Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żal: kolorowych jarmarków, kina Lalka i żywności bez gumy

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
Gdy trzydzieści lat temu w kinie Lalka oglądałem komedię "Skrzydełko czy nóżka" z genialnym Louisem de Funes, nie przypuszczałem, że Polska stanie się najważniejszym krajem w Europie. A i niestety nieobce będą nam problemy z zalewem żywności mocno zmodyfikowanej przez koncerny robiące kiełbasę z tego samego co opony (bo o tym m.in. jest wspomniana komedia). I na myśl mi nie przyszło, że razem z cywilizacyjnym postępem zniknie kino Lalka. Wtedy jedno z ważniejszych we Wrocławiu.

Dziś Polska staje się pępkiem Europy. Zaczynamy rządzić w Unii. Fantastyczne. W ciągu kilkunastu lat z państwa zapyziałego, nie bójmy się tego słowa, bo wystarczy zobaczyć, jak my wyglądaliśmy jeszcze w latach 80., odciętego od zachodniej cywilizacji, staliśmy się pełnoprawnym członkiem wspólnoty. Możemy pojechać do Francji, Wielkiej Brytanii czy Włoch. Bez konieczności błagania o paszport czy wizę. Ot, po prostu, mamy ochotę, wsiadamy do auta i jedziemy. I za kilka godzin jesteśmy w Wiedniu. Nie wyciągamy setki kalkulatorów do sprzedania, by potem kupić za zarobione pieniądze kurtki z papieru, które upłynnimy na targowisku na pl. Wolności. Na pl. Wolności już się nie handluje, bo powstaje tam Narodowe Forum Muzyki. A w Wiedniu po prostu siadamy przy stoliku kawiarnianym i pijemy kawę, która kosztuje tyle samo (no prawie) co na wrocławskim Rynku. Szok. W czasach, gdy przesiadywałem w kinie Lalka czy Śląsk, było to nie do pomyślenia.

Wtedy też trudno było sobie wyobrazić, by rolnik dostawał pieniądze za to, że nic nie robi, tylko ma pole. Bo to (oczywiście w pewnym uproszczeniu) wystarczy, by dostać dopłatę unijną. Wcale niemałą, a są tacy, którzy potrafią się z tego utrzymać i to na niezłym poziomie. Lub zyskać pomoc w założeniu firmy i kilkadziesiąt tysięcy na jej uruchomienie. Bez konieczności oddawania choćby złotówki. Nawet w czasach jakże nierealnego socjalizmu nikt takich obietnic nie składał, a teraz wszystko to się dzieje. I te mosty, drogi... To wszystko stało się możliwe dzięki UE.

Ale... No właśnie. Dlaczego przy tym ogólnym dobrobycie trzeba zamykać kino Lalka, w którym dziś ostatni seans. Dlaczego pozamykano kina w małych miejscowościach. To moje pierwsze, o jakże propagandowej nazwie Piast w Zawidowie, gdzie obejrzałem i "Hubala", i "Nie ma mocnych". I te następne wrocławskie. Oprócz Lalki przy Prusa nie ma już Pioniera z Jedności Narodowej, Śląska wtedy przy Świerczewskiego a teraz Piłsudskiego, Tęczy z Kościuszki, takiego małego w Piwnicy Świdnickiej i kilku jeszcze innych. Były kameralne, bez 3D i trzaskającej w zębach współoglądaczy prażonej kukurydzy (jakże zmodyfikowanej), popijanej siorbaną przez słomkę colą. Ale miały swój urok, choć rozumiem, że są te nowoczesne multipleksy i niech sobie będą.

Oczywiście, można powiedzieć, że już stary dziad jestem i przecież wszystko się kończy. Samochód wyparł konia z ulic, zamiast studni mamy krany, toalety w mieszkaniach a nie na podwórku... Oczywiście, z postępem nie dyskutuję. Też wolę mój komputer od bułgarskiej maszyny do pisania i komórkę od budki telefonicznej na żetony. Bez porównania lepiej mi się podróżuje autem z klimatyzacją niż fiacikiem 126p z gorącym silnikiem na plecach. I doskonale widzę, jaka jest różnica między grą na PlayStation a staropolskim planszowym chińczykiem. W życiu nie zamieniłbym nawigacji samochodowej na papierową mapę, która po rozłożeniu w aucie zasłaniała wszystko i powodowała, że koleżanka małżonka, której zwrócono lekką uwagę, że trzyma ją do góry nogami, rzucała mapę kierowcy na głowę mówiąc: patrz se sam. Nie chodzi mi więc o zatrzymanie cywilizacji w jej niezwykłym pędzie. Ale przecież na świecie oprócz produkcji masowej są nadal małe wytwórnie. Większość butów powstaje w Chinach. OK. Ale jest też wiele wspaniałych firm produkujących wygodne buty. Na szczęście oprócz wytwórców pieczywa z roczną datą przydatności do spożycia (!!!!!) nadal są małe piekarenki oferujące bochenki, które po kilku dniach są uroczo zeschnięte i nadają się jedynie dla konia.

Może więc nie trzeba też zamykać małych kin. I nie jest to jakiś apel-protest do rządu, Sejmu czy Senatu. To prośba do nas wszystkich. Spróbujmy sami ocalić to, co sprawiało nam kiedyś radość, a może nadal żyć i dać żyć innym. Bo przecież są wspomniane dotacje, programy naprawcze itp.

Bo gdy Janusz Laskowski lata temu śpiewał, że żal mu kolorowych jarmarków, motyli drewnianych, koników bujanych, cukrowej waty, to wszyscy się z niego śmiali. A proszę zobaczyć, jest znowu moda na koniki, drewniane zabawki są w cenie.

To i może małe kina nie muszą ginąć... Cywilizacja jest łaskawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska