Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dusza gra im na ludowo (POSŁUCHAJ)

Małgorzata Matuszewska
Fot. Alina Boś starostwo powiatowe w Janowie
Polskim hitem Euro 2012 została piosenka "Koko Euro spoko". Zaśpiewały ją radośnie panie z zespołu Jarzębina, w strojach ludowych. Czym ujęły Polaków. - Od razu wiedziałam, że już słyszałam bardzo podobną piosenkę, a moi słuchacze kibicowali Zespołowi Śpiewaczemu Jarzębina - mówi Małgorzata Majeran-Kokott, która prowadzi Listę Przebojów Ludowych w Radiu Wrocław. Lista ma każdej niedzieli 100 tysięcy wiernych słuchaczy, więc żartów nie ma. To ogromna grupa, której wcale nie dziwi popularność muzyki ludowej. Bo jej słuchanie od dawna już nie kojarzy się z obciachem.

Skąd taka popularność? - Wszyscy od lat obracamy się w tyglu muzyki popularnej, dźwięków bardzo podobnych do siebie. Powrót do ludowości to naturalna potrzeba szukania oryginalności - tłumaczy Małgorzata Majeran-Kokott.
Niedzielny, wczesnoporanny program w Radiu Wrocław jest czymś zupełnie innym niż komercyjna sieczka. Słuchacze cenią go za życzliwość, prostotę i rodzinną atmosferę. Choć mogliby się wyspać w niedzielny poranek, wstają i słuchają radia.
Niewątpliwie popularność "Koko Euro spoko" ma swoje korzenie w tęsknocie za prostotą i życzliwością, której brakuje chyba przede wszystkim mieszkańcom dużych miast.

Posłuchaj zespołu Marciny z Marcinowa koło Trzebnicy

Posłuchaj zespołu Smolniczanie ze Smolnika w gminie Leśna

Posłuchaj zespołu Sobótczana Biesiada z Sobótki

Posłuchaj zespołu Jaczowiacy z Jaczowa

- Nie mamy się czego wstydzić - zapewnia Krzysztof Skiba, znany showman, happener, rockowy muzyk i kulturoznawca. - Wszyscy jesteśmy ze wsi, skąd pochodzą nasze babcie. Wieś nosimy w sercu. Nie da się z Polaków masowo zrobić fanów hip-hopu. Muzyka ludowa gra nam w duszy, choć czasem się do tego nie przyznajemy - dodaje.
Na poparcie teorii o tęsknocie do ludowości Krzysztof Skiba przypomina karierę Kayah. - Nagrywała bardzo dobre płyty, doceniane przez krytyków, ale niewiele osób je kupowało. Była niszowa, dopóki nie przyjechał tajemniczy mężczyzna z Bałkanów (Goran Bregović, kompozytor, autor muzyki i producent ich wspólnej płyty "Kayah i Bregović" - przyp. red.), z bałkańskimi dźwiękami, a wszyscy usłyszeli ludową piosenkę "Prawy do lewego". Kluczem do jej popularności stała się muzyka ludowa - tłumaczy Skiba.

Krzysztof Skiba fenomenu popularności "Koko Euro spoko" upatruje także w autentyczności bijącej ze śpiewających kobiet. - Starsze panie nie robią sesji do plotkarskich portali, śpiewają radośnie. Może i są to częstochowskie rymy, ale z całości tryska autentyczność, prawda i radość życia - uważa.
A co stało się z polskim uwielbieniem dla celebrytów? - Niektóre gwiazdy nam się znudziły, Polacy są przecież przekorni. W końcu głosowali kiedyś na Stana Tymińskiego, nieznanego biznesmena startującego w prezydenckich wyborach - śmieje się znany showman.

Wojciech Krzak, antropolog kultury, współzałożyciel Kapeli ze Wsi Warszawa, dziś współautor projektu incarNations uważa, że "Koko Euro spoko" nie ma wiele wspólnego z powrotem do korzeni. - To, niestety, nie ma nic wspólnego z korzeniami. To są jakieś dziwne wizje przaśnej zabawy. Muzyka korzeni to nie zabawa, ale "uświadamianie" - mówi. - Wybór tego utworu jest symptomatyczny. Bo o ile te miłe panie po prostu wykonały jakiś utwór, co jest ich świętym prawem (choć twórcy powinni się wstydzić kopiowania tego zespołu z Rosji), o tyle fakt wyboru go przez gawiedź jest po prostu dowodem na upadek wychowania, kształcenia muzycznego - dodaje.

Jego zdaniem mówienie, że to pokazuje naszą tradycję, że Europa na to czeka, to... jest próżna nadzieja. Jak przekonuje, najpierw musi być jakość, a potem dorabianie ideologii. - Jeśli faktycznie Polacy chcieliby poznać muzykę korzeni, można by im puścić nagrania jakiegoś "korzennego" skrzypka. Myślę, że po 20 sekundach nagranie zostałoby wyśmiane przez większość. U nas po prostu ładnie się kojarzy żenująca muzyka opakowana w ludowy papierek - tłumaczy Krzysztof Krzak. Ale - dla uspokojenia emocji - dodaje: - Żeby tak nie pomstować, myślę, że trzeba po prostu za muzykę ludową XXI wieku uznać disco polo i w sumie wszystko się będzie zgadzać. Koko spoko... - konkluduje.

A co z fenomenem popularności muzyki ludowej? - Słowem "fenomen" możemy posługiwać się w przypadku kultur mających ciągły kontakt z tradycją - twierdzi Wojciech Krzak. - Przez lata ona ewoluuje, staje się częścią kultury współczesnej - jak w Stanach czy Wielkiej Brytanii. W Afryce kultura ludowa jest stałym elementem społeczeństwa. Fenomenem wówczas staje się przyjście na koncert artysty z Mali czy Armenii tysięcy ludzi - wylicza. Jak dodaje, w Polsce Peter Gabriel gra z zespołem Kroke, a Trebunie Tutki z Jamajczykami. I to jest fenomen. Natomiast to najczęściej ciągota do łatwej, prostej zabawy, czego przykładem są wyrastające tu i ówdzie "ludowe" przeboje, jak choćby ten na Euro. - To przeboje, które nie przeszkadzają w tańcu i wychyleniu kolejnego kielicha - podsumowuje antropolog kultury.

Na Dolnym Śląsku zespoły ludowe mają się coraz lepiej. Małgorzata Majeran-Kokott ocenia, że jest ich tutaj nawet 250, a osobiście zna około 200.
Jedna z najpopularniejszych dolnośląskich grup to Zespół Folklorystyczny Kostrzanie. - Po trzech latach udało nam się zdobyć nowe dzieci, te najmłodsze, z klas 1-3 - cieszy się Zbigniew Suchyta, burmistrz Strzegomia, pracujący z Kostrzanami ponad 20 lat.
Zespół pokazał dzieciom ludowe stroje, zabrał je na wycieczkę do schroniska w Lubachowie. Było fajnie, dzieci się zaprzyjaźniły, spodobały im się stroje. I zostały. Jest ich w zespole prawie czterdzieści.
Chyba najciekawsze jest, że w prawie czterdziestoletniej historii Kostrzan jego członkowie nie uciekają od muzykowania. Aleksandra Suchyta ma dziś 28 lat, studiuje we Wrocławiu, nie wybrała żadnego z wrocławskich zespołów. Woli wracać na próby do rodzinnej miejscowości.

Zespół starannie przygotowuje swoje programy, czerpiąc pełnymi garściami z muzycznej ludowej tradycji. Śpiewają i tańczą na nutę krakowską, z okolic Przeworska, Łowicza, Rzeszowa, tańczą narodowe tańce z Mazur. Właśnie przygotowują program rodem ze Spisza. Są swoistym tyglem, lustrem dla mieszkańców Dolnego Śląska, przybyłych tu przecież z wielu stron.
Kostrzanie nie tylko śpiewają i tańczą, pielęgnują też inne regionalne tradycje. Chodzą z traczykiem, czyli drewnianym barankiem z piłą przy nóżkach, pochodzącym z dawnego krakowskiego zwyczaju związanego ze Zmartwychwstaniem Chrystusa i zbierają datki. Prezentują łowickie obyczaje dożynkowe, pokazują, jak bawiono się w karczmie w okolicach Rzeszowa. - Ale najwięcej jest tańca i śpiewu - podkreśla Zbigniew Suchyta.

- Oprócz sztuki ludowej, dbamy też o inne tradycje: szanujemy się wzajemnie, pokazujemy młodym, jak spędzać czas wolny. U nas od dziecka nie śpiewa się na ludowo w domach, trzeba przyjść do zespołu. Tradycje śpiewania w domu są przecież wciąż żywe na Podhalu, na Kaszubach - dodaje.
Z folkloru góralskiego czerpią Golec uOrkiestra - grupa założona przez braci Golców pochodzących z Żywca, Zakopower - dziś superpopularna grupa Sebastiana Karpiela-Bułecki. Ta ostatnia łączy tradycyjne góralskie melodie z muzyką klubową. Tworzący ją muzycy współpracowali z Kayah i Mamadou Dioufem - wokalistą z Senegalu. I jakoś nikt się nie czepia, że nie są autentyczni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska