Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakazywanie Polakom czegokolwiek nie jest dobrym ruchem

Janusz Michalczyk
archiwum
Jesteśmy jako Polacy zdolni do wszystkiego, często budzimy konsternację niechęcią do przestrzegania zaleceń i jednocześnie zdolnością do improwizacji, co może być odczytane w pewnych sytuacjach jako komplement, ale w innych - niekoniecznie.

Kilka dni temu wichura, towarzysząca gwałtownej burzy, połamała trochę konarów i gałęzi w parku położonym w miejscowości, gdzie mieszkam. Ponieważ było to tuż przed weekendem, gminne służby ograniczyły się do wywieszenia kartek przy furtkach o treści: „Ze względów bezpieczeństwa zakaz wchodzenia do parku”. Dodatkowo pojawiła się biało-czerwona taśma, sygnalizująca problem przechodniom. Taśma długo nie powisiała, furtki zostały otwarte, ludzie spacerowali jakby nigdy nic, ignorując ostrzeżenie. Chyba się zgodzicie, że to typowa u nas reakcja na działania urzędników. Polak ma swój rozum i wie lepiej, kiedy coś mu grozi, a kiedy jest to niepotrzebne zawracanie głowy.

Być może wydadzą się Wam istotne okoliczności. Informuję zatem, że - na moje oko - zniszczenia w drzewostanie nie były wielkie, przez park wiedzie dogodny skrót do sklepu spożywczego i na przystanek autobusowy, na kartkach mówiących o zakazie nie było żadnego podpisu ani pieczątki. Dość łatwo zatem uznać, że ktoś w urzędzie pospieszył się z ostrzeżeniem, przecenił zagrożenie, może w ogóle ogłosił zakaz tylko na wszelki wypadek, bo gdyby komuś konar spadł na głowę, to byłaby podstawa do starań o odszkodowanie. Czyli klasyczny, przepraszam za wyrażenie, dupochron. Podpisu i pieczątki nie było zaś przy ogłoszeniu o zakazie z tej przyczyny, że obawiano się poderwania autorytetu władzy, gdyby kartkę oraz taśmę jacyś mieszkańcy sponiewierali, do czego zresztą faktycznie doszło.

Niewykluczone, że zamiast zignorowanego zakazu wystarczyłby komunikat w rodzaju: „Proszę zachować szczególną ostrożność na terenie parku do momentu usunięcia skutków burzy”. Jak zatem podsumować tę opowieść? Zwyciężyło przekonanie, że osobista wolność jest najważniejsza, natomiast przegrało obywatelskie posłuszeństwo. Patrząc z innej strony - skłonność do anarchii wzięła górę nad rozsądkiem. A jeszcze z innego punktu widzenia - głupie zakazy są po to, by je łamać.

Prawdopodobnie, gdyby do podobnego zdarzenia doszło w dobrze zorganizowanym kraju Zachodu, to kartek i taśmy nikt by nie ruszył, a miejscowa ludność grzecznie omijałaby park z połamanymi drzewami. Ze świadomością, że dobra władza dba o to, by nikomu nie stała się krzywda.

Typowe dla nas branie spraw w swoje ręce i na przykład przechodzenie na czerwonym świetle, gdy nie widać żadnych pojazdów, to jeszcze nie zbrodnia. Gorzej, że zmysł kombinowania prowadzi nierzadko do scen, które opisała ostatnio polska ambasada w Chorwacji. Otóż, nasi rodacy wpadli na pomysł wwiezienia do tego państwa własnego dziecka w bagażniku, bo zapomnieli zabrać dokument. Ktoś inny w podobnej sytuacji próbował przeszmuglować dziecko na paszport dla... psa. A jeszcze inni turyści pociągnęli sobie kabel zasilający z hotelu na plażę, przy czym kabel przezornie przywieźli ze sobą z kraju. Tacy jesteśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska