Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remont sedesowców: Czy zachować historyczne napisy na murach? (ZOBACZ ZDJĘCIA)

Marcin Moneta
fot. Piotr Kapusta/materiały inwestora
Czy napisy na murach są wartościowe i powinniśmy je zachować? Wg Internauty Piotra Kapusty z Wrocławia to nasz obowiązek. A chodzi o antykomunistyczne napisy i symbole jakie powstały na esplandzie tzw. "sedesowców" na placu Grunwaldzkim w latach 80, głównie podczas stanu wojennego.

W czwartek pisaliśmy o planach remontu bloków nazywanych "wrocławskim Manhattanem".
CZYTAJ WIĘCEJ, ZOBACZ WIZUALIZACJE Internauta uważa, że warto zadbać, by podczas tego remontu nie zniszczyć napisów, które są wg niego świadectwem historii. W liście i apelu do redakcji pisze:

"Byłoby wielką szkodą, by przy okazji remontu tych budynków doszło do ich zniszczenia. Na wzór powstańczej kotwicy z warszawskiego Mokotowa wystarczyło by je przykryć pleksi, lekko odświeżyć i postawić obok tablice informacyjną. Zachowano by pamiątkę z niespokojnych lat 80. XX wieku, a miasto zyskało by kolejną atrakcję turystyczną. Nie zostało ich wiele niestety, dlatego też tym bardziej warto je chronić. Byłoby wielką stratą, gdyby te napisy które przetrwały tyle lat, przez przeoczenie, teraz zostały stracone. Tym istotniejsze jest to, że koszt ich zachowania jest niewielki i zupełnie nie koliduje z planowanym remontem. Z tego też względu wierzę w pozytywny odzew na mój apel."

O sprawę zapytaliśmy wrocławskich urzędników.

- Decyzja należy do spółdzielni mieszkaniowej Piast, bo to ona ma w użytkowaniu wieczystym ten teren - tłumaczy Julia Wach z urzędu miasta. - Same napisy ani deptak nie są wpisane do rejestru zabytków. Być może jednak rzeczywiście przedstawiają wartość historyczną, dlatego decyzję o ich ewentualnej ochronie oraz formie tej ochrony powinna poprzedzić dyskusja w gronie wrocławskich historyków i osób z kręgów dawnej opozycji antykomunistycznej. Jeśli oni zdecydowaliby, że rzeczywiście warto takie pamiątki historyczne zachować, wtedy magistrat zaangażowałby się w działania w tym kierunku - dodaje Julia Wach.

Z kolei prezes spółdzielni Piast Jacek Kludacz ostrożnie podchodzi do całej sprawy.

- Dla nas jako spółdzielców najważniejszy jest remont budynków. Kwestia ewentualnej ochrony tych napisów to jest sprawa drugorzędna. Musielibyśmy przegadać sprawę z twórcami projektu architektonicznego, czy dałoby się taką ochronę zorganizować, bez ingerencji w projekt. Jest też kwestia pieniędzy. Liczylibyśmy w takim przypadku na wsparcie samorządu bądź państwa - mówi Kludacz.

Z kolei gorącym zwolennikiem zachowania śladów historii na murach jest legenda wrocławskiej Solidarności, Władysław Frasyniuk: - Uważam, że ślady Solidarności powinny być we Wrocławiu, może da się to jakoś mądrze zrobić, żeby zupełnie nie zniknęły one z otoczenia? Sam mam bardzo emocjonalny stosunek do tego miejsca, bo podczas stanu wojennego ukrywałem się w jednym z tych sedesowców. Pamiętajmy, że zajścia we Wrocławiu podczas stanu wojennego, m.in. na placu Grunwaldzkim były bardzo gwałtowne i krwawo tłumione. Szkoda by było, gdyby świadectwa tamtej historii zniknęły z otoczenia - uważa Frasyniku.

A Wy co o tym sądzicie? Zwykłe bohomazy czy pamiątki historyczne? Warto zachować napisy na murach z dawnych lat? Jak zwykle, zapraszamy Was do dyskusji na forum pod tekstem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska