Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Kryzys w budownictwie. Grozi nam katastrofa?

Marcin Moneta
Dariusz Gdesz/ Gazeta Wrocławska
Na jedną ofertę pracy dla budowlańca we Wrocławiu czeka 33 chętnych. Sytuacja jest bliska katastrofy. Liczba ofert w ciągu czterech miesięcy tego roku spadła aż o 75 procent. Do tego z ostatniego raportu Euler Hermes wynika ze od początku roku przybyło firm budowlanych, które zbankrutowały, a nasz region należy pod tym względem do ścisłej czołówki w kraju. Do kwietnia na Dolnym Śląsku zbankrutowało 18 firm - tylko o dwie mniej niż na Mazowszu.

- Praktycznie każda spółka na rynku ma teraz problemy. Wszyscy czekają tylko na to, by przetrwać trudny okres. Najczęściej próbują zwalniać pracowników, bądź zmieniać im warunki pracy. Proponuje się umowy zlecenie, albo po prostu pracę na czarno - mówi Dariusz Moszumański, przewodniczący komisji zakładowej Solidarności w firmie Wrobis.

- Mój pracodawca przez cztery miesiące nie płacił mi pensji. Pracowaliśmy przy budowie jednego z osiedli na zachodzie Wrocławia, robiliśmy instalacje sanitrane. Pieniędzy nie było, na pytanie kiedy będą szef rozkładał ręce, tłumacząc, że nie dostał zapłaty za wykonane zlecenie - mówi Robert Kawałko z jedenj z wrocławskich firm budowlanych. - Od stycznia pracuję na czarno na innej budowie. Tylko tak udało mi się dostać pracę - dodaje.

Obecnie we wrocławskim urzędzie zarejestrowanych jest ponad tysiąc osób, które ostatnio pracowały w branży budowlanej. Już wiadomo, że na tym się nie skończy, bo firmy deweloperskie w mieście planują zwolneinia grupowe. Te, które zgłosiły takie zamiary w pośredniaku zamierzają zwolnić ponad 50 osób.

- Skala tego zjawiska na pewno będzie się powiększać. Negatywne nasilenie zauważymy już po euro 2012, a prawdziwa kumulacja może przyjść na wiosnę przyszłego roku. Na razie inwestycje jeszcze całkowicie nie wyhamowały. Część związanych choćby z mistrzostwami europy jeszcze się toczy - tłumaczy Mirosław Półtorak z firmy Dom Developer.
Budowlańców wykańcza coraz bardziej widoczny brak zleceń i niedoszacowanie kosztów inwestycji.

­- W 2010 roku, kedy zawierana była większość kontraktów infrastrukturalnych koszty materiałów budowlanych były dużo niższe. Firmy niewłaściwie wykonały wyceny kontraktów. Dziś na tym tracą - tłumaczy Dariusz Moszumański z Wrobisu.
Największy jednak problem to przerwy w płatnościach i łancuszki podwykonawców. Z raportu Euler Hermes wynika, że przeciętny czas oczekiwania na pieniędza za wykonane zlecenie wynosi około 3 miesięcy. Szczególnie małe firmy nie wytrzymują takich opóźnień. Kończy się na długach i zwolnieniach.

We Wrocławiu najbardziej sztandarowym przykładem takiej sytuacji jest budowa stadionu na Euro 2012. Bez pieniędzy lub tylko z częściową zapłatą mogło z budowy wyjść nawet 70 firm z całej Polski. Wiele z nich nie ma szansy na odzyskanie pieniędzy po bankructwie firmy CES, bo nie była uwgzlędniona na liście podwykonawców.

- Mi CES jest winien jeszcze 250 tys zł - tłumaczy Zbigniew Frysztak z firmy Zbart, która jeszcze pracuje na budowie styadionu na Maślicach, by przetrwać musiała zwolnić jednak blisko połowę z 40 osobowej załogi. Ma też długi względem urzędu skarbowego - To jest absurdalna sytuacja. Ścicga mnie urząd skarobowy, któremu rzekomo zalegam aż 70 tys zł VATu z przychodów których nigdy nie otrzymałem - dodaje Frysztak. Właściciel firmy budowlanej musiał się zadłużyć. Nie miał szans na kredyt bankowy. Pieniądze na częściową spłatę zobowiązań wobec skarbówki pożyczał w rodzinie. W wyniku egzekucji komorniczej stracił też część majątku firmy. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Część z pieniędzy które był nam winny CES, a które udało się odzyskać poszła w całości na spłatę skarbówki. Teraz zaczynamy od zera - tłumaczy.

Ratunkiem dla bankrutujących firm budowlanych, które pracowały na inwestycjach publicznych typu drogi, czy stadiony a nie dostały pieniędzy od podwykonawców ma być nowa specustawa, której przygotowanie zapowiedział we Wrocławiu minister transportu Sławomir Nowak. Przepisy mają wejść w zycie w ciągu kilku tygodni. Zakładają, że w przypadku jeśli podwykonawca był zakontraktowany na budowie i ma wszystkie dokumenty potwierdzające wykonanie prac, oraz nakaz sądowy zapłaty, będzie mógł się zwrócić do instytucji publicznej, która zlecała budowę o zapłatę należności. Następnie samorząd czy też panstwo będzie odzyskiwać pieniądze od nieuczciwego wykonawcy.

­Problem w tym, że bardzo wiele firm, które zajmowały sie choćby dowożeniem materiałów na budowy nie było uwzględnionych na liście podwykonwaców. Takie spółki nie będą mogły liczyć na pomoc państwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska