Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert w aucie

Tomasz Woźniak
Marek Mindziul (w czarnej kurtce) i Artur Flejszer latami dopracowywali dźwięk muzyki w swoich samochodach
Marek Mindziul (w czarnej kurtce) i Artur Flejszer latami dopracowywali dźwięk muzyki w swoich samochodach Piotr Krzyżanowski
Są tacy, dla których wyzwaniem jest przekroczenie hałasu startującego boeinga. Ale są i tacy, którzy w aucie stworzyli salę koncertową.

Jak zrobić, by muzykę słyszano na całej ulicy? Nic trudnego. Wystarczy zamontować z tyłu auta wielki głośnik i można jechać. Jak zrobić, by było bardzo głośno? Ta sztuka udała się niewielu. Wrocławianin Tomasz Załęski tak podkręcił sprzęt w swoim garbusie, aż osiągnął rekord Europy - niemal 160 decybeli. Boeing hałasuje o 10 decybeli mniej. Jednak prawdziwą sztuką w samochodzie nie jest stworzenie z muzyki hałasu, ale jak najwierniejsze oddanie dźwięków. Tym profesjonalnie zajmuje się w Polsce zaledwie dwustu zapaleńców. Wśród nich legniczanie Artur Flejszer i Marek Mindziul, którzy zajmują czołowe miejsca na mistrzostwach Polski w car-audio.

W zamkniętym pokoju perfekcyjne oddanie muzyki jest proste. Kupuje się dobrej jakości sprzęt, ustawia, siada między kolumnami. I można cieszyć ucho dźwiękami każdego grającego instrumentu. W samochodzie jest to o wiele trudniejsze, a ludziom szukającym ideału zajmuje to lata. A i tak nigdy nie są do końca zadowoleni z efektu. I nie ma jednego klucza, który sprawdziłby się we wszystkich autach i przy każdym zestawie sprzętu.

- Jakość znajduje się metodą prób i błędów - mówi Artur Flejszer. - I niekoniecznie trzeba wydać dużą kasę. Ważne, by się wydało pieniądze rozsądnie. Trzeba przede wszystkim pamiętać, by najpierw wytłumić wnętrze samochodu. Potem można instalować głośniki. Obaj legniczanie z tyłu zamontowali jedynie subwoofery. Sześć pozostałych znalazło się w przednich drzwiach i w słupkach przy przedniej szybie.
- Ludzie kręcą nosem, że montując wszystko z przodu, zapomniałem o pasażerach - śmieje się Flejszer.

Przydadzą się też wzmacniacze czy procesor do ustawienia dźwięku w głośnikach - eliminuje różnicę w dochodzeniu dźwięków do kierowcy. Głośniki po lewej stronie są przecież bliżej od tych przy prawych drzwiach.
- Musimy się w aucie czuć jak na kameralnym koncercie granym tylko dla nas - tłumaczy Flejszer. - Powinniśmy rozróżniać każdy instrument i czuć, gdzie stał w czasie koncertu.
Najlepsze do sprawdzania, czy dobrze ustawiliśmy sprzęt, są nagrania z fortepianu. Instrument ma pełne spektrum dźwięku. Przydają się również nagrania z kontrabasem, gitarą akustyczną, trąbką, fletem. Trzeba mieć oczywiście dobry słuch, a ten najlepiej wyrobić sobie... słuchaniem. Szczególnie muzyki na żywo, na koncertach.
Na zawodach jakość ustawienia sprawdza się płytą z nagranym miksem utworów. Rozpoczynają ją jednak nagrane kroki mężczyzny, który chodzi po pokoju.
- W samochodzie powinniśmy słyszeć, z której części "kabiny" na którą przechodzi człowiek - dodaje Mindziul.
Można, oczywiście, kupić wzmacniacze po 25 tys. zł za sztukę. Jednak cena nie daje gwarancji, że uzyskamy chciany efekt. Ile wydali na sprzęt muzyczny legniczanie? Nie przyznają tego nawet przed żonami. A może przede wszystkim przed nimi.
- Etap sprzętu z wodotryskami i świecącymi diodami mamy już za sobą - tłumaczy Marek Mindziul. - Teraz szukamy komponentów, które połączone z sobą zgrają się.

Nawet jakość sprzętu nie zawsze ma znaczenie. Pewien kierowca zainstalował w swoim aucie sprzęt wartości około 2 tys. zł. Niezbyt drogie, ale dobrej jakości głośniki, wzmacniacz i radioodtwarzacz świetnie ze sobą zgrane, wystarczyły, by zdobył mistrzostwo Polski.
Marek Mindziul codziennie dojeżdża do pracy w kopalni miedzi w odległym o 20 km Lubinie. Jest sztygarem zmianowym. Pod ziemią pracuje ze stoperami w uszach. Tylko tak może zachować słuch, gdy pod ziemią pracują ponad 40-tonowe maszyny górnicze. Dopiero w samochodzie może się odprężyć.

Puszcza wtedy Dianę Krall, Lecha Janerkę czy irlandzki folk.
- Dobrze odtwarzana muzyka sprawia, że nic na drodze nie jest w stanie mnie zdenerwować - przyznaje pan Marek. - Nawet niekulturalni kierowcy.
Dwa lata temu po raz pierwszy pojawił się na konkursie car-audio. Wtedy uświadomił sobie, że czegoś w jego aucie brakuje.

Artur Flejszer też nie wyobrażałby sobie pracy bez chwili oddechu w samochodzie. Jest właścicielem sklepu odzieżowego i pokonuje miesięcznie wiele kilometrów, aby dostarczyć towar. Wtedy włącza sobie jazz, rock, pop czy nawet metal, bo jak mówi, muzyka dzieli się tylko na złą i dobrą. O tym, że chce mieć perfekcyjny dźwięk w aucie, wiedział od 1994 roku, gdy stał się posiadaczem pierwszego auta - poloneza.

Kilka razy zdobył tytuł wicemistrza Polski. Na mistrzostwach Europy zajął siódme miejsce. W 2000 roku był już nie tylko zawodnikiem car-audio, lecz także sędzią. To możliwe, bo w klasie quality sound (jakości dźwięku) jest aż kilkanaście kategorii. Pan Artur nie może oczywiście sędziować w swojej kategorii. Już 22 października wystąpi w Austrii w kolejnych mistrzostwach Europy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska