Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy Betardu Sparty przenoszą się 1 października na Stadion Miejski

Wojciech Koerber
Piotr Świderski opuścił już szpital przy ul. Borowskiej i przebywa w domu w Rawiczu. Na razie jego rany leczy głównie czas
Piotr Świderski opuścił już szpital przy ul. Borowskiej i przebywa w domu w Rawiczu. Na razie jego rany leczy głównie czas fot. tomasz hołod
Delegacja Betardu Sparty szykuje się na gościnny występ podczas imprezy Monster Jam (Stadion Miejski, 1 października). A więc nie tylko terenówki na wielkich kołach będę tam warczeć.

- To prawda, troszkę tam pojeździmy przy okazji imprezy. Dwa dni wcześniej zobaczymy, jaki torek udało się usypać i ustalimy, jak to ma wyglądać. Na pewno pojeżdżą chłopcy na jednym kole. Którzy? Tomek Jędrzejak, jeśli nie będzie w Szwecji, poza tym Patryk Malitowski, Patryk Kociemba i Mateusz Gradka. Oczywiście, chodzi o promocję klubu - mówi nam menedżer Piotr Baron.
Maciej Janowski z promowania marki jest zwolniony, bo właśnie 1 października czeka go w Pardubicach trzeci z czterech turniejów finałowych IMŚJ. A wybiera się Magic do Czech jako lider klasyfikacji generalnej. Przed 18 laty w pardubickim finale IMŚJ - wtedy jeszcze jedynym decydującym o podziale medali - startował także Baron - 10+3 (1,d,3,3,3). Był czwarty, przegrywając baraż o brąz z Rune Holtą - 10+3 (3,2,2,2,1), wtedy jeszcze nie... rodakiem, lecz Norwegiem. Zwyciężył Joe Screen, po barażu z Mikaelem Karlssonem, obecnie Maksem. Takie czasy. Jedni zmieniają narodowość, inni - nazwisko.

A poza tym myślą już szefowie Betardu Sparty o przyszłym roku. Choć najpierw trzeba się uporać, do końca listopada, z niemałym zadłużeniem względem zawodników. Każdy czeka na wypracowane w rywalizacji pieniądze. W najmniej komfortowej sytuacji znalazł się Piotr Świderski, bo on musi się także martwić o swoje zdrowie. Opuścił już jednak szpital i przechadza się po domu w Rawiczu.
- Cóż, rok temu o tej porze miałem już poczynionych sporo zamówień, a moje myśli wybiegały daleko naprzód. Dziś wszystkie te tematy są nieruszone. Najważniejsze, że nie muszę już leżeć w jednej pozycji, poruszam się o kulach, choć - oczywiście - na niedużych odległościach. Opuchlizna jeszcze nie zeszła, lewe kolano wciąż jest dwa razy większe od prawego, a ruchomość bardzo niewielka. Wiadomo, że przy złamanych kościach, popękanej rzepce, nie można przesadzać z zaczątkami rehabilitacji - mówi nam kapitan, dla którego menedżer rezerwuje miejsce w przyszłorocznym składzie ekipy.

W myśl nowego regulaminu te miejsca dla Polaków w przyszłorocznych składach muszą być nie trzy, a cztery. Świderskiemu, Janowskiemu oraz Jędrzejakowi umowy właśnie wygasają, lecz Baron liczy na podpisanie nowych. - Są to akurat chłopacy, którzy nadal chcą u nas jeździć i wierzę, że tak będzie - tłumaczy menedżer. Do tego dodajemy Patryka Malitowskiego i czterech biało-czerwonych jest. Klub nadal chce też współpracować z Dennisem Anderssonem, a Kenneth Bjerre ma jeszcze przez rok ważną umowę. Po tym, jak zastrajkował po raz drugi w czasie swojej wrocławskiej kadencji i odmówił przyjazdu na rewanżowy mecz I rundy fazy play-off w Toruniu (to był główny powód oddania walkowera), mogło się wydawać, że tym razem małżeństwo się rozpadnie. Czas leczy jednak rany albo chociaż przyzwyczaja do bólu.

- Z tego, co wiem, Kenneth ma u nas zostać. Myślę zresztą, że przy nowym regulaminie mówiącym o jednym uczestniku Grand Prix w zespole wielu obcokrajowców dość szybko będzie chciało podopinać swoje kontrakty - zauważa Baron. Ciekawie będzie w Zielonej Górze, gdzie muszą podziękować dwóm żużlowcom z grupy Piotr Protasiewicz, Greg Hancock, Andreas Jonsson. Jeśli zostawią miejscową klubową ikonę, do wzięcia będzie 42-letni (w przyszłym sezonie) mistrz świata z parą wrocławskich mechaników: Rafał Haj, Bogdan Spólny oraz Szwed - być może brązowy medalista IMŚ. A my uważamy, że ów zapis winien wyglądać tak - niech już będzie jeden uczestnik GP w zespole, lecz z wyłączeniem Polaków. By nasi nie musieli płacić równie wysokiej, co idiotycznej ceny za swój sukces. By nie musieli opuszczać własnego gniazda tylko dlatego, że dostali się do elity speedwaya.

Piotr Świderski: Opuchlizna jeszcze nie zeszła, kolano wciąż jest dwa razy większe od prawego

We Wrocławiu kluczową misją bez wątpienia jest więc znalezienie wartościowego numeru 10. Jeźdźca drugiej linii, lepszego do Adama Shieldsa. Lista życzeń już powstała, są niej i zagraniczni zawodnicy, i krajowi. Czy pasowałby taki Robert Miśkowiak? - Wielu by pasowało. Czas pokaże, który przystanie na nasze warunki - czaruje Baron.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska