Wiele wskazuje na to, że rzeczywistość jest potwornie skomplikowana i ludzkim rozumem nie jesteśmy w stanie jej do końca ogarnąć. Niemiecka badaczka Sabine Hossenfelder wydała ostatnio książkę (omówienie w tygodniku „Polityka”), której sens da się sprowadzić do stwierdzenia: król jest nagi. Tym królem jest współczesna fizyka, a dokładniej - teorie tworzone przez fizyków.
Począwszy od genialnego Izaaka Newtona, który opisał m.in. prawo ciążenia, ludzie nauki karmili się wiarą, że prawa przyrody są w gruncie rzeczy jasne i da się je zapisać prostymi równaniami. Teorią względności Albert Einstein wywrócił do góry nogami rozumienie czasu i grawitacji, ale nawet on poszukiwał piękna i sensu. Nie chciał dopuścić, że światem w mikroskali rządzi przypadek (prawdopodobieństwo), na co wskazuje teoria kwantów. Przekonania Einsteina streszcza się zazwyczaj słynnym zdaniem „bóg nie gra w kości” (kość - kostka do gry), na co Niels Bohr miał mu odpowiedzieć „nie pouczaj boga, co ma robić”.
Wróćmy do bezradności fizyków, o której wspomina Hossenfelder... O ile opisywanie gwiazd, planet i galaktyk idzie nam całkiem nieźle (choć nikt nie ma pojęcia, czym są ciemna materia i ciemna energia), to badanie najmniejszych cząstek elementarnych doprowadziło naukowców na skraj przepaści. Albo inaczej mówiąc - stanęli pod ścianą i nie są w stanie zrobić kolejnego kroku. Głośnym odkryciem dokonanym w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) pod Genewą było namierzenie bozonu Higgsa, który według Modelu Standardowego nadaje masę pozostałym cząstkom. Dalsze poszukiwania okazały się jednak jałowe i nic dziwnego, bo polowanie na takie cząstki (poszukiwanie prawidłowości) nie przypomina strzelania do zająca biegnącego przez puste pole. To raczej łowienie małej rybki w oceanie wypełnionym miliardami stworzeń.
Ograniczenia techniczne to jedno, ale jeszcze gorsze jest fiasko poszukiwań tzw. teorii wszystkiego, która miałaby połączyć teorię względności (makroskala) z teorią kwantową (mikroskala). Fizycy wciąż tworzą imponujące wizje, np. teorie supersymetrii, strun czy wieloświatów, ale ich wysiłki załamują się - brakuje odpowiednich metod matematycznych i nie da się tych koncepcji potwierdzić eksperymentalnie. Z tego właśnie punktu widzenia rzeczywistość jawi się jako mętna i brzydka.
Znakomity polski fizyk, prof. Krzysztof Meissner, przekonuje, że teoria względności - jeśli się rozgryzie jej matematyczny opis - jawi się jako „ekstatycznie piękna”. Inny nasz świetny naukowiec, prof. Michał Heller, podczas publicznych wykładów łączy proces rozwoju wszechświata z metafizyką, gdy przywołuje pojęcia prawdy, piękna czy... odkupienia. Dodajmy, że pierwszy z nich to gorliwy katolik, drugi jest księdzem. Ich wywody brzmią wspaniale, ale mózg przewierca mi wątpliwość: może rację ma Sabine... Piękno fizyków jest tylko złudzeniem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?