Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna zamarzłby, gdyby nie Cypek z MPK

Zygmunt Mułek
Cypek pozwala się głaskać tylko swojemu opiekunowi Edwardowi Bartczakowi. Jest wtedy szczęśliwy
Cypek pozwala się głaskać tylko swojemu opiekunowi Edwardowi Bartczakowi. Jest wtedy szczęśliwy Piotr Krzyżanowski
Mądry pies głośnym szczekaniem uratował życie ofierze napadu.

Cypek ma 12 lat. Jest rudy, często szczerzy kły i szczeka na każdego obcego. Ma etat w legnickim Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. I niedawno uratował człowieka przed zamarznięciem.
- W Nowy Rok z samego rana Cypek zaczął strasznie ujadać - wspomina opiekun psa, pracownik ochrony w MPK Edward Bartczak. - Gapił się na płot i szczekał, jakby chciał wykrzyczeć, że coś złego się dzieje.

Pan Edward założył psu smycz. Cypek natychmiast zaciągnął strażnika pod betonowy płot.
- Nic nie widziałem. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem leżącego w krzakach młodego mężczyznę - mówi Bartczak. - Miał zakrwawioną twarz. Mróz, a on był tylko w koszuli z krótkim rękawem.

Ochroniarz wezwał policję i pogotowie. Lekarz stwierdził, że gdyby nieznajomy poleżał na mrozie jeszcze z pół godziny, zamarzłby.
- To takie miejsce, gdzie nikt nie przechodzi - dodaje ochroniarz. - Mógłby leżeć zamarznięty nawet do wiosny.
- Młody człowiek został napadnięty - mówi nadkomisarz Sławomir Masojć z legnickiej policji. - Ktoś ukradł mu kurtkę i telefon. Obrażenia okazały się na szczęście niezbyt groźne i po obserwacji w szpitalu został wypisany do domu - dodaje policjant.

Cypek nie zdaje sobie sprawy, że jest bohaterem. Od prezesa firmy Franciszka Łosia dostał kawał dobrego mięsa w nagrodę. Od redakcji - pachnące kości. Zaniósł je od razu do budy.
Na służbę do MPK trafił 12 lat temu. Ktoś zostawił malutkiego szczeniaka przed zajezdnią. Jeden z pracowników ulitował się nad wygłodniałym psiakiem i dał mu swoje śniadanie. Rudzielec nie odstępował go później na krok. I tak został przy zajezdni.

Ma kojec i ocieploną budę. Codziennie dostaje pełną michę i suchą karmę. Smycz pozwala założyć tylko opiekującym się nim pracownikom. Dopiero gdy po północy ostatni kierowcy kończą pracę, jest wypuszczany.
- Nikogo nie wpuści na swój teren - zapewnia pan Edward. - Trzeba pilnować, żeby nie pogryzł pracowników. Kiedyś skutecznie pogonił złodziei, który chcieli wynieść złom. Rozniosło się, że mamy bardzo złego psa i odtąd nikt nie próbuje przeskoczyć przez płot.

Pan Edward głaszcze swojego pupila.
- Stary już jest - mówi z czułością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska