Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagłębie Lubin przywozi z Poznania cenny remis

Michał Rygiel
Zagłębie walczyło w sobotę o każdą piłkę i powinno cieszyć się z remisu
Zagłębie walczyło w sobotę o każdą piłkę i powinno cieszyć się z remisu Adrian Wykrota
W meczu 5. kolejki LOTTO Ekstraklasy Zagłębie Lubin zremisowało 1:1 z Lechem Poznań. Bramkę dla klubu z Lubina zdobył Alan Czerwiński - było to zarazem jego pierwsze trafienie w barwach Zagłębia. "Miedziowi" pozostali liderem ligi

Od początku spotkania to podrażniony ostatnimi słabymi wynikami Lech zaczął dyktować warunki. Poznaniacy stwarzali sobie przewagę liczebną w środku pola, próbując wyciągać stoperów Zagłębia do boku, żeby posyłać piłki w pole karne. Jednak lubinianie, po raz kolejny ustawieni przez Piotra Stokowca w formacji 3-5-2 dość łatwo rozbijali kolejne ataki "Kolejorza". Goście bazowali na atakach skrzydłami, gdzie po raz kolejny dobrze wyglądali Daniel Dziwniel i Alan Czerwiński.

Po obu stronach brakowało przede wszystkim dokładności, a piłka co i rusz zmieniała właściciela. Żadna z drużyn nie była w stanie dłużej utrzymać się przy futbolówce. Ataki pozycyjne kończyły się zazwyczaj dwadzieścia-trzydzieści metrów przed polem karnym, strzałów było jak na lekarstwo. Zagłębie cierpliwie czekało na złe zagranie Lecha i po przechwycie szło z własnymi kontratakami.

Na pierwszą groźną okazję trzeba było czekać aż do 29 minuty - wtedy to bardzo aktywny zwłaszcza w bocznych sektorach boiska Jakub Świerczok wygrał pojedynek z obrońcą Lecha i ściął z lewej flanki do pola karnego. Choć miał możliwość podania do stojącego bardziej centralnie kolegi z zespołu, zdecydował się na uderzenie. Była to dobra decyzja, bo mimo ostrego kąta piłka leciała w kierunku bramki Matusa Putnockiego. Jednak ku rozczarowaniu napastnika Zagłębia, jego strzał zatrzymał się na poprzeczce.

W pierwszej połowie lepszych szans na zdobycie gola ani przedtem, ani potem nie było. Tuż przed przerwą Maciej Makuszewski domagał się karnego, ale Szymon Marciniak nie zdecydował się na użycie gwizdka. Powtórki pokazały, że to była dobra decyzja.

Za to druga rozpoczęła się od mocnego akcentu, bo już w 53 minucie Lech wyszedł na prowadzenie. Świetnie spisał się Mario Situm, który najpierw znalazł Radosława Majewskiego, a po podaniu zwrotnym od swojego rozgrywającego na paru metrach stworzył sobie przestrzeń do strzału i mierzonym strzałem nie dał szans Martinowi Polackowi.

Ta bramka obnażyła słabość ustawienia 3-5-2, które wymaga doskonałej asekuracji gdy na skrzydle zabraknie bocznego obrońcy. Sytuację musieli ratować Guldan z Kopaczem, bo ze wsparciem nie zdążyli pomocnicy Zagłębia. Situm miał bardzo dużo miejsca i czasu, żeby zrobić z piłką to, na co miał ochotę.

Zagłębie próbowało szybko odrobić straty, ale grało schematycznie, szukając swoich szans w dośrodkowaniach. Piotr Stokowiec zwlekał ze zmianami, bo jak powiedział na pomeczowej konferencji, nie chciał zrzucać winy za straconą bramkę na schodzących z boiska. Jednak rezerwowi w postaci Bartłomieja Pawłowskiego, Adama Buksy i Sasy Balicia nie zmienili zbytnio obrazu gry. Ten pierwszy najpierw nie potrafił opanować piłki po dobrej wrzutce Czerwińskiego, a potem jego dośrodkowanie nie znalazło adresata.

Gracze z Lubina nie potrafili sforsować dobrze zorganizowanej w tym spotkaniu defensywy Lecha, mając problemy ze znalezieniem sobie kilku metrów wolnej przestrzeni. Aż pięć strzałów Zagłębia zostało zablokowanych.

Przełamanie przyszło dopiero w 83 minucie, kiedy z bocznego sektora boiska piłkę dośrodkował Arkadiusz Woźniak. Obrońca "Kolejorza", Nikola Vujadinovic, kompletnie się przy tej akcji pogubił, a jego błąd wykorzystał Alan Czerwiński. Przyjął piłkę w okolicach pola bramkowego i nie podnosząc głowy uderzył przy długim słupku, dając Zagłębiu remis. To był kolejny bardzo dobry występ prawego obrońcy "Miedziowych"

Po tym golu obie drużyny miały jeszcze swoje okazje, ale nie były one na tyle klarowne, żeby zamienić remis w zwycięstwo którejś z ekip. Szczęścia próbował Gytkjaer, w polu karnym zatańczył Pawłowski, lecz w obu przypadkach lepsi okazali się bramkarze.

Lech przeważał, ale znów brakowało mu skuteczności. Zagłębie przyjechało do Poznania powalczyć i... cel zrealizowało. Na tak trudnym terenie, nawet przy nieco gorszej formie rywala, z punktu należy się cieszyć.

- Przetrwaliśmy momenty, w których Lech przeważał. Jestem zadowolony z gry, chociaż mogliśmy zaprezentować się lepiej. Nie będę jednak grymasił. Cieszę się, że potrafiliśmy odpowiedzieć na gola rywali, bo to w piłce bardzo ważne - mówił po meczu Piotr Stokowiec.

Miedziowi pozostają niepokonani w lidze i wciąż są liderem LOTTO Ekstraklasy przynajmniej przez kilkadziesiąt minut, bo jeszcze dziś może ich wyprzedzić Wisła Kraków, jeśli wygra z Cracovią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska