Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez pośladków

Krzysztof Kucharski
Marek Grotowski
We Wrocławiu przed powitaniem Nowego Roku panuje widoczne na twarzach mieszczan przygnębienie. Wiadomo, że prezydent naszego miasta nie złoży via TVP życzeń całej Polsce ani nam dodatkowo.

Nikt nie obejrzy na żywo ani na ekranie pięknie wyrzeźbionych przez naturę albo chirurgów plastycznych pośladków Dody. Jeszcze do ubiegłego roku był to symbol wrocławskiej prosperity. Które miasto miało taką celebrytkę, no? Żadne! A Wrocław miał. I to nieraz. A teraz co?

Ja tam nie wróg pośladków ani piersi Dody czy innej panny subtelniejszej urody. Ale właśnie dlatego, jako lokalny szowinista, rok temu zadawałem sobie pytanie, dlaczego pośladki Dody mają być symbolem Wrocławia? Czy we Wrocławiu trudno znaleźć ładniejsze pośladki? Tak sobie myślałem.
Parę nieodpowiedzialnych osób tę moją utajnioną myśl wyraziło głośno albo na piśmie nawet. Skrytykowano rozrzutność włodarzy i przepłacanie marnych wykonawców. Nasi miejscy urzędnicy, jak słynny intelektualista z "Rejsu" inżynier Mamoń, mają umysły ścisłe i podobają im się te melodie, które znają, które już raz słyszeli.

Ja tam nie wróg pośladków ani piersi Dody czy innej panny subtelniejszej urody.

Trudno się dziwić, że władze miasta, dbające o jego wizerunek, źle zniosły atak na pośladki Dody i wydatki. Postanowiły ukarać bawiących się od paru lat na wrocławskim Rynku mieszczan w towarzystwie telewizyjnych kamer - potrawą postną. Żadnych pośladków, żadnych kamer, żadnych celebrytów ze stolicy. Cała Polska was widziała, a teraz wała, czyli gest Kozakiewicza. Budżet miasta zyskał na tym posunięciu milion z dużym hakiem. Jeśli nie dwa.

Czas wyjaśnić, quo vadis, domine. Przepraszam, że piszę o sobie per "domine - panie", bo jaki ze mnie pan. Kawałka ziemi własnej nawet nie mam. Ważne jest, dokąd myśl moja nieporadnie zmierza. Rynkowe sylwestry mają prawie dwudziestoletnią tradycję i nie są atawistycznym dążeniem do wspólnoty tylko wrocławian.

To naturalna potrzeba wspólnego cieszenia się czymś nowym z nadzieją, że przyniesie nam zmiany na lepsze. Wstyd chyba przypominać, że to papież Sylwester II na przełomie roku 999 i 1000 wyzwolił spontaniczną radość, rozprawiając się ze zmutowanym potworem czy smokiem Lewiatanem, który miał zniszczyć świat. To wtedy ludzie wylegli na ulice, by wspólną zabawą powitać nowy, lepszy rok.

Czytałem płacze w różnych gazetach, że w tym roku sylwester na wrocławskim Rynku będzie szarobury, bo zagrają za marne pieniądze dwa wrocławskie zespoły. Nasze niby gorsze? Warto zauważyć, że jeden z nich ma budzącą nadzieję nazwę - Optymistic. Nie żartuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska