Pod tablicą poświęconą "Solidarności" przy ul. Grabiszyńskiej odbyły się oficjalne obchody 43. rocznicy powstania NSZZ "Solidarność". Pojawili się na nich - co rzadkie we Wrocławiu - wszyscy najważniejsi przedstawiciele władz lokalnych, bez względu na przynależność polityczną.
Obok siebie stanęli:
- Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia,
- Jarosław Obremski - wojewoda dolnośląski,
- Marcin Krzyżanowski - wicemarszałek województwa dolnośląskiego,
- europoseł Beata Kempa,
- poseł Jacek Świat,
- przewodniczący sejmiku dolnośląskiego Andrzej Jaroch wraz z radną Małgorzatą Calińską-Mayer
- radni miejscy: Sergiusz Kmiecik, Jarosław Krauze, Bohdan Aniszczyk i Robert Pieńkowski.
W przemówieniach odwoływano się do idei Solidarności. Wojewoda dolnośląski mówił o polaryzacji w Polsce i zamknięciu w bańkach informacyjnych. Nawiązywał do podziałów, korespondencyjnie sugerując trudny przedwyborczy czas.
Zdecydowanie jednak najmocniejszym i najbardziej wyrazistym okazało się wystąpienie Kazimierza Kimso, przewodniczącego "Solidarności" region Dolny Śląsk.
- Z historii należy wyciągać wnioski i my staramy się to na Dolnym Śląsku robić. Żeby historia dolnośląskiej "S" była odpowiednio dokumentowana. Jakie drzewo będzie rosło i żadna burza go nie zwali, jeżeli nie będzie miało silnych korzeni? A nasze korzenie to historia, z której wyrośliśmy. My jako "Solidarność" pamiętamy, że naszą inspiracją, opiekunem duchowym i przewodnikiem wtedy - w sierpniu 1980 roku - był Jan Paweł II. Oczywiście poza Panem Bogiem i Matką Boską - opowiadał Kazimierz Kimso.
Zaznaczył, że ówczesny papież mobilizował działaczy "S", którzy mając za sobą takiego człowieka, mogli zrobić wiele.
- Musimy o tym pamiętać, bo co się dzisiaj dzieje? Odciąga się nas od Kościoła, wprowadzając tematy zastępcze. Czasem bardzo bolesne dla Kościoła, ale nie najistotniejsze w kontekście naszej wiary. Skutek? Odchodzimy od wiary jako społeczeństwo. A przecież tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem. Jeżeli nie będziemy o tym pamiętać, to kim my będziemy za chwilę? - pytał szef dolnośląskiej "Solidarności".
Narzekał na notoryczne wprowadzanie do języka polskiego słów z języka angielskiego. Obawia się, że przez to możemy nawet język zatracić, jeżeli go nie będziemy pielęgnować.
- Jesteśmy przed wyborami. My wiemy jako ludzie "Solidarności", na kogo mamy głosować. Wiemy, kto nam dał, a kto zabrał minimalną płacę. Kto nam przedłużył wiek emerytalny, a kto nam go skrócił. Kto pracę w szczególnych warunkach i szczególnym charakterze przywrócił. Dzięki temu ludzie nie będą musieli pracować do śmierci. Dlatego wiemy, na kogo mamy głosować - oświadczył Kimso.
Był to ewidentny i jasny przytyk w kierunku poprzedniej ekipy rządzącej, czyli Platformy Obywatelskiej. Kimso zaznaczył, że mimo wszystko powinniśmy budować jedność.
- Szkoda, że nie wszyscy byliście dzisiaj w kościele na mszy, bo zobaczylibyście sytuację, która jest możliwa tylko i wyłącznie we Wrocławiu. Razem z wojewodą, prezydentem Wrocławia, marszałkiem województwa szliśmy z darami do ołtarza. Wszyscy mamy świadomość, żeby pielęgnować elementy nas łączące. Jest nim także "Solidarność". Będziemy zabiegać o płaszczyznę do dyskusji -mówił szef dolnośląskiej "S".
Podkreślił, że nie boi się trudnej dyskusji, bo często prowadzi je w zakładach pracy jako związkowiec.
- Budujmy korzenie, żebyśmy mogli przekazać następnemu pokoleniu wiedzy na temat fenomenu ludzi "Solidarności". To nie była tylko grupa ludzi, którzy walczyli o cebulę, czosnek i podwyżkę. Oni walczyli godność człowieka i niepodległość. To my mamy pisać nasza historię, a nie ktoś ma nam ją pisać - stwierdził Kimso.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?