18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałek: Wyjdziemy z grupy. A może i ćwierćfinał?

Arkadiusz Franas
Tomasz Hołod/ Gazeta Wrocławska
Dlaczego to marszałek województwa dolnośląskiego, a nie wojewoda podejmował premiera polskiego rządu? Przypadek? O co na wrocławskim lotnisku Rafał Jurkowlaniec "pokłócił się" z Donaldem Tuskiem? I który z tych Panów miał rację? Po zimowym Pucharze Świata czas na kolejne plany, czyli o projekcie zorganizowania mistrzostw świata w narciarstwie. Czy Polska będzie mistrzem Europy, czyli gdzie i z kim marszałek województwa będzie oglądał mecze podczas Euro? O najważniejszych wydarzeniach na Dolnym Śląsku rozmawiają marszałek województwa Rafał Jurkowlaniec i Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"

Panie Marszałku, to może zaczniemy od nietypowego pytania, bo z dziedziny polskiego prawa ustrojowego. Kto jest reprezentantem rządu w terenie?
Oczywiście wojewoda. Aż się boję zapytać, dlaczego tak zaczynamy?

Bo mam taki problem. Dlaczego to Pan, a nie wojewoda towarzyszył premierowi Donaldowi Tuskowi podczas wizyty na Dolnym Śląsku?

Dlatego że wojewoda był na urlopie, a premier wyraził chęć spotkania ze mną podczas wizytacji obiektów przygotowanych na Euro. Donald Tusk pewno pamiętał, że przez trzy lata byłem wojewodą i jednocześnie szefem Komitetu Organizacyjnego Euro w naszym regionie. Dla mnie to było naturalne, że przywitam premiera Tuska na dworcu PKP i pokażę mu, co zostało zrobione we Wrocławiu. To była dość niespodziewana wizyta, bo dowiedzieliśmy się o niej na kilkadziesiąt godzin przed przybyciem szefa rządu. Nie ma w tym chyba żadnej sensacji…

Sensacji to ja może się nie dopatruję, ale jakieś podejrzenia zawsze mogą się pojawić. A dlaczego? Bo nigdy nie ukrywał Pan tego, że jest silnie związany z Grzegorzem Schetyną. A jak powszechnie wiadomo, ostatnio między premierem a Grzegorzem Schetyną nie układało się najlepiej. A tu taka zmiana.
Nie zauważyłem braku chemii między premierem a Grzegorzem Schetyną. Zaraz po przyjeździe pociągiem do Wrocławia, premier Tusk udał się do biura Grzegorza Schetyny, gdzie rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut. Obaj byli w doskonałych humorach. Wieczorem zagrali razem mecz na stadionie Śląska przy ulicy Oporowskiej. Widać było podczas spotkania ich naprawdę bliskie relacje.

No tak, teraz faktycznie coś się wydarzyło, co obserwatorzy różnie komentują, ale przecież nie zaprzeczy Pan, że jeszcze jakiś czas temu nie wyglądało to tak przyjaźnie?

Mhm, nie chcę wchodzić w jakąś głębszą analizę sytuacji na szczycie Platformy Obywatelskiej. Ale o ile znam się na relacjach międzyludzkich, widziałem we Wrocławiu dwóch polityków, którzy doskonale się rozumieją. A że mogło być przez jakiś czas inaczej? To naturalne, że czasami nawet najbliżsi współpracownicy mogą mieć różne opinie na ten sam temat. Mnie też to się zdarza.

Powiedział trzeci polityk Platformy Obywatelskiej? Ładnie się Pan wywinął. To może teraz poruszymy temat, do którego z reguły wracam na koniec rozmowy. To już wstąpił Pan do PO, bo może premier przyjechał namaścić Pana na lidera tego ugrupowania na Dolnym Śląsku?
A ja tradycyjnie odpowiem, że nic się nie zmieniło. My nie mamy problemu przywództwa w PO na Dolnym Śląsku. Naturalnym liderem jest Grzegorz Schetyna, który ściśle współpracuje z Jackiem Protasiewiczem.

Mogę Pana złapać za słowo?
A jakie?

Powiedział Pan "my nie mamy problemu przywództwa w PO…". Czyli Pan to już "oni".
Masz ci los. Nigdy nie ukrywałem moich związków z Platformą i czuję się z nią związany. A odpowiadając precyzyjnie na ulubione pytanie Pana Redaktora: deklaracji na razie nie wypełniłem.

I tak załatwiliśmy comiesięczną kwestię politycznego zaangażowania marszałka. Ale zostańmy przy premierze. Wspomniał Pan, że jak szliście do biura Grzegorza Schetyny, to musieliście pokonać słynne przejście na Świdnickiej. Premier dał radę najdziwniejszym schodom na Dolnym Śląsku?
Faktycznie zauważył ich dziwną konstrukcję. Chyba każdemu źle się po nich chodzi.

A czy naprawdę Donaldowi Tuskowi tak wszystko się u nas podobało?
Bardzo. Chwalił od początku, czyli gdy wysiadł na dworcu.

A na który peron przyjechał?
Peron 2, tor 3. Tam jeszcze trwał remont, ale już widzieliśmy niezwykły urok tego odnowionego zabytku. Potem byliśmy na Rynku oglądać miejsce, w którym będzie strefa kibica. Następnie samochodem na lotnisko, potem w rejon stadionu i przejazd autostradową obwodnicą Wrocławia. Największe wrażenie jednak na premierze zrobiło nasze lotnisko. Nawet mieliśmy krótkie "spięcie" o rękawy, którymi pasażerowie wchodzą i wychodzą z samolotu. Ma je Okęcie i teraz my. Premier twierdził, że Gdańsk też, ale szybko się okazało, że dopiero ma mieć. Byłem usatysfakcjonowany. (śmiech)

To wizytę gospodarską już zaliczyliśmy, ale Pan też ostatnio sporo podróżował. I nie jest to zarzut z mej strony, jedynie ciekawość. Na przykład był Pan w Czechach. Czy my wreszcie potrafimy współpracować z sąsiadami?
Mamy naprawdę dobre relacje z Czechami, które, mam nadzieję, po Euro staną się jeszcze intensywniejsze. Graniczymy z ich czterema województwami i z każdym mamy podpisaną umowę o partnerstwie. To nie jest tylko papierowa wymiana uprzejmości. Doskonale układa się współpraca przy połączeniach kolejowych. Wspieramy się przy organizacji imprez, takich jak zimowy Puchar Świata w biegach narciarskich, który odbył się w tym roku w Jakuszycach. Łączą nas góry. Mam nadzieję, że uda nam się podpisać umowę o wspólnym ubieganiu się o organizację mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Nie ma lepszego miejsca w tej części Europy na taką imprezę niż kompleks Harrachov, Jakuszyce i Szklarska Poręba.

I mamy szansę na tę imprezę?
A kto ma mieć jak nie my? Mamy naprawdę twarde argumenty w postaci tych miejscowości z pięknymi trasami biegowymi czy skoczniami po stronie czeskiej. Poza tym chcemy wspólnie powołać do życia Europejskie Ugrupowanie Wspólnoty Terytorialnej, które pozwoli temu obszarowi zaistnieć w Brukseli. A wtedy, mam nadzieję, zdobędziemy pieniądze unijne na jeszcze lepsze rekreacyjno-sportowe zagospodarowanie tego terenu. Utworzenie EUWT jest także szansą na poszerzenie naszej współpracy w wielu innych dziedzinach, które są kluczowe z punktu widzenia rozwoju, czyli turystyce, transporcie, edukacji czy przedsiębiorczości. Pogranicze polsko-czeskie naprawdę żyje, każdego roku odbywa się tam wiele interesujących wydarzeń kulturalnych, w których chętnie uczestniczą mieszkańcy. Doskonałym przykładem mogą być np. rekonstrukcje historyczne, takie jak ta w Twierdzy Kłodzkiej. Doskonała zabawa, naprawdę gorąco polecam.

To sprawa współpracy z Czechami załatwiona, a Niemcy?
To największy partner gospodarczy Polski. Kilkanaście dni temu Saksonia otworzyła swoje przedstawicielstwo na Dolnym Śląsku. To znacznie ułatwi nawiązywanie kontaktów i współpracy podmiotom gospodarczym. Ta inicjatywa to dowódna to, jak intensywnie współdziałamy. Wystarczy pojechać na tereny przygraniczne, by zobaczyć, jak wiele nas łączy, a nie dzieli. We wrześniu tego roku województwo dolnośląskie po raz pierwszy będzie uczestniczyć w Dniu Saksończyka we Freibergu. Pamiętajmy też, że Dolny Śląsk współpracuje intensywnie nie tylko z Saksonią, ale także z Dolną Saksonią. Na początku roku, podczas targów branży teleinformatycznej CEBIT, spotkałem się z Davidem McAllisterem, premierem Dolnej Saksonii. Wspólnie otworzyliśmy tam polskie stoisko. Intensywne kontakty łączą także dolnośląskie i dolnosaksońskie szkoły, z których młodzież spotyka się regularnie w Krzyżowej na Dolnym Śląsku. Jak więc widać, nasza współpraca jest bardzo intensywna i toczy się na wielu płaszczyznach.

A jak Panu podobał się pomysł Euromiasta, czyli powolnego łączenia w jeden organizm kiedyś podzielonych Görlitz i Zgorzelca? Mam wrażenie, że ten projekt trochę przygasł.
To faktycznie Europa w pigułce. Unia chce, byśmy powoli zrastali się w jeden organizm. Znikają granice, dużo instytucji działa razem. A w Zgorzelcu jest łatwiej, bo to faktycznie był kiedyś jeden organizm. Wielu Niemców i Polaków prowadzi życie po obu stronach Nysy. Pracują i tu, i tam, Polacy chodzą do szkół niemieckich, Niemcy korzystają z naszych usług. Ludzie nie będą czekali na formalne połączenia. Nikt nie patrzy na to, do kogo należy droga czy teatr. To ma im służyć. I tak jest w przypadku obu miast. Zanim ktoś podpisze kolejny układ, Zgorzelec i Görlitz funkcjonalnie staną się znów jednym miastem.

Czechy? Wszystko jasne. Niemcy? Gospodarka. Ale ostatnio był Pan w Chinach. Co marszałek robił w kraju, który tylko w wizjach Witkacego miał być naszym sąsiadem, a zresztą potem i okupantem.
W Chinach byłem w ramach misji gospodarczej przygotowanej przez rządową Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Miałem okazję jako jedyny polski marszałek województwa zaprezentować nasz region. Dolny Śląsk jest rozpoznawany w tym kraju. Czy Pan Redaktor wie, że 41 procent polskiego eksportu do Chin pochodzi z Dolnego Śląska? Nasi najwięksi eksporterzy do Chin to Faurecia Wałbrzych, produkująca metalowe komponenty siedzeń samochodowych, i KGHM Polska Miedź SA Lubin. Miałem okazję zarekomendować Chińczykom pilotażowy program przebudowy i utrzymania dróg wojewódzkich przez prywatnych inwestorów w ramach partnerstwa prywatno-publicznego. Wiem, że zaraz usłyszę o Chińczykach, którzy uciekli z budowanej autostrady A2, ale oni są niekwestionowanym potentatem w budowie dróg.

Pan chce oddać nasze drogi Chińczykom?!
Nie, ja chcę oddać drogi w zarządzanie prywatnym firmom, które będą o nie odpowiednio dbały. To, czy pracownicy będą mówili po chińsku, niemiecku czy polsku to sprawa drugorzędna. To jest czysty biznes, który ma zapewnić kierowcom dobre i przejezdne drogi. Po mojej wizycie otrzymałem już kilka mejli z pytaniami o możliwość rekonesansu na Dolnym Śląsku.

Chińczycy interesowali się Pańskimi prezentacjami?
Bardzo. Chińscy przedsiębiorcy chcą inwestować na całym świecie. Interesuje ich głównie kupowanie gotowych firm, najlepiej z ciekawym know-how. Oni przywiązują dużą uwagę do tego, czy biznes ma poparcie władz lokalnych. Jedyne, co ich zniechęca do nas, to obostrzenia, jakie niosą przepisy Unii Europejskiej. Zwłaszcza te dotyczące ochrony środowiska.

To na koniec wróćmy do Euro. Będzie Pan podczas mistrzostw we Wrocławiu?
Tak i oczywiście wybieram się na mecze. Na wszystkie z udziałem Czech, bo zaprosiłem naszych zaprzyjaźnionych szefów regionów i obiecałem, że będę razem z nimi kibicował w spotkaniach z Rosją i Grecją. Ale podczas meczu Polska-Czechy kibicujemy oddzielnie (śmiech).

A jak Pan ocenia nasze szanse?
Wyjdziemy z grupy. O tym jestem przekonany. Jako kibic będę z tego faktu bardzo zadowolony. A może i ćwierćfinał…

Wierzy Pan w wariant grecki? I nie myślę tu o obecnym kryzysie, ale o roku 2004, gdy zawodnicy z tego kraju niespodziewanie wygrali wszystko.
A mogę zostać przy swojej poprzedniej opinii? Choć chciałbym wierzyć we wszystko…
Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska