Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Były siatkarz zmarł podczas gry w badmintona. Nikt nie potrafił mu pomóc

Weronika Skupin
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. RAFAŁ MESZKA / POLSKAPRESSE
Tragedia na kortach w centrum Inwest Sport przy ul. Kozanowskiej we Wrocławiu. Były sportowiec, niegdyś siatkarz Gwardii Wrocław, grał ze znajomymi w badmintona. Nagle doszło do zatrzymania akcji serca. Po czterdziestominutowej reanimacji, mężczyzna zmarł.

Sprawę relacjonuje nam Marcin Grochowski, przyjaciel zmarłego. - To przykre, że nikt z obsługi nie zareagował i nie zaczął wykonywać sztucznego oddychania. Staraliśmy się reanimować kolegę sami, aż ktoś zawołał instruktora fitness, który akurat skończył zajęcia i lekarza kardiologa, który był akurat na korcie w pobliżu. Ten drugi powiedział nam, że robimy uciski za słabo - mówi Marcin Grochowski.

Według jego relacji, po przyjeździe pogotowia sztuczne oddychanie zaczął wykonywać lekarz z karetki. Mimo jego wysiłków mężczyzna zmarł. Jako że śmierć miała miejsce w niecodziennych okolicznościach, na korcie, sprawą zajęła się prokuratura. - Potwierdzam, że takie zdarzenie miało miejsce - mówi dr Zbigniew Dragan, zastępca dyrektora ds. medycznych wrocławskiego pogotowia ratunkowego. Do śmierci doszło przed godz. 21 w czwartek 10 stycznia.

Marcin Grochowski żałuje, że na obiekcie nie było nikogo, oprócz przypadkowego lekarza i instruktora aerobiku, kto byłby w stanie pomóc jego przyjacielowi. - Na ulicy pomoże ci w takiej sytuacji policjant czy strażnik miejski. A w centrum sportu nikt z obsługi, np. z recepcji nie ma obowiązku. Czy tak być powinno? - pyta rozżalony.

Opowiada, że jego przyjaciel to były zawodnik siatkarskiej Gwardii Wrocław. Skończył AWF, był wysportowany. Nic nie wskazywało na to, że gra w badmintona zakończy się tak tragicznie. Miał około 50 lat. Jego pogrzeb zaplanowany jest na sobotę. Rodzina prosi, by nie ujawniać jego nazwiska. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że bliscy zmarłego rozważają złożenie sprawy o nieudzielenie pomocy do sądu.

Tomasz Tomaszewski, właściciel Inwest Sportu mówi, że były na miejscu dwie osoby z obsługi obiektu, które pomagały nieprzytomnemu. - Skończyły one AWF, umiały udzielić pierwszej pomocy, a co więcej, czynnie jej udzielały - twierdzi Tomaszewski.

Przyjaciel zmarłego, Marcin Grochowski, zarzuca mu kłamstwo. - Na pewno dwóch osób na miejscu nie było. Po skończonych zajęciach przyszedł na kort instruktor aerobiku i przeprowadzał masaż klatki piersiowej, ale nie jest to obsługa obiektu tylko człowiek, który jest tam kilka godzin w tygodniu. Drugą osobą udzielającą pomocy mojemu przyjacielowi był lekarz kardiolog, czyli przypadkowy klient - mówi Marcin Grochowski.

Jak sam mówi, wraz z kolegami podjął decyzję, żeby pójść na kurs pierwszej pomocy. - Chciałbym móc pomóc każdej kolejnej osobie, która będzie mnie potrzebować i uratować mu życie. Mam nadzieję, żeby inni mieli więcej szczęścia, mojemu przyjacielowi się nie udało - mówi ze smutkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska