszu Łaznowskim, że był bardzo ciepłym człowiekiem. Potrafił słuchać. – Ale miał też artystyczną duszę – uśmiechają się. – Najbardziej znaną anegdotą o nim jest opowieść, jak to zostawił fajkę w płaszczu, który oddał do szatni podczas zjazdu „S”. Chyba w Gdańsku. Fajka tliła się i po chwili tlić się zaczął także płaszcz. O mało nie puścił z dymem całej szatni...
Kazimierz Kimso dodaje, że Janusz Łaznowski był człowiekiem dialogu, otwartym na argumenty, niepodejmującym pochopnych decyzji. – Ale miał twardy kręgosłup – podkreśla. – Wiedział, gdzie są granice kompromisu i nigdy ich nie przekraczał.
Senator Jarosław Obremski wspomina czasy, gdy współpracował z Januszem Łaznowskim jako wiceprezydent Wrocławia, poczynając od 1998 roku.

– To był moment, gdy po zwycięstwie AWS wielu przewodniczących Solidarności uwierzyło, że rządzą wszystkim, także miastami w swoich regionach – opowiada. – Janusz Łaznowski był inny. Trochę schowany, słuchał, co mówią inni, także politycy. Był elementem stabilizującym sytuację we Wrocławiu.

Wszyscy mówią „szefie”
Obremski dodaje, że pamięta dowcip, który w tym czasie opowiadał Janusz Łaznowski: Klient ogląda w sklepie zoologicznym papugi. Jedna kosztuje 500 dolarów i mówi dwoma językami, druga – 1500 i zna osiem języków, trzecia – 10 tysięcy. Bo co prawda nie zna żadnego języka, ale wszyscy mówią do niej „szefie”.
– Ten dowcip pokazuje, że miał nie tylko poczucie humoru, ale też spory dystans do siebie – mówi Obremski.
Kazimierz Kimso wspomina, że Janusz Łaznowski był też wrażliwy na cudzą krzywdę. Mało kto dzisiaj pamięta, że to właśnie on założył najpierw fundację, a później stowarzyszenie charytatywne imienia Kazimierza Michalczyka.
– I fundacja, i stowarzyszenie zostały stworzone po to, by pomagać ludziom – wyjaśnia. – Wszystkim, choć oczywiście w pierwszym rzędzie członkom Solidarności, i to tym, którzy ucierpieli w stanie wojennym. Stąd patronem został Kazimierz Michalczyk, zastrzelony podczas manifestacji we Wrocławiu w 1982 roku.

Janusz Łaznowski ur. 1944. W latach 1958-1987 tancerz i solista w balecie Opery Wrocławskiej. Członek „S” od 1980. Przez trzy kadencje (od 1998 do 2010) przewodniczący dolnośląskiego Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, wyróżniony nagrodą im. Haliny Krahelskiej przyznaną przez Państwową Inspekcję Pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska