Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owocowy program to wielki niewypał

Natalia Wellmann
W wałbrzyskiej SP nr 5 dzieci czekają na dostawcę owoców
W wałbrzyskiej SP nr 5 dzieci czekają na dostawcę owoców Dariusz Gdesz
Szumnie zapowiadany unijny program "Owoce w szkole" okazał się niewypałem. Większość szkół chciałaby w nim uczestniczyć, ale brakuje dostawców.

Ci, z powodu zbyt restrykcyjnych przepisów, nie garną się do rozwożenia dzieciom owoców.
Do najmłodszych uczniów szkół podstawowych codziennie miały trafiać za darmo owoce i warzywa.

Wszystko po to, by zmienić nawyki żywieniowe. Niestety, po pięciu miesiącach funkcjonowania programu okazało się, że na blisko 800 szkół, które mogłyby wziąć w nim udział, skorzystało zaledwie 140 i to głównie w dużych miastach. W powiatach kłodzkim i ząbkowickim darmowych owoców nie dostała żadna szkoła.
- Nie znalazł się ani jeden dostawca, któremu opłacałoby się dowozić nam towar - ubolewa Andrzej Popławski, dyrektor SP nr 1 w Ząbkowicach Śląskich.

Antoni Głuza, dyrektor SP nr 6 w Kłodzku, mówi wprost:
- Wpuszczono nas w maliny! Spełniliśmy wszystkie wymagania, wypełniliśmy wnioski, ale na dobrych chęciach się skończyło - dodaje.

Budżet programu na rok szkolny 2009/2010 to 12,3 mln euro, z czego 9 mln euro to pieniądze z UE. Aż trudno uwierzyć, że przy takim budżecie, program nie wypalił. Problemem okazały się zbyt wyśrubowane przepisy, których dostawcy nie są w stanie spełnić. Warzywa i owoce muszą być wcześniej myte, krojone i pakowane. Do tego towar ma być dostarczany dzieciom cztery razy w tygodniu. Na takie koszty mogą sobie pozwolić tylko duże firmy, choć i te nie pchają się drzwiami i oknami.

W pierwszym semestrze dolnośląskie placówki obsługiwało zaledwie sześć firm.

W pierwszym semestrze dolnośląskie placówki obsługiwało zaledwie sześć. W drugim będzie ich siedem. - Dostawców odstrasza też niejasny sposób finansowania - twierdzi Jacek Laszkiewicz, prezes Wałbrzyskiego Rynku Hurtowego, który będzie dostarczał owoce od nowego semestru i to nie na terenie Wałbrzycha, ale w Jeleniej Górze, bo tam dogadał się z producentem. - Pieniądze za towar zwracane są dopiero po zakończeniu całej dostawy, czyli po pół roku albo i później. W moim przypadku, w ten sposób zamrożone będę miał ponad 70 tys. zł.

Agencja Rynku Rolnego, odpowiedzialna za program, co rusz zasypywana jest uwagami i pretensjami w tej sprawie. Jacek Sołtys, szef dolnośląskiego oddziału ARR, mimo że usilnie stara się bronić, to i tak w końcu przyznaje, że nie wszystko zadziałało tak, jak powinno.

- Ale jest szansa na złagodzenie przepisów - mówi. - Na 20 stycznia w Agencji w Warszawie zaplanowano spotkanie dotyczące tych problemów. Niewykluczone, że w drugim semestrze program ruszy na zmienionych zasadach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska