Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transport-sharing, czyli czym jeździć po Wrocławiu

Kinga Czernichowska
Wrocław można zwiedzić korzystając wypożyczając ekologiczne środki transportu jak np. rower czy hulajnogę.
Wrocław można zwiedzić korzystając wypożyczając ekologiczne środki transportu jak np. rower czy hulajnogę. Paweł Relikowski
1782 – tyle pojazdów wrocławianie mogli w 2018 r. wypożyczyć jednocześnie w ramach transport-sharingu, czyli usługi polegającej na dzieleniu się i wypożyczaniu różnych środków transportu na stosunkowo krótki czas. To nie tylko samochody, ale również skutery, rowery i hulajnogi elektryczne.

Na stu mieszkańców Wrocławia przypada 0,3 pojazdu do wypożyczenia, zaś na kilometr kwadratowy powierzchni miasta – ponad 6 pojazdów. Przed Wrocławiem plasują się Warszawa (8459 sztuk), Poznań (2176), Kraków (2017) i Łódź (1885). To dane z raportu DataArt „Transport-sharing w Polsce. Analiza dostępności usług transport-sharingu w największych ośrodkach miejskich w Polsce na koniec 2018 roku”.

„W większości światowych metropolii, transport-sharing ułatwia nie tylko przemieszczanie się z punktu A do B, ale rozwiązuje obecnie jeden z największych problemów komunikacyjnych, jakim jest First&Last Mile Problem, czyli transport na samym początku lub końcu podróży, na przykład na drodze z mieszkania do najbliższej stacji metra. Obecnie mieszkańcy o wiele chętniej korzystają z własnych aut. Wybierając zamiast tego transport dostępny publicznie, na przykład transport współdzielony, istotnie zmniejszają problem korków i skracają czas podróży” – twierdzą autorzy raportu.

Wypożyczanie aut, skuterów czy hulajnóg na minuty nie byłoby tak popularne, gdyby nie zaawansowane technologie informatyczne. „Platformy IoT nieustannie monitorują każdy pojazd. Nie tylko aktualne położenie, ale również stan naładowania baterii, zużycia oleju i innych płynów, a nawet prędkość, z jaką się obecnie porusza i sposób jazdy danego użytkownika. W efekcie flota każdego dnia generuje ogromną ilość danych, które z punktu widzenia zarządzającego są bezcenne” – wyjaśniają autorzy raportu.

Rower za darmo

Pierwszą tego typu usługą, która podbiła serca wrocławian, były rowery miejskie. Ich zwolennicy zwracają uwagę, że są w stanie w ciągu 20 darmowych minut dotrzeć z jednej stacji do drugiej, po czym wypożyczyć kolejny rower na następne bezpłatne 20 minut. Najsprytniejsi jeżdżą zatem po mieście bez żadnych kosztów.

Przypomnijmy: rowery miejskie pojawiły się już w 2011 r. Z każdym rokiem przybywało na ulicach pojazdów i stacji. Od 1 marca 2019 r. szykują się rewolucyjne zmiany. Rowery będzie można wypożyczać przez okrągły rok, także w zimie. Ogółem będzie ich aż 2000 (zimą – 600).

– W tym roku rozpoczynamy realizację nowego kontraktu. Będzie 200 stacji i 2000 rowerów czwartej generacji. Dostępne będą także rowery niestandardowe, np. elektryczne, familijne typu cargo czy dziecięce – mówi Marek Pogorzelski, rzecznik prasowy firmy Nextbike, operatora Wrocławskiego Roweru Miejskiego.

Od 2011 r. wrocławianie wypożyczyli rowery łącznie ponad 4,5 miliona razy. Rekordowy okazał się 2018 r. - 1,1 miliona wypożyczeń. W ubiegłym roku pobito również dobowy rekord liczby przejazdów: w czwartek, 19 kwietnia, rowery wypożyczono 8696 razy.

Najpopularniejsze stacje to Rondo Reagana, Rynek, Wita Stwosza – Szewska, Hala Targowa i Świdnicka – Chrobry. Z kolei najczęściej wybierane trasy to: Kredka i Ołówek - Rondo Reagana, Politechnika Wrocławska Gmach Główny - Teki, Rondo Reagana - Kredka i Ołówek, Teki - Politechnika Wrocławska Gmach Główny, Rondo Reagana – Nowowiejska / Wyszyńskiego.

Z tych danych można wysnuć wniosek, że – co nie jest niespodzianką - najczęściej z rowerów korzystają studenci.
– Darmowe dla mieszkańca pierwsze 20 minut podróży jest finansowane przez Urząd Miejski Wrocławia – tłumaczy Małgorzata Szafran z magistratu. – Odbywa się w ten sposób ponad 80 proc. wszystkich przejazdów. Pozostałe kilkanaście procent jest dodatkowym wynagrodzeniem dla operatora.

Szczegóły kontraktów miasta z Nextbike są poufne. Wiadomo, że wartość ostatniego kontraktu wynosiła 20,5 mln zł brutto. Nowy kontrakt będzie obowiązywał do końca 2022 r. Dotychczas rower można było pozostawić tylko na stacji. Prawdopodobnie będzie można to uczynić w dowolnym miejscu miasta, lecz za dodatkową opłatą. Jej wysokość nie została na razie ustalona.

– Jesteśmy na taką zmianę przygotowani. Rowery wyposażone są już w lokalizatory – mówi Daniel Chojnacki, oficer rowerowy z magistratu.

Szczegóły takiego rozwiązania muszą być doprecyzowane. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pojawił się pomysł, by pozostawianie rowerów było możliwe tylko w określonych strefach miasta. Nie jest także pewne, że ta zmiana wejdzie w życie na początku sezonu. Zarówno miasto, jak i Nextbike, chcą się do niej dobrze przygotować. Łatwo wyobrazić sobie chaos, gdy użytkownicy będą porzucać rowery w dowolnym miejscu. Już dziś wiele osób narzeka na zalegające na placach i chodnikach elektryczne hulajnogi.

– Trzeba będzie zastanowić się, co w sytuacji, gdy rower będzie na przykład zastawiał chodnik. Czy jego usunięcie będzie w gestii operatora? – pyta Daniel Chojnacki, oficer rowerowy.

Taki system funkcjonuje już w Krakowie. Tam za pozostawienie roweru poza stacją trzeba zapłacić 3 zł, zaś za oddanie go na stacji użytkownik dostaje dodatkową złotówkę do konta.

– System rowerów miejskich Wavelo działa od 2016 r. – mówi Marcin Wójcik z Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie. - Składa się obecnie ze 165 stacji i 1500 rowerów. Działa przez cały rok, z tym że od 1 grudnia do 28 lutego dostępnych jest 500 rowerów.
System się sprawdza.

Najwięcej obaw budzi ewentualne łamanie przepisów, gdy wypożyczony rower będzie utrudniał ruch innym użytkownikom.
Zarówno straż miejska, jak i prawnicy, sugerują, że odpowiedzialność za ewentualne złe zaparkowanie pojazdu lub uszczerbek na zdrowiu osoby, która o taki rower mogłaby się na przykład potknąć, poniesie kierowca. Nawet jeśli w chwili pozostawienia roweru przestała go obowiązywać umowa z operatorem.

– Każdy ponosi odpowiedzialność za to, co robi. To, w którym miejscu pozostawimy rower, musi być zgodne z przepisami ruchu drogowego. Trzeba na przykład wziąć pod uwagę to, czy pojazd nie stanowi zagrożenia i utrudnień dla ruchu pieszych – mówi Waldemar Forysiak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej.

Powołuje się przy tym na art. 90 Kodeksu wykroczeń: „Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu, podlega karze grzywny lub nagany”.
Marcin Zatorski, wrocławski prawnik, podaje podobny przykład: ponosimy karę, gdy przekroczymy dozwoloną prędkość, jadąc wypożyczonym autem.

Grzywna może wynieść od 50 zł do 5 tys. zł. Prawnicy wskazują, że w grę wchodzi też odszkodowanie dla osoby, która ucierpiała na skutek łamania przepisów. To na użytkowniku roweru spoczywałby obowiązek zapłacenia odszkodowania zasadnego wobec wyrządzonej szkody i ewentualnego zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych.

Hulajnoga na prąd

Od kilku miesięcy po Wrocławiu można jeździć elektrycznymi hulajnogami. Udostępnia je amerykańska firma. Do dyspozycji jest ich około tysiąca. Jak to działa?

– Każdego dnia hulajnogi są zbierane w celu ładowania lub ewentualnego serwisowania, a następnego dnia ponownie rozmieszczane we wskazanych punktach – tłumaczą przedstawiciele biura prasowego firmy Lime. – Umożliwia to elastyczne reagowanie na warunki pogodowe oraz zapotrzebowanie. Dlatego liczba hulajnóg w mieście może zmieniać się z dnia na dzień.
Nie jest jednak tak, że hulajnogi to samowola, zakłócająca miejską przestrzeń. Lime funkcjonuje w pełnym porozumieniu z władzami we wszystkich miastach, w których prowadzi działalność.

Koszt przejazdu hulajnogą Lime to 2 zł za start i 50 groszy za każdą minutę jazdy (ceny w tym sezonie nie ulegną zmianie). Opłat można dokonać na dwa sposoby: za pomocą podpiętej karty kredytowej, z której pieniądze są pobierane po zakończeniu jazdy lub doładowując konto Lime z góry.

Dodajmy, że Wrocław był pierwszym polskim miastem, w którym Lime uruchomiło swoją działalność. Z danych operatora wynika, że dotychczas z hulajnog skorzystało w stolicy Dolnego Śląska ponad 27 tys. osób.

Skuterem jak we Włoszech

Rośnie również popularność wypożyczanych skuterów. Na razie we Wrocławiu jest ich tylko 115, to zatem skala dużo mniejsza niż ta, jaką mogą pochwalić się floty rowerów miejskich czy hulajnóg. Niemniej jednak niektórzy już prognozują, że na przestrzeni kilku lat możemy zbliżyć się do sytuacji w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie skutery są na porządku dziennym, a niejednokrotnie po prostu najpopularniejszym środkiem transportu.

– Fenomen skuterów bierze się z kilku rzeczy. Po pierwsze, mamy do czynienia z czymś, co jest bardzo mobilne i ekologiczne. Po drugie, obserwujemy coraz większe zainteresowanie elektrycznymi środkami transportu. A skutery są ciche i bezemisyjne. Po trzecie, to też trend lifestyle’owy. Ludzie dostrzegają, że po prostu fajnie jest przejechać się skuterem po mieście, a nawet na wycieczkę – mówi Michał Prząda, wrocławski przedstawiciel firmy blinkee.city.

To pierwsza w Polsce sieć wypożyczalni skuterów elektrycznych. Swoją działalność we Wrocławiu rozpoczęła z końcem marca 2018 r. Wówczas do dyspozycji wrocławian było 35 skuterów. By móc wypożyczyć pojazd, nie trzeba mieć nawet prawa jazdy. Wystarczy dowód osobisty.

– Z danych na koniec października wynika, że nasi użytkownicy pokonali już 590 tys. km. To tyle samo, gdyby 14 razy okrążyli Ziemię. Na koncie mamy 110 tys. wypożyczeń – podaje Michał Prząda.

Najczęściej wrocławianie wybierają trasy w obrębie centrum miasta. Maksymalna prędkość, do jakiej możemy się rozpędzić, to 45 km/h. Koszt przejazdu to 69 groszy za minutę. Średni czas przejazdu wynosił 11 minut.

W tym roku planowane jest rozwinięcie floty. Przedstawiciele firmy wspominają, że docelowo flota może liczyć 500 skuterów, ale to kilkuletnia perspektywa.

– Jeśli chodzi o ten środek transportu, liderem jest Hiszpania. Tam skuterów do wypożyczenia jest w całym kraju osiem tysięcy. Natomiast we Włoszech można je wypożyczać tylko w Rzymie i Mediolanie – mówi Michał Prząda.

Czy skutery staną się bardziej popularne w stolicy Dolnego Śląska?

– Wiele zależy od pogody. Wrocław jest najcieplejszym dużym miastem w kraju. Jednak w zimie nie możemy sobie pozwolić na brawurową jazdę skuterem. Dlatego przynajmniej na razie nie oferujemy ich przez cały rok – tłumaczy Prząda.
I dodaje: – Nie wykluczamy jednak, że to się zmieni. Wtedy na okres zimowy flota byłaby po prostu mniejsza, usługa byłaby jedynie czasowo wyłączana na okres opadów śniegu.

Podkreśla, że najważniejsze jest bezpieczeństwo użytkowników. Wspomina również o rozwiązaniu, które stosowane jest na świecie. Chodzi o motokoce, czyli materiałową osłonę, która przypinana jest do kierownicy i osłania nasze nogi. Tak system działa na przykład podczas zimy w Paryżu.

Przychód z takiego biznesu we Wrocławiu w gorących miesiącach wynosi około 100 tys. zł. Obecnie blinkee.city ma 8-9 tysięcy aktywnych użytkowników - takich, którzy ze skuterów korzystają regularnie.

Samochodem przez Wrocław

Rynek wypożyczanych pojazdów zdominowały samochody. O ile kiedyś wypożyczaliśmy je przeważnie za granicą, organizując sobie w ten sposób wycieczki w czasie urlopu, o tyle teraz coraz częściej korzystamy z miejskich wypożyczalni.
We Wrocławiu od listopada 2017 r. działa system Vozilla. Jest to pierwsze w Polsce przedsięwzięcie, opierające się na systemie współdzielenia samochodów elektrycznych.

Operatorem Vozilli jest warszawska firma Enigma, która wygrała przetarg ogłoszony przez magistrat na wdrożenie oraz obsługę miejskiej wypożyczalni samochodów elektrycznych w formule partnerstwa publiczno-prywatnego.Jak informuje Małgorzata Szafran z Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, aktualny kontrakt z Enigmą obowiązuje do 2023 roku.
Enigma od 25 lat specjalizuje się w projektowaniu systemów informatycznych. Technologiczne doświadczenie operatora MWSE było o tyle istotne, że dzięki niemu udało się przenieść mechanizmy tradycyjnych wypożyczalni samochodów do wirtualnego świata.
Jakim powodzeniem cieszą się elektryczne samochody z wypożyczalni? Przez ostatni rok dokonano łącznie 320 tys. wypożyczeń, co przełożyło się na 2,3 miliona przejechanych kilometrów i 84 tysiące godzin jazdy. Obecnie w systemie zarejestrowanych jest ponad 50 tys. użytkowników, których średni wiek waha się między 24. a 30. rokiem życia. Najstarsi użytkownicy mieli 71 lat i 81 lat. Rekordowy użytkownik skorzystał z usługi ponad 600 razy, inny jeździł elektrycznym samochodem 8800 minut. Czas statystycznego przejazdu wynosi 16 minut.

Skąd wziął się fenomen car-sharingu?

– Wypożyczalnia samochodów elektrycznych oparta na modelu ekonomii współdzielenia bardzo dobrze przyjęła się we Wrocławiu, w szczególności wśród młodych ludzi. Po pierwsze, korzystanie z wypożyczalni samochodów nie wiąże się z koniecznością wniesienia szeregu opłat, które są obligatoryjne, gdy posiadamy samochód na własność – mówi Miłosz Franaszek, szef projektu Vozilla.
I dodaje: – „Elektrykami” można parkować na wyznaczonych miejscach w ścisłym centrum Wrocławia, jeździć buspasami, nie płaci się za postój w parkomacie.

Zwolennicy tego rozwiązania wskazują na korzyści ekologiczne. Według szacunków, jeden samochód car-sharingowy zastępuje od 9 do 13 aut prywatnych. A dzięki temu, że auta przez większość dnia są w ruchu – nie blokują miejsc parkingowych.

Wrocławianie najchętniej wypożyczają samochody Vozilli ze skrzyżowania ulic Łaciarskiej i Oławskiej (2686 wypożyczeń). Jak informują przedstawiciele firmy, najpopularniejsze dzielnice to Stare Miasto i Śródmieście. To właśnie tam jest sporo miejsc parkingowych przeznaczonych dla tych samochodów. Stosunkowo często można je spotkać także na Popowicach czy Sołtysowicach.
Obecnie mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska mają do dyspozycji 200 aut: 190 osobowych marki Nissan Leaf oraz 10 vanów Nissan e-NV200. Wiadomo już natomiast, że 25 proc. floty zostanie wkrótce wymieniona na samochody marki Renault.

Za minutę jazdy Vozillą płacimy złotówkę, a postoju – 10 gr. Wypożyczenie odbywa się za pomocą aplikacji mobilnej, choć i w działaniu samej aplikacji przedstawiciele systemu Vozilla szykują pewne zmiany. Szczegółów na razie nie ujawniono.
Na przełomie października i listopada firma Mands przeprowadziła badanie świadomości dotyczące rynku car-sharingowego we Wrocławiu. Wzięło w nim udział 330 respondentów o zróżnicowanym wieku, statusie zawodowym, płci i wykształceniu. Okazuje się, że korzystanie z tego typu usług w istotny sposób zmieniło życie wrocławian. Zwiększyło na przykład częstotliwość robienia dużych zakupów czy uczestnictwo w imprezach kulturalnych. Współdzielona mobilność redukuje liczbę osób jeżdżących prywatnym samochodem (21 proc.) oraz poruszających się za pomocą komunikacji miejskiej (33 proc.).

Trzy najczęstsze powody wypożyczania samochodu to według ankietowanych: brak możliwości skorzystania z prywatnego samochodu (16 proc.), chęć dojazdu na imprezę lub wydarzenie miejskie (13 proc.) oraz przejazd z lub na lotnisko (11 proc.).

We Wrocławiu działa też inna wypożyczalnia aut na minuty – Traficar. Obsługują ją samochody Renault Clio i Renault Kangoo. W tym przypadku nie da się jednak mówić o konkretnej liczbie samochodów, ponieważ w grudniu 2018 roku Traficar uruchomił także możliwość połączeń międzymiastowych.

– Oznacza to, że Traficarem można dojechać do wszystkich miast, w których działa usługa – mówi Konrad Karpiński, dyrektor operacyjny systemu raficar. – Traficar dostępny jest aktualnie w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Chorzowie, Trójmieście i, oczywiście, we Wrocławiu.

Skutkiem jest natomiast to, że liczba samochodów w poszczególnych miastach stale ulega zmianie.
Jak to działa? Wystarczy wypełnić formularz rejestracyjny w aplikacji mobilnej dostępnej na platformach: Android oraz iOS lub też na stronie www.traficar.pl. Po weryfikacji danych osobowych stajemy się aktywnym uczestnikiem programu. Następnie należy zarezerwować jeden z dostępnych na mapie pojazdów.
Pozostaje 15 minut na dojście do auta, a jeżeli zabraknie nam czasu, możemy wydłużyć rezerwację o dodatkowe 5 minut. Samochód otwiera się za pomocą aplikacji, trzeba zeskanować kod QR znajdujący się na szybie pojazdu i po chwili drzwi są otwarte.

Opłata za przejechany kilometr to 80 groszy. Do tego dochodzi opłata za 1 minutę wynajmu, która wynosi 50 groszy. Jeżeli pozostawimy samochód w trybie postojowym, to zapłacimy jedynie 10 groszy za minutę, dzięki czemu możemy załatwić kilka spraw w różnych częściach miasta, jeżdżąc tym samym pojazdem.
Przeciętny 10-minutowy kurs samochodami Traficar na dystansie 5 km kosztuje 9 zł. Płatność jest automatycznie pobierana z podpiętej karty płatniczej. Z usługi mogą korzystać wszystkie osoby, które ukończyły 18 lat i mają ważne prawo jazdy.

Jak w Paryżu?

Chociaż do Paryża, w którym na 10 tys. mieszkańców przypada 105 rowerów, 19 samochodów i 5 skuterów wciąż nam daleko, to jednak nie można nie zauważyć, że w ciągu ostatnich dwóch lat rynek transport-sharingowy rozwija się błyskawicznie.
O ile kilka lat temu mogliśmy wypożyczać tylko miejskie rowery, o tyle w ciągu ostatnich dwóch lat dostaliśmy do dyspozycji samochody, skutery i hulajnogi. Ciekawe, w jakim kierunku rozwinie się wspomniana tendencja w najbliższych latach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska