Trzech byłych olimpijczyków-ciężarowców zmierzyło się z gradem pytań zaserwowanych im przez uczniów gimnazjum w Żórawinie, a dzień wcześniej w Kobierzycach. To siatkarskie porównanie nie jest ani trochę na wyrost, bo jak uczniowie dowiedzieli się od wicemistrza olimpijskiego z Sydney (2000)i Pekinu (2008) Szymona Kołeckiego – jeśli chcecie być profesjonalnymi sportowcami, to prędzej czy później zaczniecie podnosić ciężary. Lekkoatleci, piłkarze, szermierze, bokserzy, zapaśnicy, judocy, i wielu innych – obowiązkowo ćwiczą ze sztangą. Tenisiści, którzy również serwują - jeśli jeszcze nie ćwiczą - powinni zacząć.
Na spotkaniu pojawił się obecny prezes PZPC Szymon Kołecki, wspomagany przez wiceprezesa – Mariusza Jędrę i członka zarządu województwa, olimpijczyka z Barcelony - Włodzimierza Chlebosza. Przedstawili siebie i swoje sportowe drogi…a potem do akcji wkroczyli uczniowie.
Skąd zainteresowanie tym sportem, ile lat panowie mieli kiedy zaczęli trenować, jakie największe ciężary podnieśliście? – dało się słyszeć z sali.
- Chciałem przekroczyć bariery. Muszę być najlepszy, czymkolwiek się nie zajmuję – mówił w trakcie spotkania Kołecki. Od małego trenował gimnastykę i ćwiczenia ogólnorozwojowe. Pierwsze wyjazdy powiązane z dźwiganiem kojarzy z 8-9 rokiem życia.
- Trenować zacząłem w wieku około 10 lat. Pierwszy mój znaczący sukces pojawił się po 11 latach, na spartakiadzie młodzieży, gdzie zająłem 2 miejsce. Od małego miałem dwa marzenia: występ na igrzyskach olimpijskich i podniesienie 200 kilogramów. Spełniło się rok po moim występie na igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku. Jako mały chłopiec myślałem, że jak ktoś podnosi 200 kg to musi być gość. Warto marzyć – podsumował Chlebosz.
Uczniowie, zapytani o uprawiane sporty, wskazywali głównie piłkę nożną. Wtedy usłyszeli, lekko zdziwieni, że jeśli myślą poważnie o sporcie, przysiad ze sztangą, i to niejeden, będzie dla nich obowiązkowy. Obecni na sali zgodnie podnieśli ręce, potwierdzając, że od zajęć z wf-u się nie migają. Może poza jednym – chłopakiem ze złamaną niedawno nogą.
Jędra opowiadał, że jego nauczyciel wf-u w podstawówce był trenerem podnoszenia ciężarów i wskazał mu drogę. Dodał ze śmiechem, że ćwiczenia, które „myśmy robili kilkadziesiąt lat temu”, są od niedawna promowane przez wielkie firmy i nazywane cross-fitem. A dziś to przecież bardzo widowiskowe i medialne zajęcie.
Zapytani o ilość przerzucanych na treningach ciężarów, nie potrafili dokładnie wskazać ile ton rocznie podnieśli, bo nikt takich statystyk nie prowadzi. - Wagon węgla waży 40 ton, możemy tego używać jako miarodajnej jednostki – dodał ze śmiechem Jędra. Ocenili, że w miesiącach przygotowawczych przerzucali nawet do 500 ton.
Uczniowie dowiedzieli się, na jakie boje dzieli się podnoszenie ciężarów, usłyszeli o podziale na kategorie wagowe, ale też i o tym że Baszanowski czy Smalcerz odmawiali zajęcia miejsca zwolnionego w tramwaju, bo byli bardzo znani i szanowani i pasażerowie sami się na ich widok usuwali. Nasi mistrzowie oczywiście honorowo stali dalej.
Byli olimpijczycy wskazali wady i zalety tego sportu. W tzw. skoku dosiężnym ciężarowcy równali się siatkarzom, przez siłę nóg osiągając przewyższenie o 60-70 centymetrów. Sprinterzy nie mieli z nimi szans na 40 czy 50 metrów. A moc i dynamika bierze swoje źródło we wspomnianych na początku ćwiczeniach ze sztangą. Nie siła, bo siła nie jest w tym sporcie najważniejsza. Na pierwszym miejscu jest gibkość, szybkość, dynamika. Z drugiej strony ciągły trening, bez czasu na regenerację, sprawia że wielkie talenty muszą kończyć przedwcześnie kariery.
Mnogość treningów, wyrzeczeń, ilość podrzuconych ton - zrobiły na uczniach wrażenie. Może dały im do myślenia, a może od tego myślenia odepchnęły. Jedno jest pewne - kształtowanie charakteru przez sport jest wykonalne i są tego widoczne efekty. Medale nie okazały się tylko ukoronowaniem kariery, ale dowodem na to, że mogę jeszcze coś osiągnąć. Sport jest przecież dobrym punktem wyjścia do rozwijania się w innych sferach życia.
Ilu młodych ludzi rozpocznie swoją przygodę ze sportem od spotkań w Kobierzycach i Żórawinie? Nie wiadomo. Ale przed przyjazdem do Kobierzyc Włodzimierz Chlebosz i Szymon Kołecki wzięli udział we wmurowaniu kamienia węgielnego pod budowę sali gimnastycznej w Wierzbnie. A w tej właśnie miejscowości Kołecki się urodził. Warto wspomnieć, że na sali będzie zaplecze dla uprawiających sporty siłowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?