Wina Tuska, czyli siedem grzechów głównych Platformy Obywatelskiej
Grzech 6. Pogarda dla mediów
Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy nigdy nie cenili mediów zbyt wysoko. Bierze się to najprawdopodobniej stąd, że początek rządów Platformy zbiegł się z początkiem potężnego kryzysu ekonomicznego w mediach - zwłaszcza w prasie. Gdy media z miesiąca na miesiąc stawały się słabsze, tym łatwiej było uznać, że „czwarta władza” to już przeżytek. Stąd też strategia kreowania przez Platformę i Tuska całkowicie własnego przekazu - dla którego media, niemal wyłącznie elektroniczne - były tylko biernym przekaźnikiem. Ta doktryna obowiązywała przez cały okres.
Paradoksalnie media ważniejsze były zawsze o wiele bardziej dla Jarosława Kaczyńskiego niż dla Donalda Tuska. Kaczyński przywiązywał ogromną wagę nawet do zwykłej lektury gazet, nie mówiąc już o nieco obsesyjnym tłumaczeniu postawami stale słabnących mediów części zachodzących w Polsce procesów o stricte politycznym charakterze. Rzecz być może w tym, że obecny prezes PiS był jako szef PC pierwszoplanowym politykiem już we wczesnych latach 90., gdy realna siła wpływu mediów na politykę była o wiele większa niż dziś. Niemniej te różnice zagrały ostatecznie na korzyść partii Kaczyńskiego nie Platformy. PiS przez lata konsekwentnie wspierał budowę prawicowych mediów - czego efektem jest dziś posiadanie przez tą partię zaplecza w trzech tożsamościowych tygodnikach, jednej stacji telewizyjnej i w całej sieci projektów funkcjonujących już wyłącznie w sferze nowych mediów. Tymczasem Platforma nie interesowała się nawet losem mediów publicznych nieuchronnie dryfujących w stronę komercji. Media stanowiące bezpośrednie zaplecze Platformy i przez nią stworzone w sensie porównywalnym z medialnym zapleczem PiS składają się zaś z... dwóch bardzo interesujących, lecz niemających żadnego wpływu na politykę kwartalników.