Piątkowego wieczoru (3 lipca) na długo nie zapomni biznesmen Mariusz Adamczyk z Serbów. Tego dnia właściciel firmy budowlanej został napadnięty przez czterech mężczyzn, których wcześniej zatrudniał. Zwolnił ich w maju, bo porzucili pracę, ale w miniony piątek mężczyźni przypomnieli sobie o szefie i zaległych nadgodzinach, które ponoć nie zostały im wypłacone i wdarli się na posesję byłego pracodawcy grożąc, że go zabiją.
- Było już po godzinie 20, gdy pod mój dom podjechał samochód - opowiada nam pan Mariusz. - Wysiadło z niego czterech dobrze znanym mi mężczyzn , a potem wdarli się na moją posesję i próbowali dostać się do domu. Krzyczałem z balkonu, by się wynosili, ale oni zaczęli mnie wyzywać i żądać, bym oddał im jakieś pieniądze. Nigdy nie byłem nikomu nic winien, a już na pewno nie tym typom z Kotli! - opowiada mężczyzna. - Rzucali kamieniami w mój dom a jeden z nich groził, że mnie zabije i krzyknął do kolegi: dawaj "klamkę" odjeb...my go! Musiałem się więc bronić i wybiegłem do nich z kijem bejsbolowym.
Przed domem Mariusza Adamczyk doszło do bitwy. Mężczyźni zaatakowali przedsiębiorę, a ten kijem bejsbolowym dosięgnął jednego z napastników i nieco go obił.
Zanim nadjechała policja, napastnikom udało się też poturbować 36-letniego właściciela posesji.
- Mam uszkodzone kręgi szyjne, bo bili mnie po plecach i w głowę - opowiada 36-latek. - i jestem na zwolnieniu lekarskim. Byłem bity w głowę i po plecach i wciąż mnie wszystko boli.
Najście na prywatny dom w Serbach zakończyła policja. Trzej napastnicy zostali zatrzymani, a czwarty, z obrażeniami ciała trafił do szpitala. Mężczyźni zostali zwolnieni dzień później. Pan Mariusz twierdzi, że policja miała go o tym powiadomić, ale nie zrobiła tego.
- Dowiedziałem się, że są już na wolności, gdy w niedziele pojechałem na komendę - mówi rozgoryczony.
Przyjechali pod dom solidnie pijani
Cała czwórka to mieszkańcy Kotli w wieku 47, 39, 44 i 28 lat. Podczas najazdu na prywatny teren wszyscy byli pod wpływem alkoholu. Trzeźwy był tylko kierowca, który przywiózł ich pod dom w Serbach i nie brał udziału z całym zdarzeniu. Trzeźwy był także gospodarz domu.
- Mam zszargane nerwy, opinię i nie daruję im tego! - zapowiada Mariusz Adamczyk. - Jestem kłębkiem nerwów, a na odgłos przejeżdżającego obok domu samochodu, zrywam się na równe nogi. W piątek, gdy mnie napadli, mój syn kończył 12 lat i zaprosił do domu trzech kolegów. Co prawda w czasie tych strasznych scen, był z kolegami na boisku, ale wrócił, gdy policjanci stali przed domem i wiele słyszał. Dziecko też bardzo to przeżyło i teraz się boi. Pilnuje, by okna i drzwi były pozamykane - opowiada nam Mariusz Adamczyk, który zapowiada, że po sprawie karnej pozwie napastników do sądu z powództwa cywilnego.
- Chcę, by odpowiedzieli za narażenie mnie i mojej rodziny na utratę zdrowia i życia, oraz za to, że zmieszali z błotem moje dobre imię - zapowiada pan Mariusz.
Bogdan Kaleta, oficer głogowskiej komendy policji informuje, że wszyscy zatrzymani po wytrzeźwieniu zostali przesłuchani.
- Najmłodszy z nich, 28-latek usłyszał zarzut naruszenia miru domowego - mówi oficer prasowy policji.
Pozostałym mężczyznom grożą podobne zarzuty. Policjanci wyjaśniają przebieg zajścia i rolę poszczególnych osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?