Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie mają dość żebraków

Eliza Głowicka
Na widok umundurowanych strażników Rumun i jego dwie siostry nie uciekli. Jednak zasłaniali się przed obiektywem
Na widok umundurowanych strażników Rumun i jego dwie siostry nie uciekli. Jednak zasłaniali się przed obiektywem Janusz Wójtowicz
Wrocławski urząd miejski wypowiada wojnę żebrakom z Rynku. Walka nie będzie łatwa. Rumunów chroni prawo.

Wrocław wypowiada wojnę żebrzącym w centrum miasta. Chodzi głównie o natrętnych rumuńskich Cyganów, którzy - szczególnie latem - upodobali sobie Rynek i plac Solny, dając się we znaki turystom i mieszkańcom.

Tydzień temu zmęczeni skargami klientów restauratorzy ze starówki skierowali do prezydenta Rafała Dutkiewicza petycję w tej sprawie. Poskutkowało. Żebrakami ma się zająć straż miejska. - Będziemy zdecydowanie reagować, bo żebrzący są prawdziwą plagą - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik straży.

W czwartek na policję strażnicy zawieźli dwie Rumunki, które żebrały pod katedrą razem z czwórką dzieci. Zostały zatrzymane na 48 godzin; odpowiedzą przed sądem za wykorzystywanie do żebrania nieletnich. Wczoraj strażnicy zatrzymali z kolei trójkę młodych Rumunów, żebrzących przy Rynku obok Feniksu. Też trafili na komisariat.

Ale żebraków z zagranicy nie będzie łatwo się pozbyć. Pozwalająca na deportację ustawa o cudzoziemcach nie dotyczy bowiem obywateli Unii Europejskiej, a Rumuni nimi są. Aby wywieźć ich z Polski, musieliby zagrażać bezpieczeństwu państwa.

Więcej patroli to niejedyny pomysł na walkę z żebrakami. Na ulotkach, które wydrukował urząd, klienci restauracji będą mogli przeczytać, że dając pieniądze na ulicy, nie pomagamy. - Chcemy zmienić mentalność ludzi. Jeśli nie będą dawać pieniędzy, ci ludzie wcześniej czy później znikną. A jeśli chcą pomóc, mogą przekazać pieniądze organizacjom charytatywnym - mówi Paweł Czuma z Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Nachalne, żebrzące w Rynku i okolicach Rumunki z dziećmi stały się prawdziwą zmorą turystów i właścicieli wrocławskich restauracji. Choć miasto już wcześniej próbowało walczyć z nimi, organizując kampanie informacyjne, nie przyniosło to większych efektów. Teraz do walki z żebrakami wysyła więc straż miejską.

- Cyganie z Rumunii są natrętni. Klienci dają im pieniądze tylko po to, by się odczepili. Jak ich nie dostaną, wyzywają w swoim języku - opowiada Paulina Bieniek, barmanka z John Bull Pub przy pl. Solnym.

Tamtejszą kelnerkę ostatnio podrapała kilkuletnia Rumunka, gdy kobieta chciała ją odgonić.
- Przeganiamy ich, ale nie reagują. Uciekają dopiero, gdy polewamy ich wodą mineralną - wzdycha Wojciech Pawliński z restauracji Ragtime.

W Novocainie przy Rynku opowiadają, że żebracy bywają agresywni. Plują, drapią, rzucają wyzwiskami, kradną napiwki ze stołu, a nawet jedzenie z talerzy.
Na polskich żebraków restauratorzy już tak się nie skarżą. Znają ich na pamięć. Starsza pani, która rzekomo zbiera na leki, mężczyzna bez nogi na wózku inwalidzkim, czasem jakiś bezdomny. Ci odchodzą, gdy obsługa zwróci im uwagę.

Wczoraj w południe zajrzeliśmy na Rynek. W pobliżu Feniksu pojawiają się śniady chłopak i dwie dziewczynki. Młodsza podbiega do ogródka piwnego i wyciąga rękę po pieniądze. Turyści z Wielkiej Brytami odmawiają, ale dziecko nie chce odejść. W tym czasie chłopak chodzi z kartką od stolika do stolika. Ktoś napisał po polsku, że jest z Mołdawii i zbiera na protezę nogi dla operowanego brata.

Na widok aparatu fotograficznego Trajan, bo tak ma na imię, zasłania się ręką. Jego siostry, 11-letnia Mundra i 6-letnia Rosa, robią tak samo. Za chwilę pojawia się patrol straży, legitymuje chłopaka i zabiera wszystkich radiowozem na komisariat policji. Tam Trajan usłyszy prawdopodobnie zarzut wykorzystywania nieletnich do żebractwa.
- To są świetnie zorganizowane grupy, które żyją z żebrania, współcześni koczownicy - mówi Sławomir Chełchowski ze straży miejskiej. I dodaje, że - aby móc im postawić zarzuty z kodeksu wykroczeń za nachalne żebractwo - ktoś musi się na nich oficjalnie poskarżyć. - A z tym już bywa gorzej - przyznaje.

Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego w urzędzie miejskim, przestrzega, by nie dawać nikomu pieniędzy na ulicy.
- Te dzieci skazujemy na wieczne żebranie. Widzą, że w ten sposób mogą zarobić. Nawet kilkaset złotych dziennie - tłumaczy.

Wrocławski poseł Sławomir Piechota, który przed 10 laty, jeszcze jako wiceprezydent Wrocławia, zainicjował akcję przeciwko żebractwu i jednocześnie pomocy organizacjom charytatywnym, przypomina, że przyniosła ona skutek. Liczba żebraków spadła.
- Ale była inna sytuacja. Tych ludzi łatwiej było wtedy wydalić z Polski - wspomina.

Renata Sulima, rzeczniczka Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej, przypomina, że obywatele Unii Europejskiej są u nas traktowani jak Polacy. - Nawet jeśli Rumun popełni przestępstwo, odpowiada przed polskim sądem - wyjaśnia. By móc taką osobę deportować, musi ona stanowić zagrożenie dla obronności i bezpieczeństwa kraju lub zdrowia publicznego.
Jałmużną nie pomagamy
Z dr. Piotrem Mikiewiczem, socjologiem z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, rozmawia Eliza Głowicka.

Podchodzi do nas żebrak, prosi o pieniądze na jedzenie lub leki. Dać mu i mieć odfajkowany dobry uczynek, czy nie?

To bardzo trudny wybór moralny. Jesteśmy wychowani w tradycji chrześcijańskiej, która nakazuje pomagać potrzebującym. Jałmużna jest zgodna z naszą kulturą, religią i obyczajowością.
I jeśli nie damy drobnych, czujemy się podle. W psychologii nazywa się to dysonansem poznawczym, bo zwykle mamy o sobie dobre mniemanie, a tu pojawia się poczucie winy. Więc, aby się go pozbyć, przerzucamy winę na żebrzącego. Tłumaczymy, że chciał wyłudzić pieniądze. Albo w krótkim czasie robimy coś dobrego dla innych, np. dajemy napiwek kelnerce.

Czy dając jałmużnę, faktycznie pomagamy?

Z punktu widzenia społecznego, żebrzący to człowiek na marginesie i dając mu pieniądze, utrwalamy w nim nawyk niepracowania. Poza tym nigdy nie wiemy, na co pójdą pieniądze. Jeśli chcemy komuś pomóc, lepiej przekazać je znanej instytucji charytatywnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska