Krystyna Gromala mieszka przy ul. Karłowicza na Zalesiu. W grudniu, kiedy w oficynie próbowała uruchomić piec gazowy, okazało się, że urządzenie nie działa. Nie było zapłonu. - Zdziwiło mnie to, bo piec ma pięć lat. W zeszłym roku, po zimie, był serwisowany i wszystko działało - opowiada kobieta.
Na miejsce wezwała fachowca z firmy Proinserv. Ten wymienił zawór gazowy, który - jak się okazało - był uszkodzony. Koszt usługi wyniósł ponad 1100 zł. Fachowiec poinformował klientkę, że wszystko to przez zanieczyszczenia pochodzące z instalacji gazowej. Poinstruował ją, żeby zwróciła się do gazowni o zwrot kosztów naprawy, gdyż awaria nastąpiła z winy dostawcy gazu.
- Przekazałam fakturę oraz protokół ze stwierdzeniem, że zawiniły zanieczyszczenia z instalacji gazowej. Okazało się jednak, że na odszkodowanie nie mam co liczyć. Dostałam odpowiedź odmowną - tłumaczy Krystyna Gromala.
Dolnośląska Spółka Gazownictwa odpisała wrocławiance, że gaz dostarczany klientom ma odpowiednią jakość, a winę za awarię ponosi sama zainteresowana. - Gazownia stwierdziła, że w piecu, który użytkuję, powinnam zainstalować dodatkowy filtr. A skoro gaz jest dobry, to po co mi dodatkowy filtr? Zwłaszcza że kupiłam nowe urządzenie z jednym filtrem. Sugerowano też, że kocioł mógł nie przechodzić przeglądów, ale to nieprawda. Był sprawdzany po zeszłym sezonie zimowym - tłumaczy nam wrocławianka.
Co do przyczyny awarii wątpliwości nie ma też Piotr Markiewicz, szef firmy Proinserv z Wrocławia, która naprawiała kocioł Krystyny Gromali. - Nie ma możliwości, żeby to była wina samego pieca. Zanieczyszczenie pochodziło z instalacji gazowej. Po prostu oprócz gazu są tam jeszcze brudy, które dostają się do urządzeń i je niszczą. Żaden nowy filtr nic tu nie da - tłumaczy Markiewicz.
Dodaje, że w tym sezonie grzewczym, jako firma serwisowa, mieli już kilka takich sygnałów. Jego zdaniem przyczyna leży w skutkach awarii z zeszłego roku, kiedy mieszkańcom na wrocławskim Śródmieściu masowo psuły się piece. - Sądzę, że w instalacji nadal są zanieczyszczenia. Latem piece są wykorzystywane dużo rzadziej, dlatego się nie psują. Zimą to się jednak zmienia - tłumaczy
O sprawę spytaliśmy we wrocławskiej gazowni. Według Piotra Wojtasika, rzecznika spółki, gaz, który trafia do mieszkańców, spełnia wszystkie wymogi jakościowe, przechodzi też odpowiednie badania.
Przyznaje, że problemy z zanieczyszczeniami w sieci były, ale dotyczyły 2012 roku. Wtedy gazownia w krótkim czasie dostała reklamacje od około 200 klientów ze Śródmieścia, których piece zostały zanieczyszczone. - Wyniki badań ilościowych dały podstawę, aby Dolnośląska Spółka Gazownictwa skierowała zgłoszenia klientów do swojego ubezpieczyciela. Natomiast ubezpieczyciel, w udokumentowanych przypadkach, uznał szkodę klientów i wypłacił odszkodowania - wyjaśnia Wojtasik. I dodaje, że po zeszłorocznej serii awarii sieć została wyczyszczona, a w tym roku gazownia otrzymała tylko kilkanaście sygnałów o zepsutych piecach. - Zgłoszenia te nie dają podstaw do uznania jakichkolwiek roszczeń - ucina Wojtasik.
Sprawa reklamacji w przypadku dostarczania gazu okazuje się wyjątkowo trudna. - Każdy klient ma prawo zakwestionować jakość dostarczanego gazu i zażądać jego dodatkowego zbadania przez niezależną jednostkę badawczą - tłumaczy Wojtasik. - W przypadku przekroczenia obowiązujących norm klientowi przysługuje odszkodowanie. Jednak w przypadku zgodności z obowiązującymi normami klient ponosi koszt dodatkowego badania jakości gazu - dodaje. A koszt takiego badania to nawet 1000 zł.
- Innej drogi dochodzenia roszczeń nie ma - przyznaje Grzegorz Miś, powiatowy rzecznik konsumentów we Wrocławiu. Oczywiście poza drogą sądową. W mieście działa ok. 40 tys. piecyków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?