Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były dyrektor Wytwórni Filmów Fabularnych przed sądem

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Centrum Technologii Audiowizualnych - zdjęcie ilustracyjne
Centrum Technologii Audiowizualnych - zdjęcie ilustracyjne Tomasz Hołod
Były dyrektor wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych Robert G. oskarżony o dwa przestępstwa. Miał narazić finanse publiczne na stratę przeszło 150 tysięcy złotych. Sprawa to efekt ustaleń Urzędu Kontroli Skarbowej i odnalezienia w rachunkach Wytwórni faktur na firmy, które nie istnieją, albo które nie potwierdzają, że robiły cokolwiek dla Wytwórni.

Dawna Wytwórnia Filmów Fabularnych to dziś Centrum Technologii Audiowizualnych. Instytucja podległa Ministerstwu Kultury. Zaczęła działać w 2011 roku. Robert G. kierował Wytwórnią a potem Centrum od 2008 do 2012 roku. Pomysłodawcą Centrum Technologii był laureat Oscara Zbigniew Rybczyński. Chciał, by było to supernowoczesne studio do filmowych efektów specjalnych.

Z Centrum był związany od początku. Najpierw umową, jako projektant studia i twórca koncepcji. Potem jako zastępca dyrektora ds. artystycznych. Został zwolniony - w atmosferze ostrego konfliktu z dyrekcją i ministerstwem kultury - w październiku 2013 roku. Rybczyński miał potem żal, że zwolniono go, choć to on jako pierwszy poinformował o nieprawidłowościach w finansach CETA.

Sprawę od lat badają UKS i prokuratura. Śledztwo prokuratorskie od 2014 roku jest zawieszone, bo biegli przygotowują opinię. Tymczasem UKS skończył jeden z wątków swojej kontroli aktem oskarżenia Roberta G. Zatwierdziła go prokuratura i sprawa jest już w sądzie. Zarzuty? W 2009 roku Wytwórnia dostała 450 tys. złotych dotacji z Ministerstwa Kultury a 100 tysięcy z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Ta druga dotacja miała być przeznaczona na zorganizowanie obchodów 55-lecia Wytwórni.

Kontrolerzy UKS wyliczyli, że w rozliczeniu dotacji dla Resortu znalazły się fikcyjne faktury na przeszło 129 tysięcy złotych.

Przykłady? Właściciel firmy z ul. Robotniczej we Wrocławiu nigdy niczego nie robił dla Wytwórni, a na jego firmę – na dodatek z pomylonym nazwiskiem właściciela w nazwie – wystawiono cztery faktury. Kolejny przykład: faktury na 18 tysięcy złotych wystawione jakoby przez firmę z wioski na Opolszczyźnie. Firma nie istnieje. Fikcyjny jest nawet jej podatkowy numer NIP wpisany w fakturze. Inna firma – znowu z Wrocławia – dostać miała przeszło 4 tys. złotych za prace na dachu – naprawę szkód po wichurze.

Jej właściciel zapewniał urzędników UKS, że niczego nie robił, nie wystawiał faktury. Co więcej. Na fakturze wpisany jest rachunek bankowy ale nie jego firmy. Czyj? Tej informacji w uzasadnieniu aktu oskarżenia nie ma. Ten wątek sprawy bada w swoim – zawieszonym – śledztwie wrocławska prokuratura.

TU PRZECZYTASZ więcej o przekrętach w CETA

Z dokumentów wynikać ma też, że pracownica Wytwórni dostała przeszło 4 tysiące zł za wykonanie zlecenia i uporządkowanie archiwum, a rozbił to ktoś inny. Są faktury za prace remontowe, ale przedsiębiorcy, na tych fakturach wymienieni nie potwierdzają, by cokolwiek robili.

Drugi wątek sprawy dotyczy 100 tys. zł dotacji na obchody 55-lecia Wytwórni. Zdaniem UKS była to dotacja o 23 900 zł za duża. Dlaczego? Choćby dlatego, że Wytwórnia ukryła fakt uzyskania 15 tys. złotych od sponsora imprezy. Poza tym w rozliczeniu tej dotacji wykazano wydatki, których nie było. Na przykład rozliczono 4 500 zł jako wynagrodzenie dla Małgorzaty L., która miała zorganizować sympozjum o 55-leciu Wytwórni. Ale pani L. mówiła urzędnikom, że niczego nie organizowała.

W oparciu o ustalenia UKS PISF zażądał dziś od CETA zwrotu nadpłaconej kwoty wraz z odsetkami. Na dziś razem z odsetkami to już jest przeszło 50 tysięcy złotych – mówi nam dyrektor CETA Robert Banasiak. - W grudniu zapadł w sądzie wyrok w tej sprawie. Banasiak nie wyklucza, że teraz zażąda od swojego poprzednika Roberta G. zwrotu tych pieniędzy. - Najpierw muszę się zapoznać z aktem oskarżenia UKS.

- W czasie postępowania w UKS zgłaszaliśmy wnioski dowodowe, które miały wykazać, że zarzuty są bezpodstawne – mówi obrońca Roberta G., mecenas Jan Łuszczak. - Żaden nie został uwzględniony. Adwokat zwraca uwagę, że wszystkie prace i usługi zostały wykonane i sam Urząd temu nie zaprzecza. Wprost napisał to w uzasadnieniu aktu oskarżenia. - Nie ma zarzutu, że te pieniądze poszły na inne cele – mówi adwokat.

Ale w uzasadnieniu aktu oskarżenia czytamy, że zarzut dotyczy właśnie tego, że wydatki dokumentowano nierzetelnymi fakturami oraz, że w ten sposób rozliczano dotacje. Zdaniem UKS jest to przestępstwo z Kodeksu Karnego Skarbowego. Grozi za nie grzywna. Kwestię ewentualnej niegospodarności wyjaśnić ma prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska