Lorenc napisał:
Internauci natychmiast wyrzucili wiceprezydentowi nieuczciwą narrację. Odezwały się także osoby publiczne.
„Naziści? A jakiej narodowości?” – pytał Marcin Palade, znany polski socjolog.
„Możesz wskazać narodowość oprawców? Byliśmy przecież razem na odsłonięciu pomnika na wzgórzach Wuleckich w 2011 roku. Wtedy nie miałeś wątpliwości, że profesorów wymordowali Niemcy. Co się zmieniło?” – komentował Marcin Torz, dziennikarz Super Expresu.
Inny z użytkowników Twittera postanowił to wyjaśnić i zwrócił się do Lorenca:
„Skąd mamy wiedzieć, że lwowskich profesorów zabijali naziści? Nie wiemy czy i do jakiej partii należeli mordercy, ale wiemy, że byli Niemcami. Przyjmowanie, że każdy niemiecki oprawca był nazistą, nie tylko jest nieprawdziwe, ale wręcz kłamliwe. A teraz pytanie: Po co kłamiecie?”.
Skąd są ci naziści?
Skontaktowaliśmy się z Sebastianem Lorencem, by określił swoje stanowisko w tej sprawie. Wiceprezydent zdecydowanie nie chciał tego komentować.
Do sytuacji odnosi natomiast radny miejski Robert Pieńkowski, nauczyciel historii.
- Nie ma żadnej wątpliwości, że w 1939 roku Polska została napadnięta przez Niemcy i przez Związek Sowiecki. Gdybyśmy próbowali dokonywać zamiany pojęć, to należało by mówić, że zostaliśmy napadnięci przez nazistów i bolszewików. A idąc tym tropem, państwa które nas napadły, nie ponosiłyby żadnej odpowiedzialności – mówi Pieńkowski.
Przypomina, że zdradziecki wobec Polski pakt Ribbentrop-Mołotow też został zawarty przez Niemców i Związek Sowiecki, a nie mitycznych nazistów i bolszewików.
- Odpowiedzialność za zbrodnie na Polakach ponoszą Niemcy i Związek Sowiecki. Termin „naziści” jest nieprecyzyjny i świadomie lub nieświadomie zaciera odpowiedzialność za popełnione zbrodnie. W ten sposób dokonuje się bardzo zła zamiana Niemców na mitycznych nazistów - dodaje radny miejski Wrocławia.
I przypomina, że w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku profesorów polskich we Lwowie zamordowali Niemcy, a nie ktokolwiek inny.
- Używanie określenia „naziści” jest w tym kontekście niewłaściwe i nieprecyzyjne. Należy go unikać. A jeżeli ktoś go używa z premedytacją, to mogę się domyślać wyłącznie złej woli – tłumaczy radny Prawa i Sprawiedliwości.
Dodaje, że określenie „nazista” oczywiście istnieje, ale powinno się stosować go z przymiotnikiem „niemiecki”. - Mówmy więc o niemieckich nazistach. W przeciwnym wypadku ktoś, kto historii nie zna, zostanie wprowadzony w błąd. Skąd są bowiem ci naziści? – podsumowuje pytaniem Pieńkowski.
Kto do kogo strzelał?
Jeszcze przed wpisem Lorenca, jakby proroczo uwagę na to zwróciła Kamilla Jasińska z Centrum Historii Zajezdnia i wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Podczas spaceru po Wrocławiu szlakiem lwowskich profesorów 2 lipca podkreśliła, że powszechna narracja związana z tą zbrodnią zarówno oprawców jak i zgładzonych naukowców pozbawia narodowości.
- Najczęściej mówi się: „Profesorowie Lwowscy zamordowani przez nazistów”. Czyli kto do kogo strzelał? – pytała retorycznie Jasińska. Jeżeli jakaś zagraniczna wycieczka przyjeżdża do Lwowa i na tym tzw. nowych pomniku nie widzi żadnej inskrypcji, a nieopodal wprowadzającą w błąd informację, to de facto nie wiadomo, jaki naród ucierpiał i jaki naród mordował – dodała.
To komunistyczna propaganda
Zapytaliśmy o stanowisko Instytut Pamięci Narodowej.
– Gdy widzimy zdjęcia niemieckich agresorów z czasów wojny możemy zdecydowanie stwierdzić, że są to przedstawiciele państwa niemieckiego. Nie wiemy zaś, czy na zdjęciu są naziści, nie znamy ich przekonań czy przynależności. Nie wiemy czy są to członkowie NSDAP czy bezpartyjni, czy są to zwolennicy Hitlera czy podobno liczni antyfaszyści. Można tutaj zakładać świadomą chęć ukrycia bolesnej prawdy lub nieświadome poddanie się technikom manipulacyjnym – ocenia Maciej Parysek, rzecznik IPN Wrocław.
Parysek przypomina, że używanie określeń „hitlerowcy”, czy „naziści” zamiennie z określeniem „Niemcy”, czy „państwo niemieckie” wpisuje się w narrację czasów komunistycznej propagandy.
Niemieckie akcenty wiceprezydenta
Przypomnijmy, że prezydent Sebastian Lorenc całkiem niedawno „zasłynął” kontrowersyjnym przemówieniem w konsulacie Niemiec.
Więcej tutaj:
Zastępca Jacka Sutryka mówił również o zbliżających się wyborach. Wyraził przekonanie, że ich wynik sprawi, że relacje Polski i Niemiec ulegną poprawie.
„Chce was zapewnić, że wkrótce nadejdą dni, kiedy Polska znowu zacznie się uśmiechać. A wiecie do kogo uśmiechnie się jako pierwsza? Do Niemiec! Trzymajcie kciuki za Polskę, trzymajcie kciuki za Wrocław! Zwyciężymy!” – tak agitował wiceprezydent.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?