Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech jadą za granicę po nauki. Na pewno dobrze im to zrobi

Marek Twaróg
Marek Twaróg, redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Marek Twaróg, redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej" Janusz Wójtowicz
Szczęśliwie już nie klękamy z wrażenia, gdy widzimy zachodnie ulice, rynki i budynki.

Szczęśliwie coraz rzadziej poznać Polaka po brzydkich butach i szczęśliwie już dawno wyzbyliśmy się kompleksów z powodu naszego wykształcenia. Ale jest jedno, czego wciąż możemy i powinniśmy się uczyć od obcokrajowców: kultury politycznej. Dlatego, wbrew wielu recenzentom naszej sceny politycznej, cieszę się, że do Brukseli i Strasburga pojadą nowicjusze, tacy jak Jacek Kurski, Tadeusz Cymański czy Joanna Senyszyn.

Oczywiście ktoś mi zaraz odpowie, że we włoskiej Izbie Deputowanych to się nawet pobili, w hiszpańskich Kortezach nie przebierają w słowach, a w brytyjskiej Izbie Gmin kradną na potęgę, przez co chwieje się rząd. No jasne, ale na poziomie Parlamentu Europejskiego - pewnie z racji zakorzenionej w tej instytucji nobliwości, a może i nieruchawości - takie incydenty nawet jeśli są, to natychmiast zamiata się je pod dywan. Generalnie Parlament Europejski jawi się jako elegancki salon, gdzie oczywiście część posłów ciężko pracuje, ale część bywa tam jak w klubie dyskusyjnym, w którym każdy, nawet najdziwniejszy, pogląd może doczekać się głębokiej egzegezy.

Chyba Marek Migalski (wybrany z listy PiS-u), mówiąc o Wojciechu Olejniczaku (wybrany z SLD), stwierdził, że przyda mu się "europejski szlif". Myślę, że właśnie na tym poziomie powinniśmy widzieć tę różnicę w polskiej i zachodniej klasie politycznej. Przy życzliwym podejściu do wyrażenia "europejski szlif" odnajdziemy w nim takie cechy, jak: kompromisowość, debata na temat, konkretność, specjalizacja i fachowość, ogłada, szacunek. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, takie cechy mają szansę zyskać nasi nowicjusze, co będzie tylko z korzyścią dla polskiej polityki.

Wyobraźmy sobie Jacka Kurskiego, który wyraża swoje zdanie na temat unijnego budżetu do roku 2013. W Polsce opowiadałby, że "Polska to kraj na dorobku, u którego Europa ma dług za Solidarność, Niemcy nas biją, nikt nie szanuje i to trzeba zmienić". W PE zapytają go o naszą strategię rozwojową, polskie przygotowanie do wydawania pieniędzy, stosunek do wspólnej polityki rolnej i - powiedzmy - jego zdanie na temat sensowności strategii lizbońskiej. Co powie? Okrągłe zdania o "większej roli Polski w Europie"? Nie, będzie musiał nauczyć się konkretów i bronić swojego stanowiska, posługując się twardymi danymi.
A poseł Cymański? Czy jeśli ktoś zapyta go o prawa mniejszości narodowych w UE, to wystarczy, że - jak to on - zacytuje "Pana Tadeusza"? Czy ktoś będzie chciał słuchać jego barwnych dykteryjek? Zwłaszcza że wygłaszałby je pewnie tylko po polsku. Oczywiście będzie musiał poznać problemy mniejszości w wielu krajach i - o zgrozo - pewnie nawet pogadać po angielsku z posłami z Hiszpanii czy Węgier. Czy wystarczy, że posłanka Senyszyn wytłumaczy socjalistom naszą niechęć do małżeństw homoseksualnych "zawłaszczaniem polskiej świadomości przez żądny władzy Kościół", jak to ma w zwyczaju opowiadać? Nie, będzie musiała wgryźć się w prawo, liznąć badań socjologicznych, przedstawić swój punkt widzenia w oparciu o konkrety. A potem nie trzaskać drzwiami, gdy kogoś nie przekona, ale poszukać jakiegoś kompromisu.

Dla części naszych europosłów to wszystko będą nowe doświadczenia. Przez pięć lat nabiorą wprawy w takim uprawianiu polityki i gdy kiedyś wrócą na Wiejską (a nie mam wątpliwości, że będą chcieli), może będzie zdecydowanie milej.
Oczywiście jest szansa, że niczego się nie nauczą, będą unikać w swej grupie politycznej odpowiedzialnych zadań i całych pięć lat przebomblują. Doświadczenie uczy jednak, że nie musi tak być.

Sprzed pięciu lat pamiętam, jak w Brukseli i Strasburgu początkowo zachowywali się posłowie wywodzący się z PSL-u. Wszędzie chodzili razem, bo ze względu na braki językowe i słabe rozeznanie w pracach PE woleli nie rozmawiać z innymi posłami (nie muszę dodawać, że wcześniej brylowali w polskiej telewizji jako posłowie z Wiejskiej). Ale potem jakoś okrzepli i zupełnie przyzwoicie zaangażowali się w europejską robotę. Mam nadzieję, że tak samo będzie z Kurskim, Cymańskim, Senyszyn czy Jarosławem Wałęsą. Jeśli tylko pobiorą nauki od posłów Buzka, Olbrychta, Liberadzkiego, Lewandowskiego czy Sonika - będzie dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska