Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To koniec autobusów do Czernicy, Długołęki i Wiszni Małej? Nieudany przetarg

Konrad Bałajewicz
Konrad Bałajewicz
Unijna ustawa o elektromobliności mówi o tym, aby dla gmin powyżej 50 tys. osób jedną trzecią floty stanowiły pojazdy elektryczne.
Unijna ustawa o elektromobliności mówi o tym, aby dla gmin powyżej 50 tys. osób jedną trzecią floty stanowiły pojazdy elektryczne. Magdalena Pasiewicz / Polska Press
Poszukiwania przewoźników, którzy w 2024 roku mieliby realizować połączenia aglomeracyjne z Wrocławia do trzech podmiejskich gmin zakończyły się fiaskiem. Do przetargu ogłoszonego przez miasto przystąpiła tylko jedna firma. Chce realizować jedynie połowę z zaplanowanych kursów i to za horrendalną kwotę. Wrocławscy urzędnicy uspokajają i mówią, że "byli gotowi na taki scenariusz".

Przypomnijmy, że ogłoszony w sierpniu przetarg dotyczył wyboru przewoźnika obsługującego połączenia podmiejskich linii autobusowych: 904, 905, 908, 911, 914, 920, 921, 924, 928, 930, 931, 941, 944, 945, 955, 961 i 964. To linie jeżdżące z Wrocławia do: Czernicy, Długołęki i Wiszni Małej. Dodatkowo przewoźnik realizować miałby przewozy wybranymi autobusowymi liniami miejskimi, m.in. 115 czy 120.

Linie autobusowe musiałyby być obsługiwane w sumie przez 92 pojazdy, wśród których znajdować miałyby się autobusy niskoemisyjne (norma Euro VI). Zgodnie z umową, kursy muszą być realizowane przez 6 lat, co najmniej od 1 czerwca 2024 r. Więcej o szczegółach przetargu pisaliśmy tutaj:

Przetarg został podzielony na dwa zadania: pierwsze, obejmujące głównie obsługę komunikacyjną wybranych miejscowości na terenie Gminy Wisznia Mała i północnej części Gminy Długołęka z Wrocławiem oraz drugie, obejmujące przede wszystkim częściową obsługę Gminy Czernica i południową część Gminy Długołęka.

Na pierwsze zadanie nie wpłynęła żadna oferta. Na drugie wpłynęła oferta spółki PKS Gostynin (Grupa PKS Grodzisk Mazowiecki), która okazała się prawie dwukrotnie wyższa (ok. 537 mln zł brutto) od kwoty przeznaczonej na realizację tego zadania (niespełna 300 milionów zł brutto). Tak małe zainteresowanie przetargiem może powodować obawy wśród mieszkańców ościennych gmin. Czy w 2024 roku będzie miał kto ich wozić do Wrocławia?

Tomasz Sikora z Urzędu Miejskiego Wrocławia uspokaja i tłumaczy, że miasto może skorzystać i w razie potrzeby skorzysta z możliwości, jakie daje ustawa o publicznym transporcie zbiorowym. Wyjaśnia, że pozwala ona zapewnić ciągłość usług na niezmienionym lub lepszym poziomie poprzez zawieranie umów przejściowych z operatorami w trybie bezprzetargowym. Ale skąd tak niewielki odzew wśród przewoźników?

- Sami operatorzy przyznają, że okres kampanii wyborczej nie sprzyjał długoterminowym deklaracjom, jakimi są oferty przetargowe. Np. sytuacja na rynku paliw i ceny, jakie w czasie kampanii zaoferował Orlen, nie pozwalały na wskazanie jak długookresowo będzie wyglądał koszt paliwa. Trudno w takiej sytuacji sformułować ofertę. Dodatkowo sytuacja przewoźników w całej Polsce jest coraz trudniejsza. Rosną koszty obsługi przewozów, na rynku pracy brakuje kierowców, a ustawa o elektromobilności nakłada obowiązek inwestowania w droższe pojazdy zero emisyjne – odpowiada Tomasz Sikora.

Podkreśla, że Wrocław nie jest jedynym miastem, gdzie nie udało się rozstrzygnąć tego typu zamówienia przy pierwszym podejściu. Podobna sytuacja była w Krakowie i Warszawie. Koszty funkcjonowania komunikacji publicznej rosną jednak z miesiąca na miesiąc. I wysoka cena za obsługę, którą teraz zaproponowała w przetargu tylko jedna firma, w przyszłości może być jeszcze wyższa.

- Nikt nie odczuje przedłużającej się procedury przetargowej. Byliśmy gotowi na taki scenariusz. Przetarg zostanie powtórzony, a do czasu jego rozstrzygnięcia komunikacja autobusowa na obszarach objętych postępowaniem będzie funkcjonowała na takich samych zasadach, jak dzisiaj – zapewnia Paulina Tyniec-Piszcz, dyrektor Wydziału Transportu Urzędu Miejskiego Wrocławia.

Unijne przepisy o elektromobliności, czyli posiadanie floty pojazdów niskoemisjnych już wcześniej odstraszały niektóre gminy do podjęcia współpracy z Wrocławiem. Tak przykładowo było z Siechnicami.

- Jeśli zarządzamy sami naszą komunikacją, czyli realizujemy zadanie dla gminy nieprzekraczającej 50 tys. mieszkańców, jesteśmy "wyłączeni" z art. 35 ustawy o elektromobilności, która wymaga 30-procentowego udziału elektrycznych pojazdów w taborze. Gdybyśmy stanęli do przetargu razem z Wrocławiem, musielibyśmy zbudować stacje ładowania i kupić autobusy elektryczne, co spowodowałoby duże koszty i przestało się nam opłacać. W przetargu, który sami ogłosiliśmy, wybraliśmy wykonawcę realizującego usługi za koszt mieszczący się w naszym budżecie na następne 5 lat – wyjaśniała "Gazecie Wrocławskiej" rezygnację z wspólnych przejazdów Marta Parusel, dyrektor Wydziału Komunalnego w Siechnicach.

Więcej na ten temat przeczytasz tutaj:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska