Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Stasiak był uczciwy do bólu

Hanna Wieczorek
Bartek Syta
Władysław Stasiak szef kancelarii prezydenta RP. Wrocławianin, przy którym wszyscy czuli się bezpiecznie.

Kiedy Władysław Stasiak został mianowany ministrem spraw wewnętrznych - zresztą najmłodszym w historii Polski - we Wrocławiu zagotowały się telefony. Nic dziwnego, urodził się tutaj, studiował i miał mnóstwo dobrych znajomych w stolicy Dolnego Śląska. Ryszard Czarnecki, mówiąc o nim, podkreślał: "Sądzę, że to jeden z lepszych eksportów z wrocławskiego rynku".

- To był rok, chyba, 1987. Ja kończyłem studia, a Władek był gdzieś w połowie swoich. Rozmawialiśmy o tym, co by się działo, gdyby Polska była niepodległa. I usłyszałem: Byłoby pasjonujące, żeby te służby, najbardziej skomunizowane, mundurowe, przywrócić Polakom, tak żeby służyły Polsce" - wspomina wiceprezydent Wrocławia Jarosław Obremski. Dodaje z uśmiechem: rok później został szefem straży podczas studenckich strajków. Sam się zgłosił.
Władysława Stasiaka, jako szefa ochrony studenckich strajków z 1988 r. na Uniwersytecie Wrocławskim, pamiętają wszyscy. Mówią o tym poseł Grzegorz Schetyna, eurodeputowany Ryszard Czarnecki, szef SPA Paweł Skrzywanek. I wszyscy dodają, że dobrze spisał się w tej roli.
Schetyna, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, studiował razem ze Stasiakiem historię. Mówiąc o nim, wymieniał jednym tchem: "Prymus, najlepszy student, zawsze przygotowany, zaangażowany intelektualnie. Jasna postać".

Wiceprezydent Wrocławia, choć z wykształcenia jest chemikiem, poznał Stasiaka także w czasie studiów, razem działali w ruchu katolickim.
- Działał w podziemiu - wspominał Obremski. - Pisał artykuły do "Ruchu Młodych Katolików". Mówił po hiszpańsku, angielsku i francusku, czym nam bardzo imponował wtedy.
Znajomi z czasów studiów nie przypominają sobie, żeby chodzili z Władysławem Stasiakiem na piwo. Po chwili zastanowienia mówili: "On w ogóle nie pił. Ale nie był fanatycznym abstynentem. Takim, który z politowaniem patrzył na kogoś, kto zaczyna trzecie piwo.
Paweł Skrzywanek podkreślał: To był superkumpel. I wyliczał: Świetny student, poliglota, podróżnik, wywodzi się z rodziny o dużych tradycjach patriotycznych, bardzo wierzący. Największą chyba przygodą Stasiaka w czasie studiów była, zdaniem znajomych, wyprawa do Peru.
- Chyba się wtedy zaczął nawet uczyć keczua - przypominał sobie Obremski.
Władysław Stasiak z Wrocławiem pożegnał się na początku lat 90. W 1990 roku startował do rady miejskiej. Był kandydatem Komitetu Obywatelskiego. Chyba jako jedyny z listy Komitetu nie dostał się do Rady. Wtedy zdecydował, że chce skończyć Krajową Szkołę Administracji Publicznej w Warszawie. Ukończył ją w 1993 roku, wcześniej zdążył jeszcze odbyć staż w Dyrekcji Generalnej Policji Państwowej w MSW Republiki Francuskiej.

Miał świetne maniery, może nawet był w tym trochę staroświecki. Nie był konfliktowy...

I szybko zaczął robić karierę. Najpierw w Najwyższej Izbie Kontroli, później jako wiceprezydent w warszawskim ratuszu pod wodzą Lecha Kaczyńskiego - gdzie odpowiadał za bezpieczeństwo. Lech Kaczyński powołując go na wiceprezydenta Warszawy powiedział, że Stasiak będzie jego "szeryfem". Potem został szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy obecnym prezydencie, by wreszcie - w 2007 roku - dostać nominację na ministra spraw wewnętrznych i administracji. Prezydent Kaczyński zaprzysięgając go na tym stanowisku, mówił o nim jako o "uczciwym do bólu" człowieku "o wysokim poziomie kompetencji".
Po przegranych przez PiS wyborach Stasiak wrócił do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. A w lipcu 2009 r. został powołany na stanowisko szefa Kancelarii Prezydenta RP
- Nie zmienił się, kiedy zaczął robić karierę - mówił Obremski. - Kiedy spotykaliśmy się w Warszawie, zawsze pytał: Jarek, masz jak wrócić, może cię gdzieś podwieźć? Stąd wiem, czego słuchał w samochodzie. Miał wszystkie płyty Jacka Kaczmarskiego.

Dla Pawła Skrzywanka liczyło się co innego. To, że w kontaktach osobistych był miłym i otwartym człowiekiem, ale ma mocny kręgosłup i niewzruszone zasady, jeśli chodzi o sprawy zawodowe.
- Dziennikarze go lubili, łatwo nawiązywał kontakt, był dowcipny. Miał taki trochę himilsbachowskie poczucie humoru - wspominał. - A przy tym charakteryzowała go rzadka umiejętność trzymania języka za zębami, kiedy tego wymaga sytuacja, nigdy nie był autorem żadnego przecieku, nie gadał tylko po to, żeby pokazać, jaki jest ważny.

Urzędnicy z warszawskiego ratusza dobrze go wspominali. Mówili o nim: Kompetentny, rzeczowy, nie obnosił się ze swoją funkcją, zawsze uprzejmy.
- Podwładni w stołecznym magistracie chyba go lubili, choć czasem mi się żalił, że ciągle mówią: "panie wiceprezydencie, a we Wrocławiu to robią tak..." - opowiadał Obremski.
Może dobra opinia, jaką pozostawił po sobie w stołecznym ratuszu, spowodowała, że nieoficjalnie mówiło się o nim, jako o kandydacie Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Warszawy w zbliżających się wyborach samorządowych.

Wrocławscy znajomi Stasiaka jednym głosem podkreślali, że był to kryształowo uczciwy człowiek, zawsze dobrze merytorycznie przygotowany do pracy, jak się zaczynał czymś zajmować, to chciał poznać tę dziedzinę od początku do końca.

A jakim był jeszcze człowiekiem? Bardzo dobrze wychowanym. Wszyscy wspominają, że ilekroć do pokoju, w którym przebywał, wchodziła kobieta, podrywał się. Wstawał zawsze także wtedy, kiedy kobieta mówiła w jego obecności.

- Miał świetne maniery, może nawet był w tym trochę staroświecki - opowiadali. - A przy tym nie był konfliktowy, znajomi zawsze mogli na niego liczyć.

Wielu ludziom podobało się jego poczucie humoru, pamiętają, że lubił wysyłać żartobliwe esemesy. Ale przede wszystkim był świetnym, propaństwowym urzędnikiem.
Władysława Stasiaka opłakuje matka i żona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska