Ania Ruda zmarła trzy tygodnie temu. Od dziecka chorowała na cukrzycę. Gdy dostała bolesnej miesiączki i zaczęła wymiotować, nikt nie przypuszczał, że po trzech dniach zakończy się to tragedią. Najpierw zbadał Anię lekarz dyżurny szpitala na Koszarowej. - Bardzo bolał ją brzuch, więc dał jej zastrzyk przeciwbólowy, zrobiono EKG i odesłano do domu, choć ledwo szła - opowiada Jacek Ruda, ojciec Ani.
Nazajutrz rodzice zapisali ją do lekarza rodzinnego, ale nie była w stanie iść. Prosili, by lekarka przyjechała do domu, ale ta odmówiła. - To nie wyglądało na nagły przypadek, na przykład zawał - tłumaczy lekarka Urszula Faligowska. Ania czuła się coraz gorzej, więc rodzice wezwali pogotowie. - Ale powiedziano nam, że karetka z lekarzem będzie za cztery godziny, więc wezwaliśmy lekarza z Koszarowej. Zbadał, zapisał leki i uznał, że nie trzeba brać Ani do szpitala, bo dobrze wygląda - żali się matka Elżbieta Ruda. Następnego ranka pogotowie zawiozło 21-latkę do szpitala przy ul. Borowskiej, ale na ratunek było już zapóźno. - Gdyby lekarze szybciej zareagowali, Ania by żyła - mówią rodzice.
Urszula Małecka, rzeczniczka szpitala przy ul. Koszarowej: Lekarze, którzy badali pacjentkę, nie stwierdzili powodów do hospitalizacji - twierdzi.
Rodzice 21-latki nie mogą się pogodzić ze śmiercią córki. Pochowali ją w ubiegłą sobotę. - Teraz chcemy poznać prawdę i dowiedzieć się, na co umarła Ania. Lekarze ze szpitala na ul. Borowskiej nie chcą nic powiedzieć, dopóki nie będzie wyników sekcji zwłok. Mówią, że to dla nich też jest zagadka - żalą się państwo Ruda.
Bezradna i zaniepokojona matka, wobec stanu Ani, zadzwoniła do lekarki rodzinnej, a wtedy ta wezwała karetkę. Ania trafiła do szpitala na Borowskiej. - Poprzedniego dnia prosiłam rodziców, żeby zawieźli ją sami do szpitala, nie czekali na pogotowie. Wiedziałam, że choruje na cukrzycę i bierze insulinę, a do tego wymiotuje. Powinna więc być hospitalizowana. Moja wizyta nic by nie dała - uważa Urszula Faligowska, lekarz rodzinny.
Ale na ratunek było za późno. - Zdążyłam zapytać się Ani jak się czuje. Potem dostała maskę tlenową i straciła przytomność - płacze matka. Ania trafiła na OIOM, po kilku godzinach, mimo wysiłków lekarzy i operacji zmarła. Jaka była przyczyna? W szpitalu mówią, że wyjaśni to dopiero sekcja zwłok.
Rodzice chcą znać przyczynę tej tragedii. Obwiniają lekarzy o zaniedbania i znieczulicę. Dlatego powiadomili prokuraturę. - Wszczęliśmy postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci - potwierdza Beata Łęcka, szefowa Prokuratury Rejonowej Wrocław Psie Pole. Na wyniki sekcji zwłok czeka się do kilku miesięcy. A od tego zależy los śledztwa.
- Bardzo mi żal rodziców, wiem, że szukają winnych. A tu najbardziej winna jest śmiertelna choroba, jaką jest cukrzyca i jej powikłania - twierdzi doktor Faligowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?