Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autorytetów brak

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Zagrzmię mocno! Dziś autorytetów już nie ma.

Ludzie się gubią, błądzą, schodzą na złą drogę, bo nie mają wzorca, który zawładnąłby ich duszą, zbudował osobowość, wskazał drogę, itd., itp... Nie ma świętości, nie ma tabu, nic nie ma. Pustka moralna. Lament słychać ze stron wszystkich. Kiedyś szybko urządzono by pokutną procesję z samobiczowaniem albo chociaż na kolanach pod górę.

Tak mnie wzięło na żarty, bo odbyłem długą dyskusję z kilkoma wychowawcami młodzieży, a dokładnie zaprzyjaźnionymi polonistami z wrocławskich liceów. Jak się łatwo domyśleć, w takim gronie rozmowa ciupasem potoczyła się w stronę literatury..., która kiedyś wzorce wyznaczała młodzieży. A dziś?

Szybko się okazało, że to pułapka dogmatu, bo jak nas było przy stole siedmioro, to nikt nie miał literackiego wzorca. W większości naszymi ulubionymi postaciami, z którymi chcielibyśmy się utożsamiać, byli bohaterowie filmów i to niekoniecznie najwyższej próby artystycznej. Mój nawet jakoś się bronił, bo wyszedł spod pióra Jerzego Stefana Stawińskiego, znakomitego scenarzysty, i to był porucznik Zadra z filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy.

Kiedy wróciliśmy w czasy młodości, to się dostało PRL-owi, który robił w młodości nam wodę z mózgów, bo nie mogliśmy czytać Gombrowicza, Miłosza, Bułhakowa itd... Po takiej rozgrzewce następnym krokiem już tylko kanon obowiązkowych dla każdego inteligenta lektur. Zaczęła się ostra jazda. Długo nie było widać światełka w tunelu.

Tę debatę dla zabawy rozpocząłem cynicznie od słynnego kanonu autorów najwybitniejszych dzieł, wybranych przez profesora z uniwersytetu w Yale Harolda Blooma w książce "The Western Canon. The Books And School Of The Ages". Na tej długiej liście i na bardzo odległych miejscach pojawiło się sześć polskich nazwisk. Jest to kanon literatury światowej. Ta książka ukazała się dziesięć lat temu i nikt jej jeszcze na język polski nie przełożył. Bloom wymienił: Bruno Schulza, Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Stanisława Lema, Zbigniewa Herberta i Adama Zagajewskiego.

Kiedy wróciliśmy w czasy młodości, to się dostało PRL-owi, który robił w młodości nam wodę z mózgów, bo nie mogliśmy czytać Gombrowicza, Miłosza, Bułhakowa itd...

A gdzie Tadeusz Różewicz? Sławomir Mrożek? Stanisław Ignacy Witkiewicz? Wisława Szymborska? Władysław Reymont? Henryk Sienkiewicz? Troje ostatnich to nobliści, literaturoznawca może nie znać laureatów literackiego Nobla. Moi poloniści strasznie się pieklili.

Jeszcze zabawniej było, gdy postanowiliśmy ustalić naszą wspólną dziesiątkę tylko polskich autorów. Co chwila zmienialiśmy regulamin. Najpierw tworzyliśmy hierarchię i punktowali za pierwsze miejsce 10 pkt, a za ostatnie 1 pkt. Wygrał Gombrowicz. Potem postanowiliśmy, że każdy wybierze po dziesięć nazwisk i każde z nich nagrodzimy 1 pkt. Wygrali klasycy: Sienkiewicz i Reymont. Na trzeciej pozycji był Gombrowicz, a po nim w kolejności: Zbigniew Herbert, Tadeusz Różewicz, Julian Tuwim, Stanisław Wyspiański, Sławomir Mrożek, Stefan Żeromski (jednak!) i Leszek Kołakowski.

A gdzie nasi Wieszczowie Wielcy: Mickiewicz Adam, Słowacki Juliusz i skromny Norwid? - krzyknąłem z udawanym oburzeniem.
- W kanonie lektur szkolnych! - odkrzyknęli chórem.
Tak się z nami porobiło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska