Spośród pięciu operacji specjalnych CBA związanych z Dolnym Śląskiem - tylko w jednej nie było żadnych wątpliwości, a złapana na gorącym uczynku osoba została szybko skazana.
Trzyletni wyrok usłyszał emerytowany dyrektor wrocławskiego więzienia, który wziął łapówkę za pomoc w załatwieniu przedterminowego zwolnienia jednego z więźniów. Dwie inne akcje zakończyły się uniewinnieniem. Jedna prawomocnym, inna jeszcze nie. W sprawie kolejnych dwóch toczy się śledztwo, ale trwa już szósty rok. I głównym przedmiotem analizy nie jest to, co się stało, tylko to, czy akcja CBA była legalna.
Najgłośniejsza akcja specjalna Biura związana z Dolnym Śląskiem to sprawa jeleniogórskiej posłanki PO Beaty Sawickiej. Tutaj jest już prawomocny wyrok uniewinniający. Chociaż sądy zwracały uwagę, że korupcja była, tylko... służba nie była w stanie praworządnie zebrać dowodów. Dlaczego? Ano dlatego, że pani poseł poznała się z agentem CBA udającym biznesmena. To dzisiejszy poseł Tomasz Kaczmarek. Gdy poznał się z Sawicką, tworzył fikcyjną legendę biznesmena. W czasie jednej z rozmów pani Sawicka złożyła korupcyjną ofertę. Kaczmarek - na polecenie szefów - podjął grę.
Dlaczego uniewinnienie? Dlatego, że nie było jasne, po co w ogóle CBA "rozpracowywało" Beatę Sawicką.
Tajna akcja, w której uczestniczy specjalnie szkolony agent albo cywil współpracujący z tajną służbą, jest możliwa tylko wtedy, gdy ktoś już wcześniej jest podejrzewany o przestępstwo. Ale w inny sposób nie można zdobyć dowodów. Państwo - tłumaczyły sądy - nie jest od testowania uczciwości obywatela.
Identyczne są losy wrocławskiej akcji, przy okazji której w sidła CBA wpadli dwaj architekci. Tutaj nie było tajnego agenta, tylko cywil Jerzy W., współpracujący z agentami. Chciał załatwić korzystną dla swojego klienta decyzję urzędu miejskiego.
Architekci za łapówkę zaoferowali załatwienie sprawy. Ale nie znaleziono dowodów na to, że już wcześniej CBA interesowała się architektami jako podejrzewanymi o przestępstwa.
Dwie kolejne sprawy były prowadzone w latach 2008 i 2009. Jedna dotyczy wrocławskiego prawnika, który miał się powoływać na korupcyjne układy w magistracie. W akcji uczestniczył tajny agent udający litewskiego biznesmena.
Ten sam prawnik miał powoływać na korupcyjne układy w Sądzie Najwyższym. Oba wątki są prowadzone w ramach jednego śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Wcześniej zajmowała się nią Prokuratura Apelacyjna w Krakowie i umorzyła sprawę.
W jawnej części decyzji o umorzeniu jest analiza, z której wynika, że tajna akcja była zarządzona, mimo braku "wiarygodnych" informacji o przestępstwie. Dlatego - dowodzili krakowscy prokuratorzy - wszystkie zdobyte dowody są nielegalne.
Później, gdy rozpętała się medialna burza, umorzenie uznano za przedwczesne. Ale kiedy sprawa skończy się w jakimikolwiek wątku, jakąkolwiek prawomocną decyzją? Nie wiadomo. Z pewnością jednak nieprędko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?