Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadal nie wiemy, czy Wrocław jest nasz. A wszystko przez kanonika z Warmii...

Arkadiusz Franas
fot. Paweł Relikowski
Przez jakiś czas miałem wrażenie, że 67 lat po zakończeniu II wojny światowej Dolnoślązacy nie mają problemu ze swą tożsamością. Już doskonale wiedzą, że żyją na swojej ziemi. Ziemi przecudnej i arcyciekawej. Przecudnej ze względu na niezwykły urok "pagórków leśnych" i "łąk zielonych", arcyciekawej, bo kształtowanej przez wiele nacji, które pozostawiły tu swoje ślady tego, co miały najlepsze. Niestety, nie.

A wszystko przez pewnego astronoma, który podobno wstrzymał Słońce, a ruszył Ziemię - kanonika warmińskiego Mikołaja Kopernika. Cóż takiego on nam zawinił? Okazał się bardzo niewdzięczny. Ma tu pomnik, jego imieniem nazwano nowy port lotniczy, a przed ponad 500 laty dzięki temu, że miał przyznaną scholasterię przy Kolegiacie Świętego Krzyża na wrocławskim Ostrowie Tumskim, mógł sobie wygodnie żyć. Bo taka scholasteria to był przywilej, który dawał dochody, a nie wymagał żadnej pracy. Nawet nie wymagał obecności beneficjenta, bo Kopernik w naszym mieście nad Odrą najprawdopodobniej nigdy dłużej nie gościł, a tylko raz przejeżdżał.

I otóż przez tego Kopernika rozgorzała na Dolnym Śląsku dyskusja, czy ten region jest naprawdę nasz, z całym bagażem pięknej i trudnej historii, czy tylko zmuszeni koniecznością dziejową siedzimy tu i musimy męczyć się, chodząc ulicami wytyczonymi przez germańskich okrutników. Ten przydługi wstęp to efekt ostatniej decyzji wrocławskich urzędników, którzy okazali się być decydentami bez wizji, niewiedzącymi, czy są za, czy może jednak przeciw.

Otóż owi urzędnicy odrzucili propozycję, by pewien niewielki pagórek we wrocławskim parku Południowym nazwać imieniem Georga Bendera, nadburmistrza przedwojennego Wrocławia w latach 1891-1912. I uważany jest za człowieka, który z Wrocławia (wtedy oczywiście Breslau) uczynił nowoczesne miasto, nadał mu kształt, który znamy z grubsza właśnie dziś. To on wytyczył ważne i reprezentacyjne szlaki komunikacyjne (m.in. ul. Legnicką, ul. Powstańców Śląskich), przyłączył Popowice, Borek, Gaj i Zalesie, rozpoczął budowę gazowni na Tarnogaju. Za jego czasów wybudowano kilka ważnych mostów (Osobowicki, Trzebnicki, Zwierzyniecki, Tumski i Grunwaldzki). Rozpoczął też elektryfikację miasta, dzięki czemu w 1893 roku przejechał pierwszy elektryczny tramwaj. I tak dalej, i tak dalej.

Zazdrośnicy uważają, że te sukcesy Bendera były rezultatem reparacji wojennych, które płaciła Niemcom Francja, i które zasilały budżet miasta. Czy to Państwu czegoś nie przypomina? Tylko teraz płaci Unia Europejska. Jak widać zasług ma trochę, a czym podpadł urzędnikom z wrocławskiego magistratu? Otóż Bender chyba nie przepadał za Polakami i napisał pracę, w której udowadniał, że Kopernik był Niemcem, a Polacy "nie dali ludzkości żadnego wielkiego uczonego". Nieładnie. Ale czy z zemsty musimy go pozbawić niewielkiej górki? Rozumiem, że można by mieć wątpliwości, gdyby ktoś wpadł na pomysł postawienia Benderowi pomnika w miejscu obecnego Fredry. Sam bym krzyczał: nigdy! Ale taki pagórek...

A poza tym, może czas najwyższy powiedzieć sobie, że bierzemy bagaż wrocławskiej historii w całości. Bo z jednej strony, niby jesteśmy tacy pogodzeni z niemieckimi dokonaniami i urządzamy obchody 300-lecia Uniwersytetu Wrocławskiego, wielu chce mnie zlinczować, że nadal używam nazwy Hala Ludowa a nie Hala Stulecia, bo przecież w oryginale 100 lat temu była to Jahrhunderthalle. Dumni jesteśmy, że tu w roku obejmowania urzędu przez Bendera urodziła się Edyta Stein, ale jemu samemu odmawiamy symbolicznego uznania zasług. Chyba się gubię. I tylko dlatego, że w XIX wieku chciał nam odbić Kopernika? A czy my naprawdę wiemy, kim był ten astronom? W XVI wieku trochę inaczej traktowano sprawy narodowości. Zwłaszcza że nigdy nie udało się do końca udowodnić, jakiej narodowości byli jego rodzice. Wiadomo, że ojciec pochodził z Krakowa, a mama była z rodu Watzenrode. W XVI wieku podobno najważniejsze było, kto czuł się czyim poddanym. A Mikołaj Kopernik był poddanym króla polskiego. I już.

Wróćmy do XXI wieku, gdy patriotyzm ma jeszcze inne oblicze, choć nadal pamiętamy, kto rozpętał II wojnę światową (wcale nie Franek Dolas). Że to, co się wydarzyło w Jałcie i spowodowało, że na Dolnym Śląsku pojawili się Polacy, którzy musieli opuścić swój Lwów czy Wilno, to efekt tego, że Niemcy uwierzyli Adolfowi Hitlerowi i wraz z nim chcieli podbić Europę. O tym musimy pamiętać, ale i mieć świadomość, że biegu dziejów nie odmienimy. Przestańmy półgębkiem mówić: jestem Dolnoślązakiem. Mówmy to z dumą. Jak już mamy święto Dolnego Śląska, które przypada w dniu wspomnienia św. Jadwigi, patronki Śląska, to świętujmy je, jak przystało na jeden z najpiękniejszych regionów w Polsce. Bo niby to święto jest, ale obchodzimy je jakoś cichutko, tak by nikt za bardzo o tym nie mówił. Wstydzimy się, że nasza patronka urodziła się w Bawarii?

Szanowni Państwo! Jesteśmy Dolnoślązakami, wrocławianami, legniczanami, wałbrzyszanami, zgorzelczanami... Powiedzmy to prosto w twarz naszym urzędnikom. To już się nie zmieni. Historia tak zdecydowała i ja wcale tego nie żałuję. Chcę się tym cieszyć. A Państwo?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska