Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy kamienicy przy św. Wincentego: Pożaru mogło nie być, ale urzędnicy nas zignorowali

Bartosz Józefiak
Pożar w kamienicy przy św. Wincentego gasiło aż osiem zastępów straży.
Pożar w kamienicy przy św. Wincentego gasiło aż osiem zastępów straży. Tomasz Hołod
W pożarze kamienicy przy ul. św. Wincentego jedna osoba została ciężko poparzonych, a 5 osób podtruło się czadem. Według mieszkańców wypadku można było uniknąć - gdyby tylko urzędnicy nie ignorowali ich słów.

Pożar przy ul. św. Wincentego wybuchł tydzień temu w czwartek po godz. 18. Mieszkanie na 3 piętrze niemal doszczętnie spłonęło. Mężczyzna, który zajmował kawalerkę, został ciężko ranny. Z poparzoną klatką piersiową trafił do szpitala. 5 osób lekko podtruło się tlenkiem węgla. - Po pożarze mamy zniszczone mieszkania, opalone drzwi, podłogi i okna. Do mieszkań, gdzie włamywali się strażacy, zniszczone są drzwi wejściowe - opowiada Łucja Dydyna, jedna z sąsiadek.

CZYTAJ TEŻ: Pożar przy ul. św. Wincentego. Jedna osoba ciężko poparzona (FILM, ZDJĘCIA)

- Nasze straty można liczyć w tysiącach złotych, a to dla nas bardzo duże pieniądze. A do całej tragedii mogło w ogóle nie dojść! - żali się Emilia Kosińska, również mieszkająca w feralnej kamienicy.

Jak to możliwe? Jak informuje policja, przyczyną pożaru był niedopałek papierosa, który pozostawił lokator. Z kolei strażacy po akcji powiedzieli nam, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzenił po mieszkaniu, bo przy łóżku lokator miał wiele materiałów łatwopalnych, m.in. gazety.

Mieszkańcy kamienicy twierdzą, że zgłaszali w Zarządzie Zasobu Komunalnego, iż ich sąsiad może spowodować podobne kłopoty. - Mężczyzna znosił do domu mnóstwo śmieci, widziałam że trzymał w mieszkaniu materiały łatwopalne. Od miesięcy mówiliśmy administratorowi od mieszkań komunalnych, że jego sposób życia doprowadzi do tragedii. No i wykrakaliśmy... - dodaje Alfreda Rusak, której mieszkanie znajduje się obok spalonego lokalu.

Pracownicy Zarządu Zasobu Komunalnego mogli zwrócić uwagę lub upomnieć kłopotliwego sąsiada, skontrolować go lub - w skrajnym wypadku powiadomić policję. Ale według mieszkańców kamienicy ich zgłoszenia zostały zignorowane.

Co na to ZZK? Jego pracownicy twierdzą, że zgłoszeń... po prostu nie było. - Nasze kartoteki o niczym takim nie wspominają, a przechowujemy nie tylko pisma. Notujemy też zgłoszenia ustne i telefoniczne mieszkańców. Ale o tym sąsiedzie nie było ani słowa – mówi Urszula Hamkało, rzecznik ZZK.

- To kłamstwo! - Sama dzwoniłam w tej sprawie, kilkakrotnie rozmawiałam też z pracownikiem zasobów komunalnych. Żałuję, że nie zdążyłam wysłać pisma w tej sprawie – dodaje Alfreda Rusak.

Teraz mieszkańcy czekają na remont klatki schodowej. Nadal w nerwach, bo tynk z sufitu na klatce odrywa się, i jego ciężkie kawałki spadają im niemal na głowy. - Miejmy nadzieję, że następnym razem mieszkańców ktoś posłucha, zanim sytuacja powtórzy się – tu lub gdzieś indziej – mówi Alfreda Rusak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska