Jedni pękają ze śmiechu, ale są i tacy, którzy ronią łzy przerażenia, bo co by było gdyby jednak…? Pojawiają się postulaty, aby Sejm ogrodzić, straże uczulić i uzbroić, agentów ochronnych pomnożyć. Chciałem zaproponować ponadto pola minowe, zasieki z drutu kolczastego i gniazda ckmów.
Jest i prostsze wyjście - przenieść obrady Sejmu do internetu. W mieszkaniu każdego posła ustawić mównicę (na wypadek gdyby go sparło na gadkę), w rękę dać mu pilota, i wio! Nawet jeśli co drugi będzie podczas sesji czytał gazety i słał esemesy, toć przecież nic innego teraz na posiedzeniach nie robią. Opustoszały gmach przerobić na teatr, najlepiej absurdu, co by się ładnie komponowało z historią tego miejsca. Aha, Senat oczywiście zlikwidować, jak obiecują od lat wszystkie partie. Pierwszy w Układzie Słonecznym parlament wirtualny - świat zatrzęsie się z zazdrości. A jaki poziom bezpieczeństwa - już nie da się za jednym zamachem (sic!) ubić większej liczby VIP-ów.
Gdy mowa o bezpieczeństwie, wypada wspomnieć o agencie Tomku, który tej kwestii poświęcił półćwierci życia, śledząc i prowokując, a ciężki to kawałek chleba, jeśli wszystkie obiekty były tak płaczliwe jak ostatnia jego ofiara. Toteż chłopina musiał się odprężyć, pozując do zdjęcia obok sakwojaża pełnego paczek banknotów. A i te służbowe porsche i jaguary szczęścia mu nie przyniosły, skoro wylądował tam, gdzie obecnie. Znam dwie panie pełne zachwytu, że Tomek podobny do Rudolfa Valentino, a tylko jedną, która grymasi, że jego uroda bardziej buraczano-ziemniaczana. W każdym razie u kobiet ma wciąż branie. Warto go wysłać do Brukseli - Frau Angeli może i nie usidli, ale niech popracuje, by eurodeputowane przyznały nam kasę o kilka miliardów większą.
Prezes Piechociński też niby kawał chłopa (sic!), ale charakter ma niezdecydowany jak dziewica, co to i chciałaby, i boi się. Tak się zaklinał, że nie chce być wicepremierem ani ministrem, że doszedłem do wniosku, iż oba te zaszczyty przyjmie z pocałowaniem ręki. Niestety, nie zdążyłem obstawić tej wersji u bukmachera. Teraz opowiada o swym ciężkim dzieciństwie, cierpiał z powodu wielkiej głowy, długich uszu i czegoś tam jeszcze. Eksperci zachodzą w głowę, po co mu te lamenty potrzebne, ale jeszcze nic nie wymyślili. Ale że taki cwaniak niczego nie robi bez celu, prawda kiedyś wyjdzie na jaw.
Innych obsmarowałem, pora wyznać i własne winy. Tak, w poprzednim felietonie pomyliłem Opanię z Gajosem. To ten pierwszy, a nie drugi odmówił zagrania w filmie roli Lecha Kaczyńskiego. Niedawno wytknąłem pewnemu politykowi, iż Kiemliczowi z "Potopu" przypisał czterech synów, zamiast prawidłowych dwóch. Może los się na mnie mści? Już mi tego Gajosa red. Malak, a może i kilku innych pryncypialnych kolegów nie darują. Aliści powiadam wam - nie śmiej się dziadku z cudzego przypadku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?