Był prawdziwym teatromanem! Oglądał premiery nie tylko we Wrocławiu, ale też w Warszawie. Jak tylko miał okazję. Nie chodził do teatru przypadkowo. Wybierał najsmaczniejsze kąski. A przecież jego zawodowe dziennikarskie tropy prowadziły całkiem w inną stronę.
Wiele ostatnich lat poświęcił swoim krajanom ze Lwowa i Kresów niegdysiejszej Rzeczypospolitej. Odwdzięczyli mu się orderem Polonia Mater Nostra Est. Był tym bardzo wzruszony, bo był osobą niezwykle skromną i stroniącą od takich zaszczytów.
Pisywał w periodyku "Semper Fidelis". A debiutował po październikowej odwilży w latach pięćdziesiątych ubiegłego wie-ku na łamach "Słowa Polskiego", potem był reporterem terenowym w "Gazecie Robotniczej", by resztę zawodowego życia spędzić w "Gazecie Wrocławskiej".
Z pasji i wyniesionej z domu wrażliwości społecznie opiekował się starszymi dziennikarzami, organizował im najróżniejsze spotkania, właściwie do ostatnich dni, gdy jeszcze pozwalało mu na to zdrowie, systematycznie zawłaszczane przez raka. Do końca nie chciał się pogodzić z "wyrokiem".
Zbyszku, jak obejrzysz tam, na wysokościach, coś niezwykłego, daj znać. Przecież pójdziemy Twoim śladem…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?