Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tracimy pieniądze na poprawki po remontach

Małgorzata Moczulska
Kamienny, szary i brzydki: tak o placu przed świdnicką katedrą mówi wielu mieszkańców
Kamienny, szary i brzydki: tak o placu przed świdnicką katedrą mówi wielu mieszkańców Dariusz Gdesz
Urzędnicy wydają setki tysięcy złotych, by poprawić niedoróbki lub naprawić błędy kolegów.

Aż 160 tys. zł chcą wydać władze Świdnicy na poprawę estetyki placu Jana Pawła II. Pieniądze zostaną przeznaczone na kamienne gazony, w których będzie nasadzona zieleń.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że plac przed świdnicką katedrą oddano do użytku rok temu, a na jego remont wydano ponad 2 mln zł.

- To jest jakiś absurd, wydawać prawie 200 tysięcy na doniczki, które w dodatku będą szare i kamienne jak całe to miejsce - denerwuje się Marek Kowalczewski ze Świdnicy, który oburzony tym pomysłem zadzwonił do naszej redakcji. - To zwykłe marnotrawienie pieniędzy - dodaje.

Urzędnicy spokojnie tłumaczą, że nie jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto.

- Gazony nie tylko poprawią estetykę, ale będą spełniały również funkcję ławek, które obecne nie harmonizują z otoczeniem - mówi Stefan Augustyn, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Świdnicy. - Te zostaną stamtąd usunięte i wykorzystane w innych miejscach.

Plac przy katedrze jest od dawna oczkiem w głowie mieszkańców, zwłaszcza że na jego remont przeznaczono ogromne pieniądze. Po mieście krążą anegdotki, że plac bardziej przypomina lotnisko, niż reprezentacyjne miejsce, a kierowcy mylą go z parkingiem. Dlaczego? Na 1000 mkw. aż 800 mkw. to szara kostka i płyty. Dlatego trudno się dziwić rozczarowaniu mieszkańców. Zwłaszcza że do nowego wyglądu placu miasto przykładało ogromną wagę. Wszystko miało być piękne i "naj". Urząd miejski ogłosił nawet konkurs architektoniczny na pomysł zagospodarowania placu. Elementy ze zwycięskich prac zostały zlecone profesjonalnej pracowni. Zapowiadało się coś wyjątkowego, a wyszło, jak wyszło...

Janusz Solecki, miejski radny z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, podsumowuje krótko: - Ten plac to sztuka zabetonowania za pomocą szlachetnego kamienia. Nie stać nas na taki drogi kamień - podkreśla.

Świdnica to niejedyne miasto, gdzie już po oddaniu inwestycji okazuje się, że nie wszystko wyszło jak powinno i należy wydać kolejne pieniądze, by jakoś naprawić nieudane posunięcia, a nawet zwykłe fuszerki.
Co najmniej kilkaset tysięcy będzie kosztować Urząd Miejski w Bogatyni naprawienie błędu projektanta obwodnicy miasta, który nie przewidział przebiegających nad drogą linii napowietrznych wysokiego napięcia.

Efekt? Obwodnica, na którą wydano miliony, nie spełniała swej funkcji, bo nie wszystkie auta mogą tamtędy przejechać. Na obwodnicę między ulicami: Zgorzelecką i Pocztową zakaz wjazdu mają pojazdy wyższe niż 3,5 metra, czyli duże tiry, dla których ta droga została wybudowana. I to się szybko nie zmieni, bo właśnie kilka dni temu przetarg na opracowanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej docelowego usunięcia kolizji linii z drogą został unieważniony. Cena najkorzystniejszej oferty przewyższała bowiem kwotę, jaką urząd zamierzał na ten cel przeznaczyć.

W Złotoryi fuszerką okazały się remonty miejskich kamienic. Wydano na nie kilkadziesiąt milionów złotych. Większość na remonty elewacji, dzięki czemu po wejściu w stare uliczki z budynkami w pastelowych barwach turyści milkną z zachwytu.

Są jednak miejsca, w których nie wszystko wygląda tak pięknie. Mokry tynk i farba całymi płatami odpadają z odnowionych kamienic przy ul. Basztowej. Od frontu trzymają się jeszcze w miarę dobrze, ale wystarczy wejść w ulicę Zaułek, by zobaczyć, jak efekty remontu zniszczyła wilgoć. Przed położeniem tynku nikt nie zatroszczył się o osuszenie ścian i izolację fundamentów. By kamienice jakoś wyglądały, trzeba będzie elewacje odnowić jeszcze raz.

Zmorą są też fuszerki drogowe. Przykłady można mnożyć. Oddana w ubiegłym roku droga powiatowa w gminie Żarów już kilka tygodni po odbiorze nadawała się do ponownej naprawy, bo pojawiły się tam dziury.

W Wałbrzychu zarząd dróg musiał zrywać świeżo położony asfalt na jednej z głównych ulic miasta, bo wykonawca nie dogadał się z właścicielami podziemnych instalacji. Kiedy remont arterii praktycznie dobiegał już końca, okazało się, że sieć wodociągowa i gazowa są w takim stanie, że wymagają natychmiastowych napraw.

Podobna sytuacja, jak przy al. Wyzwolenia, miała miejsce przy ul. Konopnickiej. Tam również wymieniono nawierzchnię i krótko potem doszło do awarii wodociągowej.

Współpraca: ARS, PEKA, WIK

Czy w Twoim mieście również zdarzyły się jakieś inwestycje fuszerki? Podyskutuj na forum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska