Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Czym się różni odżywianie od jedzenia

Wojciech Koerber
Zerkam niekiedy na drugą stronę gazety, by sprawdzić, co ludzie sportu polecają na kolację. No i wniosek jest zaskakujący. Otóż ci, którzy narzekają, że brakuje pieniędzy, że nie ma na szkolenie dzieci i młodzieży etc., otóż poniżej krewetek oni nie schodzą.

Niektórzy próbują przekonywać, że to żaden rarytas dziś, dostępny w Lidlu albo Biedronce. Moje biedronki są na ul. Gagarina, tam, gdzie wylali właśnie kolejne garby na drodze. Tym samym na trasie Muchobór - Smolec został już tylko niewielki odcinek drogi, na którym można postawić znak "Uwaga! Brak garbów". Nic to. Jak mówią, biednemu chlebek zawsze spadnie masełkiem na ziemię.

A ja polecam niezmiennie parówki z tartym żółtym serem i keczapem, którą to potrawę z domu wyniosłem, a którą teraz próbuje mi obrzydzić w ciekawej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Piotr Wiśnik, były fizjolog piłkarzy Legii, związany z PAN. Bo, tłumaczy, keczap dużo cukru oraz soli zawiera, jak również glutaminian sodu, co znacznie wątrobę obciąża. Z tego właśnie powodu, gdy Guardiola trenował jeszcze piłkarzy Barcelony, zabronił im używania keczapu.

Niektórzy szkoleniowcy forsują taką oto tezę, że po wysiłku wskazane jest jedno piwo, z uwagi na obecność witaminy B. Zasięgali nawet języka w tej kwestii podczas prowadzonych przez Wiśnika wykładów w Szkole Trenerów. Tłumaczył im wtedy, że to jedno piwo zawiera mniej więcej tyle witaminy B, ile kromka chleba wielkości dłoni. Nazajutrz, podczas zajęć z tą samą grupą, zabrakło trenera najbardziej zainteresowanego kwestią piwa, przekonanego o zbawiennym wpływie browarka po wysiłku. Gdy fizjolog zapytał o powód absencji, koledzy wytłumaczyli kompana dyplomatycznie: "Zjadł wczoraj osiem kromek chleba".

Przed Bożym Narodzeniem kulinarne tematy wałkować będziemy pod każdym kątem - smakowym, odżywczym, zdrowotnym, finansowym etc. A skoro poniżej krewetek nie schodzicie, pewnie nie po raz pierwszy przywołam przykład biznesmena, znanego wrocławskiego dilera samochodowego. Mianowicie zachwycał się on nowym lokalem w mieście, mówiąc koledze tak: "Słuchaj, no rewelacja, za 150 zł tak się można najeść", przejeżdżając jednocześnie palcem wskazującym na wysokości czoła. Ktoś taki z czystym sumieniem pozwolić sobie może na dietę kiwi, której wytyczne opisał mi swego czasu europoseł Czarnecki. Jest bardzo prosta, mówił, jesz wszystko, tylko nie kiwi.

Podobno Lewandowskiemu żona przywozi z Polski chleb na zakwasie. Bo mercedesy wymagają najlepszego paliwa. Pewnie Wam się nie spodoba, lecz Wiśnik zachęca również, by obiad zaczynać od surówki. By uruchomić enzymy trawienne, dzięki którym jedzenie szybciej się trawi. Z kolei wymieszane z makaronem czy mięsem fermentuje ponoć i zaczyna gnić. By procesu trawienia nie zakłócać, należy też pić nie szybciej niż pół godziny po posiłku.

Nie wiem, co ten Wiśnik sobie myśli, ale każe też oddychać przez nos. Na wykładach podpiera się zdjęciem finiszu mistrzyni olimpijskiej z Londynu na 400 m Sanyi Richard-Ross i pyta, czym się różni od dwóch zawodniczek za nią. Nigdy nie usłyszał właściwej odpowiedzi, a o te zamknięte usta właśnie chodzi. Bo podstawą większości chorób jest brak tlenu w komórce, co w sporcie kończy się często zerwaniem mięśnia.

Niektórzy polscy sportowcy nie odżywiają się, tylko jedzą, a znam i takich, co żrą lub nawet wp..., sami wiecie. Dziennikarze mają lepiej. Red. Pęczkowicz wybrał się ostatnio z oficjalną wizytą do piłkarzy z Lubina, a na drogę powrotną dostał, jak każdy inny delegat, pięć kromek Zagłębiaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska