We Wrocławiu są dwa osiedla bez rad: Przedmieście Oławskie, gdzie wybory się nie odbyły, a także Osobowice-Rędzin, gdzie rada się rozpadła. W takiej sytuacji powołuje się nową, a gdy radni nie mogą się dogadać, odbywają się wybory uzupełniające. Tak też się stanie.
– Byłem Przewodniczącym Zarządu Osiedla Osobowice-Rędzin ale grupa radnych kwestionowała moje kompetencje. Nie czułem się "przyspawany do stołka", więc zrezygnowałem, dając możliwość wypowiedzenia się grupie oponentów. Gdy w czasie 30 dni nie powołano nowego zarządu, bo na sesjach nie było quorum, konieczne okazały się ponowne wybory do rady – wyjaśnia Artur Błaszkiewicz, były już radny osiedlowy.
Jak mówi Joanna Nawrot, była Przewodnicząca RO Osobowice-Rędzin, rada nie istnieje od 12 lutego, a zarząd - od kwietnia 2014 i nikt z tym nic nie robił. Zainterweniowała. – Usłyszałam, że nic się nie stało. Jak to nic, skoro mamy tylko 20 procent budżetu, 20 tys. zł, to są śmieszne pieniądze jak na potrzeby takiego osiedla. Reszty z powodu rozpadu rady nie mogliśmy wydać – opowiada.
Rad osiedli we Wrocławiu jest prawie 50. To dużo, a żadna z nich w zasadzie nie ma realnego wpływu na funkcjonowanie osiedla. Jak więc działają? Trudno to nazwać rządzeniem.
– Działamy społecznie, jesteśmy tu, bo chcemy. To w urzędzie przychodzą do pracy – mówi Artur Błaszkiewicz. Jak mówi, żyjąc na Osobowicach listę problemów na osiedlu może wskazać obudzona w środku nocy. Ale ciężko jest zrealizować jakąkolwiek inwestycję. – Większość wydatków to utrzymanie siedziby i materiały eksploatacyjne. Z reszty organizuje się zawody czy festyny osiedlowe, ale i tak same fundusze miejskie nie wystarczają, konieczni są sponsorzy – dodaje Błaszkiewicz.
Rada osiedla nie jest jednostką mogącą dysponować własnym budżetem. Może jednak opiniować inwestycje, ale w praktyce to mrzonka. – Bieżące naprawy są wykonywane, ale z większymi inwestycjami jest problem. Teoretycznie sporządzamy co roku wnioski inwestycyjne, ale urząd miejski przy większości projektów odpowiada, że ich nie zrealizuje, bo nie są zawarte w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym. Dla mnie to nic trudnego wnioskować o remont Osobowickiej, który jest w WPI, ale czy nie powinno być tak, że nasze sugestie urzędnicy wciągają do tego programu? Skoro warunkiem do spełnienia naszych wniosków jest WPI, to po co w ogóle wnioskować? – pyta Błaszkiewicz.
Podobnie ciężko jest z Wrocławskim Budżetem Obywatelskim. – W WBO wygrywają projekty z dużą liczbą głosów i małe osiedla takie jak Osobowice czy Rędzin, nie mają szans się przebić – uważa Joanna Nawrot.
Radni w kuluarach mówią o pomyśle przywrócenia czegoś w rodzaju niegdysiejszych urzędów dzielnicowych albo powołania rad dzielnicowych z doradczymi radami osiedlowymi. – W takim systemie mniejsze osiedla by zanikły. Gdyby przywrócić administracyjnie dzielnicę Psie Pole, taka Różanka miałaby o wiele większą szansę zrealizowania postulatów niż Osobowice – zwraca uwagę Błaszkiewicz.
Za takim podziałem ma przemawiać argument, że rady czy urzędy dzielnicowe miałyby mieć własny budżet. Zdaniem Artura Błaszkiewicza można to rozwiązać łatwiej. – Nic prostszego, dlaczego nie można nadać każdej radzie osiedla puli pieniędzy do dyspozycji? Wiedzielibyśmy, że mamy do wykorzystania 100 tysięcy czy pół miliona na co chcemy, urząd miasta w ramach swoich kompetencji oceniłby czy to zasadne czy nie i pieniądze pokryłyby realne potrzeby. Wrocławianie tak samo w WBO decydują o dysponowaniu własnymi środkami – uważa Błaszkiewicz.
– W Krakowie każda dzielnica ma swoje środki, tam jakoś to funkcjonuje. U nas różnice w radach osiedli są znaczące, walczymy choćby o kanalizację. Gdy mi radna z Karłowic powiedziała że ma problem, bo na jednej ulicy nie ma chodnika, roześmiałam się i odpowiedziałam, że na jednej ulicy to ja mam chodnik – mówi Joanna Nawrot.
Co na to w urzędzie miasta? Radni miejscy z komisji ds. osiedli nie mówią "nie" proponowanym zmianom. Henryk Macała z Klubu Dutkiewicza, przewodniczący komisji, o szczegółach wypowiadać się nie chce, ale przyznaje, że pomysł z przyznawaniem osiedlom środków jest słuszny. Dyskusja - jego zdaniem - wymaga czasu, ale trzeba przeorganizować to, co obecnie funkcjonuje. W Krakowie jest kilkanaście, a nie 50 jednostek.
Zdaniem Rafała Czepila z PiS, członka komisji ds. osiedli, nie jest ważna liczba osiedli. – Nie ma problemu w tym że jest ich dużo, problem w tym że ich nikt nie słucha. Urzędnicy zapominają, że to organy doradcze, naturalni sprzymierzeńcy pomagający w funkcjonowaniu miasta – mówi Czepil.
Ma też inny pomysł. – Byłem też zwolennikiem, by w ramach WBO wydzielić środki dla każdego osiedla osobno. Każde miałoby pół miliona do dyspozycji. W obecnym kształcie WBO, Lipa Piotrowska nigdy nie wygra z Nowym Dworem – mówi.
Radni miejscy przyznają, że dyskusja jest konieczna, a system przestarzały. Potem w razie zmiany organizacji rad musiałaby zagłosować rada miasta. Różne swoje pomysły chcą przedstawiać na komisjach, szanse na zmiany więc są.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?