Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie sześć spalarni śmieci. Ale nie u nas. Czy to rzeczywiście nasze zwycięstwo?

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski Paweł Relikowski
Wygląda na to, że problem z budową spalarni odpadów komunalnych na Dolnym Śląsku mamy z głowy. Przynajmniej na razie. Jednak nie jest to decyzja naszych samorządów, a raczej działania innych miast i regionów, które rozpoczęły albo kończą takie budowy. Wspiera je m.in. wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski, który mówił także, że Wrocławiowi przydałaby się taka instalacja.

Jednak ostatnio minister siadł, włączył kalkulator i wyszło mu, że w zasadzie nowych spalarni w Polsce budować nie potrzeba, bo nie wiadomo, czy uda się dla nich zapewnić odpowiednią ilość śmieci do spalania. A bez tego spalarniom grozi plajta ekonomiczna. Co oznaczałoby wzrost opłat śmieciowych, które już i tak nie są niskie.

Teraz też pojawiają się głosy, że tak czy siak, to instalacje obróbki termicznej odpadów (jak nazywane są oficjalnie spalarnie śmieci), gdy ruszą, to i tak wymuszą jakiś wzrost opłat. Jednym słowem, jeżeli jakiś samorząd będzie chciał budować spalarnię, musi to planować, uzgadniać, konsultować z rządem. Czyli władza samorządowa w tym zakresie będzie iluzoryczna albo wręcz żadna. Minister Gawłowski argumentuje, że zbyt wiele publicznych pieniędzy jest wydawanych na takie instalacje, by potem stały i czekały na wywrotkę, która dosypie coś do pieca, albo i nie dosypie.

Podejrzewam, że podobne procedury będą hamować też budowy prywatnych spalarni, by wywrotki pojechały jednak do tych publicznych. Przyznam się, że jako umiarkowany zwolennik budowy spalarni śmieci jestem tą nagłą zmianą frontu ministerstwa zdziwiony. Bo przecież od wielu lat promowało program budowy wielkich spalarni i poganiało m.in. krnąbrny Wrocław, by sobie zafundował taką fabrykę przetwarzającą śmieci na prąd. Kuszono, że technologie są przetestowane na Zachodzie, że działają tam już dziesiątki takich instalacji i ludziom dzięki temu lepiej i czyściej się żyje. A drugiej szansy dopłacenia miastu pół miliarda na instalacje szybko nie będzie.

Na fali wspierania spalarni ministerstwo środowiska ogłosiło konkurs na bodajże dwanaście instalacji termicznego przetwarzania odpadów komunalnych. Czyli zaoferowało ogromne wsparcie finansowe dla miast, które zdecydują się na budowę. Zdecydowało się ostatecznie sześć. Finał już blisko, bo jak informuje ministerstwo, wielkie spalarnie odpadów ruszą jeszcze w tym roku w Krakowie, Koninie, Bydgoszczy i Białymstoku. A w przyszłym w Szczecinie i Poznaniu. W sumie w ciągu roku spalarnie te będą mogły przerobić na prąd około miliona ton śmieci, których nie można już wykorzystać w jakiś inny rozsądny sposób. To 10 proc. odpadów w Polsce. Czyli już niedługo przekonamy się, jakie na polskim gruncie zalety i wady ma spalarnia odpadów.

Tymczasem na gruncie dolnośląskim trwają potyczki z nieśmiałymi próbami budowy takich instalacji za prywatne pieniądze. Najpierw przymiarki robiła koło Legnicy firma powiązana z KGHM. Ale na tym się skończyło. Teraz trwa prawdziwa nowa wojna na Legnickim Polu, bo w owej sławnej gminie wypatrzył sobie miejsce na taką inwestycję kolejny inwestor zagraniczny. Ludzie są do tego stopnia przeciwni, że podczas zebrań nie chcą nawet wysłuchiwać argumentów. Nie chcą Czarnobyla i już. Choć w zasadzie ten Czarnobyl, w postaci smogu nadciągającego z legnickich osiedli, gdzie w piecach pali się śmieci, mają od dawna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska