Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Przybylski: Hołowni się przyglądamy, a u Dutkiewicza brak potencjału

Arkadiusz Franas
Cezary Przybylski
Cezary Przybylski Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Dlaczego marszałek Dolnego Śląska nie pojawił się na protestach Strajku Kobiet? Czy Bezpartyjni Samorządowcy wybierają się do Sejmu? Bliżej im do Prawa i Sprawiedliwości czy Szymona Hołowni? Z Cezarym Przybylskim, marszałkiem Dolnego Śląska i liderem Bezpartyjnych Samorządowców rozmawia Arkadiusz Franas.

Jeśli wybory do parlamentu odbyłby się w najbliższych miesiącach, to czy Bezpartyjni Samorządowcy są gotowi w nich wystartować?
Zdecydowanie tak. Przygotowujemy się do nich cały czas. Dlatego zarejestrowaliśmy ogólnopolską federację Bezpartyjni i Samorządowcy, która zrzesza wiele organizacji samorządowych w całym kraju. Chcemy przenieść nasze doświadczenia na grunt ogólnopolski.

Zakładając, że dostaną się Państwo do Sejmu, wyobraża sobie Pan koalicję z Prawem i Sprawiedliwością? Podobną do tej jaką mamy w sejmiku dolnośląskim.
Trudno powiedzieć. Tutaj, w naszym regionie, ona się sprawdza, ponieważ realizujemy wiele inwestycji, zwłaszcza infrastrukturalnych, ważnych dla mieszkańców Dolnego Śląska. Natomiast jeśli spojrzymy na kwestie podejścia rządu do Strajku Kobiet, praworządności, rozwiązań dotyczących zarządzania turystyką w czasach pandemii czy spojrzenia na Unię Europejską, to w tych sprawach istotnie się różnimy. I za każdym razem wyraźnie to podkreślamy. Na tych przykładach widać, że nasze poglądy polityczne nie są zbieżne, ale można szukać porozumienia na innych płaszczyznach i wspólnie pracować z korzyścią dla regionu i jego mieszkańców.

Czyli właściwie więcej was dzieli niż łączy?
Właśnie pokazujemy, że nawet w takim przypadku można skutecznie współdziałać, ponieważ łączy nas wspólna praca dla dobra Dolnego Śląska. I ten priorytet powoduje, że wspomniane różnice nie doprowadzają między nami do zgrzytów czy dużych napięć. Nawet w takich przypadkach potrafimy się porozumieć. Jesteśmy dwoma podmiotami, które tolerują swoją odmienność. Bezpartyjni Samorządowcy mają swój program i go realizują, obecnie we współpracy z Prawem i Sprawiedliwością, omijając różnice światopoglądowe. Pokazujemy, że da się to robić nawet jeśli takie różnice istnieją.

Nawet, gdy nie tylko na pierwszy rzut oka więcej dzieli niż łączy?
Może jest łatwiej dlatego, że Bezpartyjni Samorządowcy wznoszą się ponad to, co do tej pory działo się w polityce, czyli chcą tworzyć modele ponadpartyjne.

To zatrzymajmy się przy różnych modelach. Czy do wyborów pójdą Państwo sami, czy jest możliwe powstanie jakiejś koalicji wyborczej?
Oczywiście, że taka możliwość istnieje. Zwłaszcza jeśli chodzi o ugrupowania nie będące partiami politycznymi. Chyba, że ustawodawca wprowadzi zapis, że tylko partie będą mogły startować, to na pewno sprawa się skomplikuje, ale mam nadzieję, że ten pomysł nie wejdzie w życie. Bo to zabetonuje jeszcze bardziej scenę polityczną. A wracając do ewentualnej koalicji, to przez trzy lata można rozmawiać i szukać wspólnych rozwiązań.

Czyli wierzy Pan, że będą dopiero za trzy lata?
Myślę, że ten rząd, pomijając oczywiście personalia, przetrwa mimo różnych zawirowań i napięć, jakie są w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wszystkim partiom tworzącym tę koalicję zależy na pozostaniu przy władzy. Przecież te mniejsze ugrupowania doskonale wiedzą, że nie mają szans, by przebrnąć przez wybory samodzielnie. Tylko przy PiS są w stanie przetrwać. A PiS-owi też zależy na czasie, ponieważ przez te lata może wymyślić jakąś nową taktykę wyborczą, pozwalającą powalczyć o kolejną kadencję.

To jeśli stworzą Państwo koalicję wyborczą, to dlaczego z ugrupowaniem Szymona Hołowni?
Nie jest wcale powiedziane, że tylko z nimi. Oczywiście rozmawiamy, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Musimy patrzeć jak będą oni dalej działali, jak są sprawni, ponieważ to nowy byt na politycznej mapie Polski i nie wiemy, co chcą zrobić i w jakim kierunku podążać. Poza tym w takim przypadku zawsze istnieje obawa, czy któraś z sił nie zechce zdominować tej drugiej, więc potrzeba tu dużo rozwagi i spokojnej obserwacji.

I jeszcze jedna kwestia. Powtarzam, my jesteśmy zdecydowani na współpracę z ruchami niepartyjnymi, a z tamtego obozu płyną sygnały, że stowarzyszenie Hołowni może przed wyborami zmienić się w partię polityczną. Więc spokojnie czekamy i przyglądamy się temu, co tam się wydarzy. Dla nas najważniejszy jest samorząd i chętnie będziemy współpracować z każdym, komu te wartości są bliskie. Wspaniale by było, gdyby w Sejmie znalazły się właśnie niepartyjne ugrupowania, bo nawet jak samorządowcy wchodzą do parlamentu z list partyjnych, to szybko ulegają pokusie walk partyjnych i zapominają o swoich korzeniach albo ich głos jest tam niesłyszalny. A nam zależy, by sprawy samorządu głośno i wyraźnie wybrzmiały przy Wiejskiej, bo to tam zapadają decyzję mające wpływ na nasze życie w regionach.

A propos ruchów niepartyjnych. Nie widziałem chyba Pana na Strajku Kobiet?
Nie, nie byłem na tych protestach, ale dolnośląski Sejmik przyjął zgłoszony przez Bezpartyjnych Samorządowców, a poparty przez opozycję, apel wspierający postulaty protestujących kobiet.

Co Pana ujęło w tym ruchu, że tak jednoznacznie wyraża Pan to poparcie?
Przede wszystkim ta masowość. To, że na tych manifestacjach pojawiło się bardzo dużo ludzi i to młodych. Odnoszę również wrażenie, iż to nie tylko głos jednego pokolenia. Od początku widziałem tam wyrażoną troskę o to, którą drogą ma iść nasz kraj. Tego nie można lekceważyć.

Tylko, że masowe to te protesty były tylko na początku.
Prawda, bo teraz obie strony idą chyba na przeczekanie. Rząd czeka aż to całkiem wygaśnie, a protestujący, gdy napięcie spada, zaczynają do pierwotnego żądania dokładać kolejne i ta wyrazistość gdzieś im się zaciera.

A nie przeszkadza Panu radykalizacja tych wystąpień i żądań, które zresztą od początku dotykały trudnych kwestii światopoglądowych?
W ustroju demokratycznym trzeba dostrzegać różne grupy ludzi, nawet jeśli nam się wydają zbyt radykalne w swoich poglądach czy żądaniach. Nie może być obowiązująca tylko jedna opcja. Trzeba

zauważać również tych, może mniejszych, ale jednak istniejących i chcących także realizować swoje plany czy programy. Demokracja polega na tym, że różne poglądy muszą się ścierać.

Ale demokracja to nie anarchia i ma też swoje granice zapisane w prawie.
Zdecydowanie tak. Historia nieraz nam pokazywała, że często ci, którzy szli z hasłami demokratycznymi na ustach kończyli jako dyktatorzy. Dlatego pewnie i te masowe protesty tak szybko przekształciły się w mniejsze demonstracje, ponieważ część ludzi też to niebezpieczeństwo zauważyła. Radykalizacja działań i żądań na pewno nie służy ich powodzeniu.

Pan nie brał udziału w tych protestach, a jak ocenia Pan udział innych samorządowców w tych manifestacjach, a właściwie w takich manifestacjach, które są zawsze mocno zaangażowane politycznie?
To jest oczywiście ich wybór, jeśli czują taką potrzebę, to czemu nie. Po prostu część samorządowców jest zaangażowana politycznie i hasła z takich manifestacji są im bliskie. Dają tego wyraz nie tylko poprzez udział w protestach, ale także formułując różnego rodzaju stanowiska. Ale trzeba też pamiętać, że wielu samorządowców się nie zgadza z tymi żądaniami i to również trzeba uszanować.

No dobrze, o ile mają do tego prawo jako obywatele, to pytanie czy mogą to czynić, na przykład jako prezydenci swoich miast, ponieważ często w tych wystąpieniach słyszymy: Wrocław, Gdańsk, Poznań czy inne miasto są z wami. A to już chyba nadużycie?
Proszę zauważyć, że ten Strajk Kobiet jest nastawiony bardzo antyrządowo. A samorządy chyba mają powody, by prezentować podobne stanowisko. Cały czas czujemy, że rząd nam nie sprzyja. Więc w jakiś sposób takie wystąpienia rozumiem. Strajk jest przeciwko rządzącym, więc samorządowcy widzą w nim bratnią duszę. Stąd moje zrozumienie takich postaw u niektórych prezydentów miast. Mają do tego prawo jako obywatele tego kraju. I to nawet jeśli przerysowują swoje stanowisko mówiąc, że „dane miasto jest za”. Dokładnie taka sama retoryka jest po drugiej stronie, która twierdzi, że wszyscy są przeciw. Tak to teraz działa.

Ale Pan nigdy nie użył podobnego sformułowania i nie postawił na szali całego regionu.
Nie mam prawa narzucać wszystkim swoich poglądów. Jeśli jestem za, to jako Cezary Przybylski czy lider Bezpartyjnych Samorządowców. Nie mam zwyczaju wypowiadać się w imieniu ogółu, który mi takiego mandatu nie dał.

Czyli zgadza się Pan ze mną…
Tak, ale też rozumiem działania niektórych samorządowców, którzy może nadużywają tej formuły.

Zostawmy protesty i wróćmy do wyborów. Wskazuje Pan na potrzebę silnego udziału samorządowców w ubieganiu się o mandaty poselskie. Ale samorządowcy sami za bardzo ze sobą nie konkurują? Bo tych ruchów zapowiada się coraz więcej.
Jeśli te ruchy nie będą za bardzo związane z poszczególnymi partiami, to uważam, że szybko osiągniemy porozumienie. Pamiętam, że w pierwszych kadencjach parlamentu dość mocno zaakcentowana była obecność nauczycieli. Znaleźli się jednak w różnych partiach i nie mieli możliwości, aby razem coś dla tej grupy zawodowej załatwić. Tak samo było, jest i może być z samorządowcami. Zawsze dobrze jak startują, pytanie na ile i jak szybko dają się wciągnąć w utarczki partyjne. Natomiast jeśli te ruchy będą autentycznie niezależne, to dość szybko połączy nas cel i doświadczenie. A także odpowiedzialność przed wyborcą, ponieważ samorządowiec nigdy nie jest anonimowy, jak zdarza się niektórym politykom. Nas mieszkańcy znają z codziennych działań. I na bieżąco weryfikują widząc, że coś zostało zrobione lub nie.

Ale nie mogę nie zapytać na przykład o ewentualną współpracę ze stowarzyszeniem Rafała Dutkiewicza, który już na początku stwierdził, iż z marszałkiem Cezarym Przybylskim to raczej niechętnie?

A gdzie jest teraz stowarzyszenie Rafała Dutkiewicza? To kanapowa formacja bez jakiejkolwiek idei, pomysłu i ludzi do działania. Gdy brakuje potencjału to i tak z tego nic nie wychodzi. A pan Rafał Dutkiewicz brutalnie przekonał się o tym podczas ostatnich wyborów samorządowych. Szumnie zapowiadał, iż spokojnie będzie miał nawet osiem mandatów, a my ewentualnie jeden. A jak odpowiedzieli wyborcy? My, jako Bezpartyjni Samorządowcy, zdobyliśmy sześć mandatów w sejmiku, jego ludzie dwa.

A jak jesteśmy już przy mandatach, to gdyby wybory parlamentarne odbyły się jednak wcześniej, na przykład w przyszłym roku, to jaki wynik Bezpartyjnych Samorządowców jest realny?
Osiem do dziesięciu procent. I jestem przekonany, że lepiej trafię z przewidywaniami niż wspomniany przed chwilą były prezydent Wrocławia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska