Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Wolontariusz na wózku pomaga od czasu powodzi

Marcin Rybak
Marcin Rybak/ Gazeta Wrocławska
Tomasza Bergandera - ubranego w zielony strój wrocławskiego wolontariusza Euro 2012 - spotkać można w porcie lotniczym. Rozdaje przyjezdnym kibicom mapy, przewodniki, udziela informacji po angielsku. Jest wszędzie tam gdzie powinien być wolontariusz.

Pierwszy raz w tej roli spotkałem go piętnaście lat temu. W czasie wrocławskiej powodzi 1000-lecia. Był późny wieczór. Do Wrocławia powoli zmierzała wielka fala. Tomasz robił wrażenie jednego z liderów grupki młodych ludzi.
Dziś on znacznie lepiej ode mnie pamięta tamto spotkanie.

- Odbieraliśmy telefony od ludzi z miasta - opowiada. - Jakaś pani dzwoniła, że zrobi herbatę i kanapki ludziom pracującym na wałach. Policzyliśmy z kolegą. Takich telefonów z ofertą pomocy było mnóstwo. Dzwoniły średnio co 17 sekund - dodaje.

Ja pamiętam energicznego młodzieńca, dla którego - wbrew pozorom - nie było żadnych barier. Otoczonego grupką podobnych mu kolegów.

- Wcześniej był jeszcze Kongres Eucharystyczny - mówi pan Tomasz. Dziś student Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. - W zasadzie na pomoc w czasie powodzi skrzyknięto wolontariuszy pomagających w czasie Kongresu.

Obydwa wydarzenia - dodajmy - dzieliło kilka tygodni. Kongres był na przełomie maja i czerwca 1997, a fala powodziowa zalała miasto w lipcu 1997.

Najpierw zatrudniono go w sztabie wolontariatu. Wprowadzał do komputera dane ludzi, którzy chcieli pomagać przy Kongresie. Później pomagał pielgrzymom na wrocławskim lotnisku. Dziś to tzw. "stary terminal". Wtedy był nowiutki. Zbudowany specjalnie na Kongres.

Robił to samo co dziś. Tylko zamiast kibiców byli pielgrzymi i duchowni. Tłumaczył jak dojechać do miasta, rozdawał materiały informacyjne, pomagał zamówić taksówkę. Skończył swoją służbę dzień przed przyjazdem Papieża Jana Pawła II.

Kongres to była jego pierwsza przygoda z wolontariatem. Nie licząc 1995 roku i Europejskiego Spotkania Młodych z Taize. Był wtedy tłumaczem z języka angielskiego i opiekował się grupą włoskich pielgrzymów.

Po powodzi przez kilka lat kwestował jako wolontariusz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Regularnie bywa też Zielonym Mikołajem. W pierwszym tygodniu grudnia co roku tacy Mikołaje kwestują na rzecz schroniska Brata Alberta dla kobiet z dziećmi.

Euro? Jak tylko dowiedział się, że jest Euro wpisał w internecie słowo "wolontariat". Wyskoczyła informacja o miejskim wolontariacie. Wypełnił ankietę. - Ucieszyło mnie, że nie mieli żadnych problemów z tym, ze jestem niepełnosprawny - mówi. - I znowu - jak przed 15 laty - trafił na nowy terminal w porcie lotniczym.

- Cieszę się bo przeszedłem ciekawe szkolenia. Na przykład z komunikacji interpersonalnej - mówi pan Tomasz. - fajnie spotkać ludzi innych kultur. Padają różne mity. Na przykład o Rosjanach. Okazało się, że to fajni mili otwarci ludzie.
- Czy wolontariat to sposób na życie? Jak ktoś lubi innych ludzi to jest to coś dla niego.

A co po Euro? - Chciałbym pracować na lotnisku. To moje marzenie - uśmiecha się pan Tomasz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska