Wrocławianie słabo rozpoczęli mecz z Treflem, bowiem dwa razy pod koszem zgubili Olejniczaka, a ten skutecznie obsługiwał podaniami kolegów i sopocianie prowadzili już 4:0. Mniej więcej trzy minuty zajęło Trójkolorowym odpowiednie wejście w mecz. Przy stanie 10:9 dla gości Aleksander Dziewa po raz pierwszy pokazał swoje popisowe zagranie i zablokował Nuniego Omota.
Częściej to jednak Trefl wywierał większą presję w obronie na podopiecznych Olivera Vidina, co doprowadzało do błędów gospodarzy. W pewnym momencie przyjezdni prowadzili już 17:11, ale trójka autorstwa Bena McCauley'a zniwelowała przewagę rywali. Zespół z Sopotu postawił Wojskowym bardzo trudne warunki w pierwszej kwarcie, a kwintesencją ich dobrej dyspozycji był kapitalny blok Hawsa na Strahinji Jovanoviciu. Punkty Łukasza Kolendy dopełniły dzieła i sopocianie wygrali tę część gry 25:18.
Początek drugiej kwarty również był pod dyktando Trefla, który zaczął od dwóch skutecznych akcji Łukasza Kolendy oraz Pawła Leończyka. Trójkolorowi wciąż mieli bardzo duże problemy z upilnowaniem bardzo ruchliwych i świetnie zorganizowanych zawodników Trefla. Gra ofensywna gospodarzy nie powalała, ale coraz lepiej wyglądała ich defensywa. Po rzutach wolnych Ramljaka Trójkolorowi złapali kontakt, a prowadzenie Trefla stopniało do jednego punktu. W końcówce jednak ponownie minimalnie lepsi byli goście i to oni zeszli do szatni przy prowadzeniu 40:36.
Drugą połowę świetnym blokiem na Omocie rozpoczął Michał Gabiński, a następnie kapitan WKS-u dołożył punkty spod kosza. Chwilę później wreszcie celny rzut zza łuku w wykonaniu Śląska i Gibson zmniejszył rozmiary prowadzenia rywala do 42:41. Trzy minuty po wznowieniu gry Trójkolorowi mieli okazję doprowadzić wreszcie do wyrównania, ale Omot odwdzięczył się za dwa wcześniejsze bloki i bardzo efektownie zatrzymał Ramljaka. Co się odwlecze, to nie uciecze - po raz kolejny celnie za trzy rzucił Kyle Gibson, a chwilę później dołożył dwa oczka po kontrze i Śląsk po raz pierwszy w meczu wyszedł na prowadzenie - 47:46.
Wrocławianie nie cieszyli się jednak z prowadzenia zbyt długo. Trefl znowu podostrzył grę w obronie, udało im się przechwycić piłkę, trafić dwukrotnie zza łuku i z jednopunktowego prowadzenia zrobiła się pięciopunktowa strata... Niestety przed ostatnią częścią miejscowi przegrywali 59:67.
Czwarta kwarta rozpoczęła się wymianą ciosów. Trefl wciąż był bardzo agresywny w destrukcji, co przekładało się na ilość fauli i rzuty wolne dla wrocławian, które zespół Olivera Vidina wykonywał niemal bezbłędnie. Świetną akcją w obronie z kolei popisał się Ben McCauley, który efektownie zablokował wbiegającego pod kosz Łukasza Kolendę. To przełożyło się na szansę w ataku i dzięki celnej trójce Elijaha Stewarta goście prowadzili tylko 69:66. Elijah miał wówczas na koncie 17 punktów i w drugiej połowie ewidentnie poczuł się swobodniej, jednak wciąż prowadzili goście. Aleksander Dziewa wykorzystał swoje rzuty wolne i na sześć minut przed końcem WKS przegrywał różnicą zaledwie dwóch punktów. W ważnym momencie Gibson świetnie wypracował sobie pozycję i trafił zza łuku, wyprowadzając Śląsk na prowadzenie 71:70.
Po raz kolejny jednak bardzo trudno wywalczone prowadzenie szybko zostało roztrwonione. Już kilka chwil później po dwóch skutecznych akcjach gości Trefl ponownie prowadził 75:71. Na niespełna półtorej minuty przed końcem meczu Trefl Sopot miał pięć oczek przewagi (82:77). Później kluczową zbiórką w ataku popisał się Dominik Olejniczak, a z akcji drugiej szansy skorzystał Łukasz Kolenda i było już 84:77. Odpowiedział skutecznie McCauley, ale na 20 sekund przed końcem Wojskowi przegrywali 79:85.
Po przerwie na żądanie Olivera Vidina wrocławianie wprowadzili w życie szalony pomysł. Gospodarze grali z boku na połowie przeciwnika, a Ivan Ramljak rzucił piłkę bezpośrednio nad kosz do wbiegającego Elijaha Stewarta, który zakończył to akcją 2+1 i wprawił w euforię swoją ławkę rezerwowych. Nie minęło pięć sekund, a Stew zaliczył fantastyczny przechwyt i Śląsk miał piłkę na remis – Wojskowi dwukrotnie rzucali zza łuku, ale nieskutecznie. Ostatecznie Śląsk Wrocław przegrał z Treflem Sopot 82:85.
- Mecz nie przebiegał tak, jak tego chcieliśmy. Wyszliśmy bez energii i Trefl od razu to wykorzystał, rzucając w pierwszej kwarcie aż 25 punktów. Później zaczęli grać też silniej w obronie. U nas brakowało koncentracji, a utrata 85 oczek na własnej hali to zdecydowanie za dużo. Z kolei w ataku nie trafialiśmy z otwartych pozycji w końcowych fragmentach, a za dwa punkty mieliśmy tylko 43% i dla mnie to jest tragiczna statystyka. Jeżeli chodzi o pozytywy, to na pewno cieszy aż 15 zbiórek w ataku i nie mogę powiedzieć, że drużyna nie walczyła. Przeciwnicy po prostu trafiali dużo celniej i dlatego przegraliśmy - powiedział zaraz po meczu Oliver Vidin, trener Śląska.
WKS Śląsk Wrocław - Trefl Sopot 82:85 (18:25, 18:15, 23:27, 23:18)
Śląsk: Elijah Stewart 22, Kayle Gibson 19, Ben McCauley 17, Aleksander Dziewa 10, Ivan Ramljak 9, Strahinja Jovanović 3, Michał Gabiński 2, Mateusz Szlachetka 0, Szymon Tomczak 0.
Trefl: Łukasz Kolenda 21, Nuni Omot 17, Dominik Olejniczak 14, Martynas Paliukenas 9, Karol Gruszecki 8, Michał Kolenda 8, Paweł Leończyk 6, T.J. Haws 2, Witalij Kowalenko 0.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?