Nie wyłączając opon czy starych naoliwionych podkładów kolejowych, bo długo trzymają temperaturę. Wraz z pierwszym tegorocznym atakiem zimy mieliśmy dopiero zapowiedź tego, co nas czeka, gdy faktycznie chwyci mróz. A co nas czeka, ogólnie wiadomo: smogi nad domami komunalnymi, popegeerowskimi osiedlami i kompleksami domków jednorodzinnych, gdzie mieszkańcy indywidualnie, czyli każdy przy pomocy swojego pieca, troszczą się o ciepło w domu.
Przyczyna też jest znana: wysokie ceny energii. No więc stosujemy "zamienniki", które trują ludzi, powietrze i ziemię. Choć problem jest oczywisty i okrutnie poważny, nie ma jakoś chęci jego rozwiązania.
W minionym sezonie grzewczym, podtruty smogiem, odbijałem się od gabinetu do gabinetu, od telefonu do telefonu, szukając w służbach ochrony dolnośląskiego środowiska kogoś, kto chciałby się tym zająć. Ale na próżno. Każdy z ekologicznych urzędników sanepidu, gminy, powiatu, marszałka, inspekcji środowiska robi swoje, czyli czyta przepisy. A w nich nie ma paragrafu na trucicieli indywidualnych.
Wraz z pierwszym tegorocznym atakiem zimy mieliśmy dopiero zapowiedź tego, co nas czeka, gdy faktycznie chwyci mróz.
Służby te nie mają też sprzętu, by pilnować powietrza poza swoimi stałymi punktami. A tych w stosunku do lat 90. nie wiadomo dlaczego, ale ubyło. Wystarczy więc, że wiatr powieje w inną stronę i w najgorszym okresie, gdy z powodu smogu może mdleć pół miasta, urzędowa aparatura pokaże wzorcowe dane.
W odpowiedzi na te zarzuty zawsze słyszę, że "aparatura będzie, przepisy zostaną zaostrzone i w ogóle nadchodzi era czystej energii". Póki to nastąpi, spróbujmy nie truć sąsiada. Choćby dlatego, że może w odwecie dorzucić do pieca jeszcze bardziej toksyczne śmieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?