Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Światowy sukces wrocławskich lekarzy: sztuczne naczynie krwionośne

Agata Grzelińska
– Bierzemy z pewnością udział w przełomie w medycynie – przyznaje prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu.
– Bierzemy z pewnością udział w przełomie w medycynie – przyznaje prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Fot. Tomasz Holod / Polskapresse
We Wrocławiu po raz pierwszy na świecie komisja bioetyczna zgodziła się na wszczepienie sztucznie wyhodowanych naczyń krwionośnych chorym pacjentom. – Bierzemy z pewnością udział w przełomie w medycynie – przyznaje prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu.

Wykorzystane we Wrocławiu sztuczne naczynie krwionośne wyhodowali naukowcy z Uniwersytetu Yale i Uniwersytetu Duke w USA. To pierwszy narząd ludzki wytworzony całkowicie poza organizmem człowieka. Amerykańska komisja bioetyczna nie zgodziła się jednak na wykorzystanie tego wynalazku w praktyce. Pierwsza na świecie zgoda zapadła za to w Polsce. Sztuczne naczynie wykorzystali lekarze z Wrocławia. Zadziałało!

Na czym polega pomysł amerykańskich naukowców? Najpierw komórki macierzyste od zmarłego dawcy umieszcza się na biodegradowalnym rusztowaniu. Kształtem przypomina ono naczynie krwionośne. Następnie przez osiem tygodni dojrzewa ono w inkubatorze z pulsacyjnym przepływem płynu odżywczego. Później komórki dawcy są usuwane i pozostaje naczynie bezkomórkowe, zbudowane wyłącznie z włókien kolagenowych – ludzki bezkomórkowy przeszczep naczyniowy Humacyte. Taki stelaż wszczepia się biorcy. Jego własne komórki zasiedlają wszczepione naczynie i w ten sposób staje się ono integralną częścią organizmu biorcy.

Amerykański wynalazek byłby jednak skazany na pozostawanie w uniwersyteckich pracowniach, gdyby nie profesor Wojciech Witkiewicz, dyrektor szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Doprowadził do tego, że to właśnie we Wrocławiu po raz pierwszy na świecie komisja bioetyczna wydała zgodę na eksperyment medyczny polegający na wszczepieniu sztucznie wyhodowanych naczyń chorym pacjentom. Dopiero po 10 pionierskich operacjach przeprowadzonych w Polsce, taką zgodę wydała też amerykańska Food and Drug Administration, co umożliwiło prowadzenie dalszych badań.

– Bierzemy z pewnością udział w przełomie w medycynie – przyznaje prof. Wojciech Witkiewicz. Badania były prowadzone w Polsce, w trzech ośrodkach – w Lublinie, we Wrocławiu i w Warszawie. Prof. Witkiewicz wyjaśnia, w jakich przypadkach wyhodowane poza organizmem człowieka naczynia znajdują zastosowanie.

Pierwszą grupą chorych, dla których ratunkiem jest nowy wynalazek, to pacjenci latami dializowani. Chorzy, którym nerki odmówiły pracy i muszą być poddawani dializie, trzeba wykonać przetokę, czyli sztuczne połączenie tętnicy z żyłą. Przez to połączenie krew jest oddawana do aparatu (zwanego sztuczną nerką). Po oczyszczeniu, również przez przetokę krew wraca organizmu chorego. Przetoki najpierw wykonuje się z żył i tętnic chorego, ale z czasem przetoki się zużywają, a możliwości pobierania fragmentów żył i tętnic z ciała pacjenta także są ograniczone. I wtedy znajdują zastosowanie sztuczne naczynia krwionośne.

- Jeżeli już nie było innej możliwości wykonania przetoki tętniczo-żylnej u chorych dializowanych, wszczepialiśmy im ten odcinek - z jednej strony do żyły, z drugiej do tętnicy – tłumaczy prof. Witkiewicz. - Gdy możliwości wykonania przetoki tętniczo-żylnej do dializy kończą się, wtedy albo trzeba wszczepić sztuczne tworzywo (są też takie protezy) albo taką protezę, która jest bardzo zbliżona, wręcz imituje naczynie własne chorego. Postęp polega na tym, że wyhodowano takie naczynie z komórek macierzystych, które wbudowują się w stelaż. A następnie tak wykonana w laboratorium proteza jest wszczepiana pacjentowi. Potem stelaż się degraduje i zostaje proteza, która odpowiada konsystencją żyle chorego.

Druga grupa, u której te naczynia stosowaliśmy, to chorzy z miażdżycą. Wszczepialiśmy te naczynia, by ominąć niedrożne odcinki tętnic z powodu miażdżycy.

Wyhodowane tą metodą naczynia krwionośne mają tę ogromną zaletę, że nie są odrzucane przez organizm chorego, który rozpoznaje swoje komórki i traktuje je jako narząd własny.

- Naczynia te są pozbawione antygenów i dlatego lepiej tolerowane przez organizm biorcy – dodaje prof. Witkiewicz.

W dalszych badaniach sprawdzane będą m.in. kolejne zastosowania naczyń krwionośnych hodowanych w laboratoriach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska