Więźniowie, w tym najgorsi kryminaliści: mordercy i gwałciciele, będą transportowani do zwykłych szpitali i przyjmowani tam bez kolejki. Co więcej, towarzyszyć im będzie uzbrojona eskorta. Jeśli zostaną w szpitalu na dłużej, to przysługiwać im będzie oddzielna sala, strzeżona przez policjantów.
Ordynatora Kublika tłumaczenie o braku pieniędzy nie przekonuje. Bo przecież ochrona policyjna, konwój itd. też będą pochłaniały spore środki finansowe. - A co będzie, jeśli któregoś z bandytów będzie chciał ktoś odbić? - denerwuje się doktor Kublik.
Nie chcą mieć więźniów w swoich placówkach dyrektorzy wrocławskich szpitali. - Po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić - mówi Piotr Pobrotyn, dyrektor szpitala przy ul. Borowskiej.
A Michał Rataj, szef szpitala przy ul. Koszarowej, dodaje, że w jego lecznicy już teraz nie ma miejsc i pacjenci muszą leżeć na korytarzach.
POLICJANCI Z DŁUGĄ BRONIĄ W KOMINIARKACH WPROWADZAJĄ DO NASZEGO SZPITALA MORDERCĘ - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Policjanci z długą bronią w kominiarkach wprowadzają do szpitala zakutego w kajdany mordercę. Patrzą na to dzieci, starsi ludzie i inni pacjenci, którzy czekają na swoją kolej do lekarza. Kryminalista ma jednak pierwszeństwo i wchodzi do specjalisty pierwszy.
Już od początku przyszłego roku taki obrazek może stać się rzeczywistością we Wrocławiu. Jak to możliwe? Bo służba więzienna nie chce remontować szpitala w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej. - Decyzja jeszcze nie zapadła - mówi co prawda Mariusz Jastrzębski, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej we Wrocławiu. Ale dodaje, że na remont oddziałów pieniędzy po prostu nie ma.
W więziennym szpitalu przy ul. Kleczkowskiej są 34 łóżka. Zajętych jest 32. Kto na nich leży? Mordercy, gwałciciele i pospolici przestępcy. - Są po złamaniach czy samookaleczeniach - mówi Andrzej Kublik, ordynator więziennej placówki medycznej.
W teorii istnieje możliwość, że chory pacjent zostanie przewieziony do więzienia w Krakowie. - Ale tam jest tylko 18 łóżek... - dodaje Kublik. - Poza tym, nikt nie zaryzykuje przewozu pacjenta tak daleko, kiedy np. będzie miał atak wyrostka robaczkowego.
Pacjenci pozbawieni wolności, w publicznych placówkach służby zdrowia mogą liczyć na specjalne traktowanie. Mają pierwszeństwo i jeszcze przysługuje im osobna sala, której dzień i noc będą strzegli uzbrojeni policjanci.
Michał Rataj, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przyul. Koszarowej, nie ukrywa niezadowolenia z takiej perspektywy. - U nas leczymy wielu pacjentów. Często niestety leżą w łóżkach na korytarzach. Zatem nie wiem, gdzie w tej sytuacji mielibyśmy umieszczać chorych więźniów. Musielibyśmy bowiem zapewnić bezpieczeństwo nie tylko więźniom, ale pacjentom i personelowi. Umieszczać więźniów razem z pacjentami na jednej sali? Czy może pacjentów lokować na korytarzach, aby więzień leżał sam na sali? Czy w takiej sytuacji pacjenci nie zarzucą nam nierównego traktowania? - zastanawia się dyr. Rataj.
Zdenerwowania nie ukrywa także Piotr Pobrotyn, szef szpitala przy ul. Borowskiej. - Nie jestem sobie w stanie takiej sytuacji nawet wyobrazić - mówi. - Nasz szpital nie jest przygotowany do leczenia więźniów. Już teraz mamy spore problemy z pijanymi osobami po tym, jak zlikwidowano izbę wytrzeźwień. Jeśli do tego jeszcze dojdą przestępcy, to nie będzie dobrze - ostrzega Pobrotyn.
Decyzja jeszcze nie zapadła. Koszt remontu, zdaniem doktora Kublika, to kilka milionów złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?