Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Wystawa prac Brunona Tschötschela - wrocławskiego Wita Stwosza XX w. w Pałacu Królewskim

Hanna Wieczorek
Ta szopka stoi na co dzień w Muzeum Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy
Ta szopka stoi na co dzień w Muzeum Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy Muzeum Narodowe we Wrocławiu
W Pałacu Królewskim możemy obejrzeć prace Brunona Tschötschela - wrocławskiego Wita Stwosza XX w.

Wrocławianin Bruno Tschötschel dzisiaj jest właściwie zupełnie zapomnianym artystą, choć z jego dziełami obcujemy właściwie na co dzień. Bo przez czterdzieści lat tworzył wyłącznie dla katolickich kościołów oraz klasztorów. Przede wszystkim na Śląsku - Dolnym i Górnym. Szczęśliwie większość z jego 200 realizacji przetrwała II wojnę światową. Niektóre z jego prac możemy obejrzeć w Pałacu Królewskim (Muzeum Historycznym) we Wrocławiu na wystawie: "Bruno Tschö-tschel (1874-1941). Wrocławski Wit Stwosz XX wieku".

- Oczywiście porównanie do Wita Stwosza jest typowym zabiegiem marketingowym - mówi dr Piotr Oszczanowski, kurator wystawy. - Ale tylko do pewnego stopnia. Proszę popatrzeć na jego dzieła, pełne wyrazu, wwiercające się w mózg. Bo choć ktoś może powiedzieć, że są zbyt cukierkowe, że jego Madonny to "lalki Barbie" sprzed 70 lat, to są one takie, jakie powinny być, by oddziaływać na wiernych. I jeśli spojrzymy na przykład na jego Immaculaty, to nawet jeśli nie spodobają nam się, nie można o nich zapomnieć.

Teoretycznie o Brunonie Tschötschelu wiemy niemało. Ale i dzisiaj są w jego biografii pewne zagadki. Urodził się w Świebodzicach, sławnych w owym czasie z fabryki Gustawa Beckera, produkującej zegary. Podobno sam Tschötschel miał początkowo zostać zegarmistrzem. Ostatecznie wybrał inny zawód - stolarza. I właśnie jako przyszły twórca wspaniałych mebli wyruszył w swoją podróż czeladniczą do Szwajcarii.

- Nie wiemy, co się podczas tej podróży wydarzyło - mówi Oszczanowski. - Jednak Tschö-tschel musiał tam przeżyć coś szczególnego, bo kiedy wrócił w rodzinne strony, był już zdecydowany zostać rzeźbiarzem. Przyjechał do Wrocławia i wstąpił do Królewskiej Szkoły Sztuk Plastycznych i Rzemiosła Artystycznego.
W rodzinnych przekazach znalazła się jeszcze jedna opowieść, trudna dzisiaj do zweryfikowania. W 1928 roku zmarł jego maleńki, zaledwie czteroletni syn - Beda. Podobno od tamtej pory wszystkie dzieci rzeźbione przez Tschötschela miały twarz zmarłego syna artysty.

Bruno Tschötschel pozostawił po sobie blisko 200 dzieł, a że był artystą wszechstronnym, rzeźbił w drewnie, w granicie i odlewał swoje figury w brązie, w różnych stylach historycznych, ale też w art deco i modernizmie. Wszystkie zachwycają ogromnym ładunkiem duchowym oraz emocjonalnym. I dbałością o szczegóły. Kiedy oglądamy szopkę, na co dzień stojącą w Muzeum Zgromadzenia sióstr Bo-romeuszek w Trzebnicy(przenoszoną rokrocznie przed świętami Bożego Narodzenia do kaplicy), nie sposób oprzeć się wrażeniu, że betlejemska stajenka została przeniesiona w nasz śląski krajobraz - ze śląskimi, być może nawet wrocławskimi kamienicami w tle, z sosnami pokrytymi śnieżnymi czapami zamiast palm. Zresztą szopek rzeźbiarz zrobił znacznie więcej; jedna popłynęła nawet w roku 1927 za ocean do Argentyny, na światową wystawę szopek w Buenos Aires. Być może stoi w którymś z argentyńskich kościołów do dzisiaj.

Jego prace znajdują się we wrocławskich i śląskich kościołach i klasztorach. Najwięcej chyba w kościele pod wezwaniem św. Elżbiety przy ul. Grabiszyńskiej. Może dlatego, że była to jego parafia (przez całe dorosłe życie, spędzone we Wrocławiu, mieszkał właśnie w pobliżu tej ulicy). Ale też możemy je znaleźć w wielu miejscowościach na Dolnym i Górnym Śląsku, choćby w Bierutowie, Głuchołazach czy nawet w Katowicach-Panewnikach, gdzie stoi jego rzeźba św. Jadwigi Śląskiej.
- Nie sposób przejść obok nich obojętnie - mówi Piotr Oszczanowski. - Proszę spojrzeć na Madonnę z kościoła pod wezwaniem św. Rodziny przy ul. Monte Cassino we Wrocławiu. To piękna Żydówka, wyrzeźbiona w stylu art deco, sama Tamara Łempicka inaczej by tego nie zrobiła. Mamy na wystawie jeszcze jedną, bardzo ciekawą rzeźbę, pokazującą ducha czasu. Na jednej ze stacji drogi krzyżowej widzimy oprawców ubranych jak żołdacy z czasów I wojny światowej...
Bruno Tschötschel zmarł w dniu świętego Jana Chrzciciela - 24 czerwca 1941 roku. Jak mówi rodzinna legenda, rzeźbił wtedy figurę tego właśnie świętego. Pochowany został trzy dni później na cmentarzu Grabiszyńskim. Po śmierci rzeźbiarza jego rodzina wyjechała z Wrocławia. Do dzisiaj żyją jego dwie wnuczki. Mocno starsze już panie z ogromną atencją mówią o dziadku. Co ciekawe, na jednej z ostatnich fotografii rzeźbiarza uwieczniono go z żoną - Klarą Marią z domu Wurtz i dwiema maleńkimi wtedy wnuczkami.
Wystawa Brunona Tschö-tschela w Pałacu Królewskim we Wrocławiu czynna do 17.02.2013 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska