Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecka armata pod stadionem? Murawa rozkopana

Artur Szałkowski
Czy pod stadionem w Głuszycy na Dolnym Śląsku jest ukryta niemiecka armata? To bardzo możliwe. Już wcześniej znaleziono tu wiele sprzętu wojskowego z czasów wojny.

Wczesnym rankiem we wtorek 8 maja 1945 roku do Głuszycy zaczęli przybywać z okolicznych terenów liczni żołnierze niemieccy. Wycofywali się w pośpiechu w kierunku Czechosłowacji przed zbliżającymi się oddziałami wojsk radzieckich.

- Pod koniec wojny przy stadionie w Głuszycy mieszkała moja babcia z trójką swoich dzieci - moją roczną wówczas mamą i jej bratem bliźniakiem oraz ich starszym, wówczas ośmioletnim bratem - opowiadał Marcin Kozłowski, mieszkaniec Głuszycy i zarazem przedstawiciel Fundacji Poszukiwań Historycznych. - Starszy z wujków widział jak żołnierze niemieccy porzucali na stadionie broń i mundury, a następnie przebierali się w ubrania cywilne dostarczane im przez mieszkańców Głuszycy i uciekali w kierunku Czechosłowacji.

Na stadionie w Głuszycy Niemcy porzucili wówczas m.in. trzy duże działa przeciwlotnicze. Tuż po wojnie jedno działo zostało zabrane, nie wiadomo tylko przez kogo i dokąd. Jedno zostało na stadionie i jedno wywieziono do Głuszycy Górnej i przez długie lata stało koło obecnej świetlicy. Co się z nim stało później? Nie wiadomo.

- Jedna z armat porzuconych przez Niemców, stała do lat 60. przy rzece na wysokości płotu boiska w Głuszycy - wyjaśniał Piotr Korczerżuk, wujek Marcina Kozłowskiego i brat bliźniak jego matki. - Zapamiętałem armatę bardzo dobrze, bo chodząc do szkoły na skróty koło rzeki przechodziłem koło niej. Z kolegami bawiliśmy się siadając na metalowym siedzisku armaty i kręcąc kołem z uchwytem, podnosząc lub opuszczając tym samym lufę armaty.

Piotr Korczerżuk dodawał, że armata stała w odległości około 3 metrów od koryta rzeki i około 15 metrów od ówczesnego ogrodzenia boiska piłkarskiego.

- W związku z tym, że miejscowa drużyna piłkarska grała coraz lepiej i jej mecze wzbudzały duże zainteresowanie, w latach 60. zaczęto powiększać powierzchnię stadionu, by mógł pomieścić rosnącą liczbę kibiców - tłumaczył Piotr Korczerżuk. - Zwożono na stadion duże ilości żużlu i prawdopodobnie wtedy zasypano armatę, tworząc w tym miejscu trybunę dla kibiców.

Historia o zakopanych na stadionie armacie oraz innych niemieckich militariach krążyła w opowieściach mieszkańców Głuszycy przez około pół wieku. W końcu na początku kwietnia 2009 roku zagadkę postanowili wyjaśnić członkowie Stowarzyszenia Klin z Głuszycy, które zajmuje się wyjaśnianiem wojennych tajemnic miejscowości i pracami eksploracyjnymi. Przed przystąpieniem do wykopalisk na stadionie, Stowarzyszenie Klin z Głuszycy załatwiło wszystkie wymagane prawem zgody na prowadzenie badań i poszukiwań, m.in. od właściciela terenu i konserwatora zabytków. Następnie zweryfikowali zeznania świadków dotyczące zakopania armaty badaniami gruntu. Do współpracy zaprosili naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, którzy przeprowadzili badania gruntu za pomocą georadaru i magnetometrów.

Opracowane wyniki pomiarów wskazały, że na powierzchni ponad 140 metrów kwadratowych, około dwóch metrów pod ziemią, są duże ilości stali. Stowarzyszenie wystąpiło do gminy o zgodę na wykopaliska. Władze Głuszycy nie robiły przeszkód i dodatkowo wynajęły koparkę, aby poszukiwacze nie musieli kopać ręcznie. W wykopie wykonanym za jedną z bramek nie natrafiono na oczekiwaną broń artyleryjską. Nie oznacza to, że wykopaliska zakończyły się fiaskiem. Z wykopu wydobyto na powierzchnię hełmy żołnierzy niemieckich, maski przeciwgazowe z zasobnikami, metalowe skrzynki na amunicję, lufy działek przeciwlotniczych i moździerzy, a także wiele innych elementów uzbrojenia niemieckiej armii z okresu II wojny światowej.

Odnalezione przedmioty nie były w najgorszym stanie. To efekt składu gruntu, w którym przeleżały ponad pół wieku. Dół z militariami został zasypany mieszanką ziemi z dużymi fragmentami skał. Znalezisko zostało poddane konserwacji i jego część trafiła do centrum turystycznego Osówka - jednego z największych obiektów podziemnego kompleksu Riese, który był budowany przez Niemców w Górach Sowich w okresie II wojny światowej.

- Po tym jak w kwietniu 2016 roku dokonałem oficjalnego zgłoszenia o zakopanej na stadionie armacie i zgłosiłem chęć jej odkopania, wiele środowisk zarzuciło mi, że bazuję na ustaleniach grupy, która prowadziła wykopaliska przede mną - wyjaśniał Marcin Kozłowski. - Nie jest to prawda. Informacje posiadam od członków swojej rodziny, którzy przebywali w Głuszycy w czasie wojny. Po za tym moje badania z użyciem magnetometru wskazują, że armata jest pod trybuną, a nie za jedną z bramek.

W końcu po trzech latach od konferencji prasowej, na której Marcin Kozłowski mówił o swoich ustaleniach dotyczących armaty, w czwartek (21 czerwca 2018 roku) rozpoczęły się drugie już prace poszukiwawcze na stadionie przy ul. Dolnej. Zgodę na ich prowadzenie uzyskało małżeństwo Ewelina i Grzegorz Borensztajn przy wsparciu: Grupy Gemo Miesięcznik „Odkrywca”. Miejsca prowadzonych wykopalisk zostały wcześniej zbadane urządzeniami pomiarowymi, m.in. georadarem.

W pierwszym wykopie eksploratorzy natrafili na biegnącą równolegle do ogrodzenia stadionu rurę metalową oraz drobne metalowe przedmioty, np. fragmenty łańcuchów i kawałki blach, a także na potłuczoną ceramikę, np. fragmenty porcelanowych talerzy. W drugim wykopie, tuż pod powierzchnią ziemi natrafiono na betonowy słup ogrodzenia ze stalowymi prętami, które zostały namierzone przez urządzenia pomiarowe. Dopiero w trzecim wykopie natrafiono na artefakty z okresu II wojny światowej: lufę od niemieckiego moździerza oraz dwa panzerfausty i pojemnik na maskę przeciwgazową.

Mimo, że poszukiwania niemieckiej armaty pod powierzchnią stadionu w Głuszycy zakończyły się fiaskiem, eksploratorzy nie poddają się i już zapowiadają dalsze prace eksploracyjne w tym miejscu. Czy poszukiwacze artefaktów z okresu II wojny światowej w Głuszycy ograniczą się tylko do stadionu przy ul. Dolnej? Raczej nie. W trakcie konferencji prasowej zorganizowanej w 2016 roku Piotr Korczerżuk, wujek Marcina Kozłowskiego opowiadał również o wielkiej podziemnej hali, do której wchodził z kolegami szybem wydrążonym w lesie na terenie Głuszycy. Jego odkrycia dokonali przypadkowo w trakcie grzybobrania. Nie potrafił jednak przypomnieć sobie dokładnej lokalizacji wyrobiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska